Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.08.2008, 19:40   #9
pborus
 
pborus's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Posty: 49
Motocykl: RD07a
pborus jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 godz 18 min 19 s
Domyślnie life is life

Ostatnio robiąc porządek w plikach znalazłem dzienniki z jednego z pierwszych moich wyjazdów motocyklowych. Było to ponad 10 lat temu, byłem na 2gim roku dziennych studiów i po roku pracy ruszyłem na 15 letniej SUZUKI GSX 400F w samotną podróż przez Europę, po Maroku.
Czytając te zapiski powalił mnie nagłówek pod tytułem: "82. dzień wyjazdu". Zacząłem sobie przypominać jak to było, kiedy długość urlopu nie miała znaczenia... Wtedy człowiek nie troszczył się o termin powrotu - problemem były fundusze... Oszczędzało się na wszystkim: każde 15$ to conajmniej jeden dzień więcej, a chciało się żeby tych dni było jak najwięcej. Nie będę się rozpisywał na czym polegały te oszczedności, jednak wiele z tych sytuacji pamietam do dzisiaj np. codzienne rozpalanie ogniska w celu ugotowania ciepłego posiłku
Teraz sytuacja zmieniła się o 180 stopni i podejrzewam, że większość z Was ma podobnie: pieniądze nie są już tak dużym problemem, jak znalezienie wolnego czasu. Praca na pełen etat... i największy sukces to 1 miesiąć urlopu w zeszłym roku. Było fajnie, ale wciąż jest to za krótko żeby na prawdę przesiąknąć atmosferą jakiegoś miejsca.

Mam to szczęście, że moja rodzina w pełni akceptuje moje pasje, a moja narzeczona (za 3 tyg. żona ) jest najwspanialszą towarzyszką we wszystkich odbytych wyprawach przez ostatnich pięć lat.

... i tak sobie myślę ostatnio, że nie ma się co rozdrabniać - trzeba zrobić "A BIG ONE" i to nie na emeryturze

ps. po takich długich wyjazdach najtrudniej było mi się przyzwyczaić do swojego łóżka - po 4 miesiącach w podróży, po powrocie, przez miesiąc spałem pod kocem na kanapie w salonie
pborus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem