Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.06.2017, 11:09   #16
Vee
BRAAP BRAAP
 
Vee's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Vee jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
Domyślnie

@Mirkoslawski - Da się zrobić. Jest z czego.
@ex1 - Powiem tylko - poczekaj na rozwój wypadków.
________________________________________________

Droga cz.2

Przez Dobrówko uderzam w stronę lasu, w poszukiwaniu poradzieckich bunkrów, w Podborsku. We wiosce znajduje się jeden z nich, będący kiedyś składnicą wojskową. Niestety okazuje się, że teren jest prywatny, ogrodzony płotem i drutem kolczastym i ogólnie to "uprzejmie wal się na ryj turysto".



Turlam się dalej. Zatrzymuję jakiegoś jegomościa, i pytam którędy najlepiej dojechać do bazy rakietowej. Najpierw dostaję burę, że go "nagrywam", ale zaraz potem słyszę zupełnie uprzejmą odpowiedź na postawione pytanie. O dziwo całkiem rozbudowaną. Dziwny człowiek... Ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać, bo oto jest... magazyn śmierci.



Z tego co się orientuję istnieją trzy tego typu obiekty - Templewo, Brzeźnica-Kolonia (obiekt 3002 - o tym później) oraz właśnie tzw. obiekt 3001 w Podborsku.

"Czemu magazyn śmierci?" Ano, dlatego, że jest to nic innego jak poradziecki magazyn głowic jądrowych.

Obiektami kategorii "3000" zarządzała Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej. Miała pod swoją opieką głowice zarówno do rakiet balistycznych, jak i do konwencjonalnych bomb lotniczych.

"Skąd pomysł na ulokowanie takich składnic na obszarze Polski zachodniej?" Śpieszę z odpowiedzią. Manewry UW z 1965r. udowodniły, że transport broni jądrowej z ZSRR na zachód w warunkach "wojennych" jest zbyt wolny i mało efektywny. Nie dawało to możliwości wykonania szybkiego taktycznego uderzenia w wojska państw NATO. Dlatego na najwyższych szczeblach zdecydowano. "Bazy-magazyny powstaną w Polsce, towarzysze".

Operacja przemieszczenia "zasobów" miała kryptonim "Wisła". Brzmi znajomo? Do jej realizacji przystąpiono niezwłocznie, delegując do budowy infrastruktury oddziały LWP. Żołnierzy powiadomiono, że budują "instalacje dla wojsk łączności ku chwale Ojczyzny i Obywateli Polski Ludowej".

Jeśli się pochylić przez chwilę nad tym "przekłamaniem", to faktycznie...
Przechowywano tu środki do "łączności"...
Łączności w jedną stronę...
Za potwierdzeniem odbioru...
Bez adresu zwrotnego...

Budowa zakończyła się w styczniu 1970r. i instalacje od razu zajęli Rosjanie. Były one ciężko umocnione, posiadały koszary zdolne pomieścić niemal 200 żołnierzy, techników-specjalistów i kadrę oficerską.

Ciekawostką jest, że ochronę obiektu powierzono 83 Samodzielnej Gwardyjskiej Brygadzie Desantowo-Szturmowej.
Niebieskie berety.
Podkoszulki w biało-niebieskie pasy.

Jeśli nadal nic Wam nie świta, to przytoczę jedno, dobrze znane, słowo wyjaśnienia: SPECNAZ.


Źródło: http://zimnawojna.info

Według danych, które można odnaleźć w sieci, w latach 80, we wszystkich 3 obiektach przechowywano niemal 180 ładunków jądrowych, co daje niemal 60 na obiekt. "Środki" te zamierzano przekazać "we właściwym czasie" wybranym jednostkom LWP oraz na lotniska wojskowe w Bagiczu i Chojnie.

Wojsko Polskie w tamtych czasach posiadało całkiem rozbudowany park maszynowy, zdolny do przenoszenia ładunków nuklearnych. Były to między innymi:
Zestawy rakietowe: Łuna 2P16 i M9K52, SS1B/C Scud A/B, 9K79 Toczka.
Samoloty: MiG 21 PFM/bis, MiG 23, Su 20 i Su 22.
Zestawy artyleryjskie 2S7 Pion.

Przechadzając się po terenie zastanawiałem się nad tym co by było, gdyby zrobiono użytek z tych ładunków. Strach pomyśleć. Cóż - pewnie nie było ani mnie, ani Was. Nie byłoby radosnego dziczenia motocyklem po lesie, bo lasu by nie było, a ta relacja nigdy by nie powstała.
Na całe szczęście - ładunki te wywieziono z naszego kraju w cholerę na początku kwietnia 1991.

Obszedłem okolicę, ale niestety bunkry są szczelnie pozamykane. Tego dnia dostać się do środka nie było jak.

[url=https://flic.kr/p/W6cZ6e]

Z kolei obiekty koszarowe znajdują się na terenie dzisiejszego zakładu karnego. Do środka wolałem się nie pakować, bo jeszcze by mnie tam przytrzymali, żebym lepiej się z nimi zapoznał. Lepiej dmuchać na zimne. W każdym razie, nie można sobie tam wejść ot tak sobie.



W rejonie więzienia wpadam na genialną drogę szutrową. Równa jak stół, prosta jak z bicza strzelił. No to co... Dupa do tyłu, 1-2-3 i ogieeeeń.



Droga wiedzie mnie do Stalagu Luft IV. Jego pozostałości mieszczą się na północny wschód od Podborska. Po zdjęciu kasku uderza mnie stoicki spokój jaki tu panuje. Kręcę się trochę na piechotę po okolicy, chłonąc atmosferę tego miejsca. Czuję, że te lasy skrywają w sobie tajemnice. Niby cywilizacja jest na wyciągnięcie ręki...

Tym razem moją duszę odpowiednio nastraja Dire Straits i cudowna melodia skomponowana przez Marka Knopflera:


Stalag Luft IV Gross Tychow to były niemiecki obóz jeniecki, w którym przetrzymywano zestrzelonych alianckich lotników - głównie Amerykanów i Brytyjczyków, ale także, m.in. Kanadyjczyków, Francuzów, Belgów, Polaków i Rosjan.


Źródło: http://www.stalagluft4.org/

Funkcjonował on w latach 1944-1945 i składał się z czterech sektorów, podzielonych pasami granicznymi. Wokół obozu rozmieszczone były budynki o nieznanym przeznaczeniu. Właściwie, do dzisiaj nie jest pewne, dlaczego Niemcy wybrali taką lokalizację dla obozu. Podobno w okolicy znajdowało się lotnisko wojskowe z trawiastym pasem, które nie było wykorzystywane bojowo po 1939roku. Istnieją przypuszczenia, że wykorzystano je do rozbudowy infrastruktury obozowej. Kolejną niewiadomą jest lokalizacja cmentarza obozowego na tak dużym terenie. Zakładam, że należy on do sporych, biorąc pod uwagę śmiertelność w tamtym okresie...

W okolicy obecnie wciąż znaleźć można ślady historii. Ledwo widoczne są w zaroślach podstawy baraków i innych budynków. Przy drodze asfaltowej znajdują się pomniki upamiętniające jeńców oraz ewakuację obozu.



Ewakuacja ta bardziej znana jest pod pojęciem "Marszu Śmierci". W wyniku szybkich postępów frontu wschodniego 28 stycznia 1945 zarządzono ewakuację cywilów i jeńców. Rannych i chorych lotników wywieziono pociągiem do Stalagu Luft I w Barth.

Od 6 do 8 lutego przez bramy obozu wyprowadzano na mróz wygłodniałych i osłabionych jeńców. Rozdysponowano między nich pozostałości paczek Czerwonego Krzyża. Ponad 8000 mężczyzn, cierpiących na wiele wyniszczających chorób, takich jak dyzenteria, tyfus czy stopa okopowa, wyruszyło w drogę liczącą 950km do Stalagu Luft XI B pod Fallingbostel. Dziennie pokonywali 24-32km, nie wiedząc co przyniesie przyszłość. Cała podróż zajmowała średnio 86 dni. Po drodze jeńcy zmuszani byli do nadkładania drogi i kluczenia, aby unikać nadciągającej Armii Czerwonej. Wielu z nich pozostało przy drodze, która okazała się dla nich tą ostatnią. A wojna wkrótce miała się skończyć, w ten czy inny sposób. Z kulą w plecach lub w ramionach swoich.

Miejsca takie jak to skłaniają mnie do głębokiej refleksji. Bezmyślne okrucieństwo i rzeź milionów. Okrutny wiek XX. Zadajmy sobie pytanie czy nasz, XXI wiek, będzie lepszy? Historię trzeba obserwować bardzo uważnie. Naród, który nie będzie na nią pomny, skazany jest na jej powtórne przeżycie, jak głosi pewien mądry cytat.


Źródło: http://www.stalagluft4.org/

Zostawiam Stalag i pochmurne myśli za sobą. Ruszam wzdłuż głównej szosy, ale wciąż drogami leśnymi przez Trzebiszyn i Tychowo pod Drzonowo Białogardzkie.

Na zachód od tej miejscowości znajduje się mogiła robotników zmarłych podczas budowy trasy kolejowej Kołobrzeg - Poznań. Nie posiadam informacji ile osób zostało pochowanych w tej zbiorowej mogile. Wiem, że pomór miał miejsce w czasie epidemii cholery rozprzestrzeniającej się na tych terenach w 1895r. Jej ofiarami padli Polacy, Bułgarzy i Serbowie, który przyjechali na, wówczas niemieckie tereny, za pracą. I wtedy emigracja zarobkowa była dla niektórych koniecznością. Mogiła składa się z kamiennego pomnika, z krzyżem oraz kilku tabliczek pamiątkowych.



Oglądając to miejsce, udaje mi się uchwycić moment przejazdu pociągu, po trasie, którą ci ludzie budowali ponad 100 lat temu. Czy ktoś przemykający tędy na co dzień zdaje sobie z tego sprawę? Szczerze wątpię.



Jadę dalej przez łąkę w kierunku wsi Kikowo.



Osada jest niewielka - ma 195 stałych mieszkańców. Wieś za Niemca należała do dobrze nam znanego von Kleista. W jej okolicy znajduje się kilka ciekawostek.

Jest tu staw, o którym krążą legendy...

Podobno mieszka w nim niezwykle piękna księżniczka, która wychodzi na brzeg raz do roku w dzień świętego Jana, czyli 24 czerwca, pierze swoje ubranie i spaceruje wzdłuż brzegu ( !!! tak Panowie, właśnie w tej kolejności !!! ).
Podobno jest tak pociągająca, że kto ją zobaczy podąża za nią do stawu... Ale jest haczyk... Stamtąd się nie wraca...
Także nie wyobrażajcie sobie, że wskoczycie na numerek, a potem wypłyniecie na szerokie wody jak gdyby nigdy nic. Zupełnie jak w prawdziwym życiu...
Nie liczcie na to, że zamieszczę zdjęcie stawu czy jego współrzędne.

A tak już całkiem na poważnie...

Niedaleko zabudowań położony jest pamiątkowy cmentarz poświęcony żołnierzom pochodzącym z Krosinka i Kikowa, poległym na frontach I wojny światowej.

W końcu, na ścianie kościoła, po lewej stronie od wejścia powieszono tablicę upamiętniającą Dietricha Bonhoeffera - niemieckiego pastora, teologa i antyfaszystę.



Boenhoffer przeciwstawiał się ideologii i zapędom nazistowskim. W 1934 w Danii przedstawił wizję wojny, mającej podłoże w nazizmie. Jak pokazała historia - wiele się nie pomylił.

Jeśli zaś chodzi o jego związek ze wsią Kikowo, to w tutejszym kościele, będąc pod protekcją von Kleista-Retzowa, wygłaszał wiele kazań przeciwko Hitlerowi.
Związany ze spiskowcami, którzy dokonali zamachu na życie wodza w Wilczym Szańcu, został stracony razem z nimi w obozie koncentracyjnym Flossenbürg 9 kwietnia 1945.

________________________________________________

Jadziem dalej polnymi drogami przez Motarzyn i Żukówek.

Zatrzymuję się na chwilę w centrum Sadkowa pod obeliskiem, który głosi "NIE RZUCIM ZIEMI SKĄD NASZ RÓD", a poniżej data 17 III 1945r. Wokół kilka chałup, pomazany i zniszczony przystanek PKSu, wyłysiały trawnik.

Popijając wodę poprawiam nakolanniki, bo zaczęły mnie uwierać


...


Naraz słyszę okrzyk, zaciągający wyrazy i ucinający ich końcówki:

"Pjjęękn maszzziiyna! Napraffde pikna maszinnna!"

cdn.

Ostatnio edytowane przez Vee : 24.06.2017 o 16:28
Vee jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem