Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.03.2016, 13:30   #43
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 648
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 2 min 49 s
Domyślnie

Em...proszę bez takiego słodzenia o darach
==============
Po przygodach z dołami pełnymi kości, przyszedł czas opuszczać Turcję. Tak więc rzucam się w kierunku przejścia granicznego koło Posof. W Gruzji czeka już Mirmił, z zestawem do ogarnięcia maszyny. Odbijam na boczne drogi, bliżej granicy z Armenią i tam znów opad szczeny pod względem przyrodnicznym. Turcja ponownie zaskoczyła.

Pewnie to efekt tego, że po ponad dwóch tygodniach w suchym, surowym klimacie, nagle Turcja zmieniała się w Bieszczady. A szybkie, szutrowe drogi tam, to absolutna bajka.

Przełęcz, za którą Surowa Turcja, zmieniła się w Bieszczadową Turcję










Na granicy tracę prawie dwie godziny, z uwagi na brak prądu. Mam plan dojechać do Gonio, gdzie wstępnie jestem zgadany z Mirmiłem. W sumie nie daleko. To może lekki ofik boczymi dróżkami przez wioski?
Po jakiś 15km mordęgi przez błota, pola, przeprawy przez rzeki, odechciało mi się lekkiego gruzińskiego offu i wrzucam się na główną. Która w sumie okazała się tym lekkim ofem, o jaki mi chodziło.





Ponieważ każdy przystanek to oczywiście zaproszenie na wódę, gruzińskie toasty, supry, do Gonio trafiam późną nocą. Trasa była długa i męcząca. Aklimatyzuje się w wielce niesamowitym Polskim Nyabinghi Reggae Bar.





Ekipa, która prowadzi bar to niezwykłe osobistości. Do tego luźna zbieranina Polaków i nie Polaków na wakacjach, tak więc browar i wóda idą w obrót. Pojawia się i Busiarz z Mielca(tm), a cały wieczór kończy się dla mnie tak, że rozbijam namiot na betonowym parkingu za barem. Co nie jest do końca możliwe, bo jest to konstrukcja niesamostojąca, tak więc przynajmniej 4 śledzie muszą zostać wbite.

Po bardzo ciężkim poranku i regeneracji w morzu rzucam się w kierunku Kutaisi do Hostelu prowadzonego przez Gruzina Kote, tam też czekają części do Afry. Na miejscu panuje wielce fajny klimat. Ekipy który dopiero rozpoczynają wakacje, ekipy które właśnie pakują się na lotnisko, sporo pozytywnej energii. Następnego dnia, Mirmił poświęca mi większość dnia, na kręcenie śrubek. Nowe gumy, napęd, olej, filtr powietrza, a do tego jeszcze patent Iziego, na naprawę czujnika luzu, który padał od połowy Turcji. Wszytko idzie w miarę sprawnie.
Do czasu, kiedy zabraliśmy się za próbę poprawy pogiętych gmoli. Tutaj mogę się pochwalić, że wnioskując z wyrazu twarzy, niewiele brakło by niezwykle opanowany Mirmił, stracił opanowanie ;]
Po wielkim sukcesie (czyli powrotu gmoli na swoje pogięte miejsce), reszta dnia to zasłużony relaks.

Coby sprawdzić czy wszystkie śrubki trzymają się na miejscu przed dalszą trasą, wybieram się na dwudniową objazdówkę po Svanetii.









Nocne wilki. Trochu się pośmiechuje, że za jeden tak obładowany aluminium sprzęt, można by z 3 moje wycieczki (razem z afrą) zorganizować ;]






Już z powrotem w Kutaisi, coś poszło nie tak przy ściąganiu okularów. Łamią mi się oprawki. Ślepawy jestem bez nich, a do kontaktów nigdy się nie przekonałem. Cóż. Uruchamiam tryb REJLI.





Wieczorem znów luźny, fajny klimat Hostelu u Kote. Tym razem odbyła się wielce ciekawa wieczorna rozmowa z Ulą, która od ponad pół roku współpracuje z Kote. Temat, to ogólna sytuacja Gruzji.

Cytat:
Gdy byłem w Gruzji pierwszy raz, to zachłyśnięcie się pięknem przyrody i charakterem ludzi, było wielkie. Ciężko mi do teraz, wyobrazić sobie bardziej "wakacyjny" kraj. Taki, do którego można przyjechać generalnie bez planu i za każdym razem zaliczyć "wyjazd życia". Gruzińskie "flow" jest silne. Ale tego wieczora popytałem Uli, jak wygląda sytuacja życia tam na dłuższą metę. Narysowana przez nią rzeczywistość nie była już taka różowa i wspaniała, jak "wakacyjna Gruzja". Wszędobylski alkohol i praktycznie permanentny stan pod-wpływem u sporej części społeczeństwa, mocno odbija się na tym, jak funkcjonuje to państwo. Dodać do tego szowinizm i dyskryminację kobiet na poziomie mocno islamskiego kraju i nagle Gruzja nie jest już taka wspaniała.

Ula nakreśliła też taką sytuację, która ponoć jest nagminna, ale o której weryfikacje ciężko: Będąc w Gruzji, ma się wrażenie że wszyscy non-stop imprezują. Bary czy sklepiki spożywcze, zawsze pełne klienteli, gadającej i relaksującej się przy piwku winku lub czaczy. Podejście do alkoholu oczywiście dość frywolne, nawet za kółkiem. Tyle, że skąd oni mają tyle czasu i pieniędzy na to ciągłe leniuchowanie? I gdzie wszystkie żony się pochowały? Okazuje się, że spora część żon i córek, wysłana została do Niemiec, lub innych zachodnich krajów, ciężko haruje, i wysyła kasiorę do męża/ojca w Gruzji, który powinien np. remontować dom, kupić auto, rozkręcać firmę, coś oszczędzić, ale przeważnie przepija przesłane euro/dolary.
Jak się tam przyjrzeć temu społeczeństwu, to faktycznie coś w sporej jego części nie funkcjonuje jak powinno. Ciągłe konflikty, z Rosją w tle, też na pewno niczego dobrego nie przyniosły. Kolejny, niezwykle ciekawy, ale trudny kraj.
Skoro świt, w okolicach dwunastej, żegnam się z Kote i Ulą, Mirmiłowi który ruszył na objazd Gruzji, zostawiam wielką torbę suwenirów do zabrania do Polski, a sam kieruję się na południe, przez Sairme. Kolejna piękna droga.









__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"

Ostatnio edytowane przez Maurosso : 14.03.2016 o 13:40
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem