Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.01.2019, 15:29   #65
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Pogoda od rana słoneczna i bardzo gorąco. Do tej pory nie mam systemu jak się spakować, kiedy ubrać w ciuchy motocyklowe w takiej temperaturze. Dodatkowy aspekt to taki iż po drodze straciłem okulary przeciwsłoneczne. W jakimś barze tydzień wcześniej zatrzymujemy się na piwo. Kask biorę ze sobą bo mam tam przymocowane GoPro. Siadamy pijemy piwko i ruszamy dalej. Po przejechaniu 100m przypomina mi się, że nie mam okularów. Szukam - nie ma. Wracam do baru bo jestem przekonany, zę miałem je położone na stole. Mija może 1 minuta od naszego wyjścia. Stawiam skuterek, wchodzę do środka i szukam. Właściciel stara się być przyjazny i stara się pomóc. Pyta wszystkich. Nie ma. Nie będę robił końca świata z powodu okularów z Decathlonu za 70zł ale niesmak pozostał i wkurwienie było. Ktoś po prostu sobie je wziął. Ale jest kolejna lekcja - pilnuj swoich rzeczy. Może nie kradną, jest bezpiecznie ale zawsze w każdym towarzystwie jakaś menda się trafi.



Czas na serwis, więc szukam. Znajdujemy 20km od nas. Jedziemy, zostawiamy motki
i idziemy na śniadanie. Śniadanie znajdujemy po 500m na piechotę a jest jakieś 30 stopni. Wszyscy chcą na wakacjach ładnej pogody, ale akurat na 2oo ciężko określić idealną pogodę. Raz za ciepło raz za zimno, raz za słonecznie, raz mgła i chmury lub deszcz. Nie da się dogodzić. Nie chce nam się jechać wzdłuż morza, bo za gorąco.

Po odbiorze skuterków odbijamy w boczne drogi. Jedziemy zadupiami i zbliżamy się do gór. Widoczki ładne i temperatura spadła odrobinę.





Po jakich 2 godzinach szukamy czegoś do jedzenia. Dziunia zatrzymuje się w knajpie i idzie na rozeznanie. Mówi, że jest ok. i, że będzie ryz z kurczakiem. Zamawiamy piwo. Nie ma zimnego więc prosimy o trochę lodu. Po 5 min Pani przynosi wielkie styropianowe pudło, podjechał ziomek na skuterze z wielkim worem lodu i wrzuca do tego pudła, po chwili lądują tam browary. Jeszcze rano się śmialiśmy, że plan jest taki, że jak nie będziemy mieć zimnego piwa to zadzwonimy do jakiegoś ziomka, żeby przywiózł nam lód skuterem. Jaja jak cholera. Wypijamy piwo, mija 20 min a pani po zrobieniu nam setki zdjęć za pomocą translatora próbuje się dowiedzieć co chcemy zjeść. No nie.. Nie mamy czasu na gotowanie od nowa. Jedziemy dalej i znajdujemy przy drodze gar-kuchnię. Jemy jakieś naleśniko-zawijańce.





Mija może 50km, zatrzymujemy się na kawę, wsiadamy na motki i dzida. Dogania mnie brat po 5 km i mówi, że Eczo złapał kapcia. Wracamy, znajdujemy lokalnego mechanika.
Mechanik odnajduje dziurkę i postanawia ją załatać. Cena 1,5zł.
Mija 15 km a Eczo znów łapie gumę. Odnajdujemy fachowca który wymienia dętkę. Najtańsza wymiana na wyjeździe - 10zł.
Po jakimś czasie jadąc zadupiami na jakimś postoju odnajduję skrót. Wjeżdżamy w miejsca w których ludzie wyglądają całkiem inaczej. Są strasznie czarni. Dziwna sprawa, następnego dnia zagadka się rozwiąże Ale jak już mowa o Eczu to po przejechaniu 10km skrótem łapie kolejnego kapcia. Tym razem nie ma w pobliżu mechanika. Ostatnia wioskę minęliśmy jakieś 15km wcześniej a dookoła żadnej cywilizacji. Po przejechaniu ok. 10km na flaku odnajdujemy mechanika, nie uzgadniamy ceny. Wymienia dętkę wyciągając z opony kawałki opiłki metalu długie na 2 cm. Płacimy 2x tyle co poprzednio ;O Ale rozwiązuje to temat kapci na dzisiejszy dzień.








Straciliśmy bardzo dużo czasu przez te gumy, odnajdowanie mechaników a jesteśmy głęboko w dupie jeśli chodzi o nocleg. Dodatkowo robi się problem z paliwem a do najbliższego większego miasteczka jest ok. 60km a do zmroku coraz bliżej. Ustalamy, że dobijamy do główniejszej drogi a tam musi być jakaś cywilizacja. Po 20km jesteśmy na niej ale nie ma żadnych wiosek. Pytamy ludzi o stację każą jechać prosto. No spoko, już skądś to znam. Jak ktoś w Wietnamie Cię nie rozumie to każe jechać prosto. Staję siku a reszta jedzie. Doganiam ich a Szyna na poboczu staje i stwierdza radośnie, że skończyło mu się paliwo. Nawigacja do większej miejscowości pokazuje 30km.. Eczo zostaje z Szyna. W momencie gdy stwierdzam iż dowiozę paliwo otwierają browary.....
Jedziemy w stronę wioski ok. 10km i mijam mechanika pośrodku niczego. 2km dalej postanawiam zawrócić i zapytać czy nie ma paliwa. Strzał w 10. Kupuję butelkę i wracam jak wybawca. Chłopaki smutne bo mieli tylko po 1 piwie i dostaje opierdol, że tak długo to trwało.

Dzida. Po jakichś 30min meldujemy się w wiosce w której ekipa prowadząca miała znaleźć stację i nocleg. Stoją na wlocie i jedzą bagietki. Stacji nie znaleźli, hotelu tez nie. Jedzą bagietki. No kurwa mać, znowu postawili na luz i obojętność. Zapadła noc i oczywiście w całym miasteczku nie działa prąd. Odnajdujemy stację benzynową. Szybki przegląd mapy i do najbliższych hoteli mamy 40km. Ciemno jak w dupie.

Biorę translator z zapytaniem czy jest w miejscowości hotel. Podchodzę do gościa pokazuje telefon. Nawet na niego nie spojrzał tylko powiedział. "Hot sexy man" Moje zmieszanie wywołało fale śmiechu bo akurat w kolejce do tankowania stało z 10 osób w tym kobiety. No nic, człowiek głodny, pić się chce, ciemno jak w dupie a pedał mnie podrywa. Wietnam.
Następny człek akurat siedział sobie na wygodnym leżaczku przyglądający się całej sytuacji ze stoickim spokojem. Pokazuje mu telefon. Wstaje pyta wszystkich na stacji a było ze 20 osób. Jest odpowiedź. "Tu hungren meter" i pokazuje palcem w ciemna uliczkę. Jedziemy sprawdzić. Odnajdujemy napis Nha Nghi. A tam buda zabita dechami. Wychodzi babka totalnie nas olewając. Staram się porozumieć. Poszła gdzieś, wraca z kluczami. Otwiera a tam grzyb na ścianach, syf, śmierdzi. Mówię Dziuni idź zobacz kibel. Jak otworzyła drzwi jej mina była bezcenna. K..a osrana dziura w podłodze. Przez najbliższe 15min dyskutujemy o chujowości naszego położenia, o jeździe 40km do dużej miejscowości po nocy, o dziurze w łazience i o tym co nas tutaj zje w nocy.
Nie dało się dowiedzieć jaka cena za ten przybytek więc postanawiamy się rozdzielić. 3 grupki po 2 osoby i szukamy czegoś innego. Jest tak ciemno, że nie da się dojrzeć co jest 5 metrów obok. Czy jest tam napis Hotel czy go nie ma. Zatrzymuję się co 50m pytając ludzi o hotel. Nagle jest odzew 400m prosto. No ok. Jadę, nie ma. Pytam w sklepie i pani pokazuje, że w budynku obok. Podchodzę - nie ma miejsc. Nagle dzwoni Suchy, że znaleźli, wysyłają lokalizację. Mamy to. Typowy PRL, ale w miarę czysto i cena ok. Co ciekawe nie ma okien za to na na niebie tysiące gwiazd.


Ostatnio edytowane przez Molek : 12.01.2019 o 14:40
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem