Wątek: Iran 2015
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.02.2016, 23:52   #4
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

Nieprzyjazna twarz Armenii

Kolejny odcinek będzie miał tytuł "Przyjazna twarz Armenii".

ze zdjęciami tutaj: http://moto.elban.net/2015/08/17/nie...twarz-armenii/

Był środek nocy. Udało mi się w egipskich ciemnościach dojechać do granicy irańskiej. Ostatnie 30 kilometrów zrobiłem po rozwalonej drodze przez pasmo górskie, ze średnią 30 kilometrów na godzinę. Tak elegancki wynik udało się osiągnąć tylko dlatego, że złapałem świetnego zająca – perski autobus, za którym jechałem w ciemno. On hamuje, ja hamuje. On zakręca, ja zakręcam. Przy okazji doświetlał mi drogę, tak więc slalom przez dziury miałem zrobiony. Oprócz tej fury minąłem może trzy inne, tak więc byłem wdzięczny temu kierowcy, że się pojawił i tak pięknie mi pomógł.

Jestem już po kontroli „wriemiennego wwozu”, paszport i bagaż też sprawdzony. W różnych miejscach mam poukrywane w sumie 680 dolarów, do tego mam świadomość, że jeżeli nie wykażę się wielkim sprytem i nie uda mi się ominąć pośrednika to wjazd do Iranu może okazać się niemożliwy. Przed wyjazdem ustaliłem sobie limit cenowy na tę operacje: 200 dolarów. Cena pośrednika wynosiła 500. W teorii wjazd bez Carnet de Passage jest niemożliwy. W teorii, jedyna droga ominięcia posiadania tego karnetu to pośrednik. Z drugiej strony, wiem, że są ludzie, którym udało się wjechać za 80 dolarów. Innym za 150-200$. Musi się udać.

– Teraz idź do agencji celnej opłacić wriemienny wwóz

– Przecież jest opłacony! Zapłaciłem przy wjeździe

– U nas płaci się też przy wyjeździe

Cena to 21$. Próbuje ściemniać:

– Nie wiem czy mam tyle…

– No to ja nie wiem jak zamierzasz opłacić agencje celną, która Ci wystawi papiery…

Małymi nominałami pozbywam się 21 dolarów i zostaje wysłany do kolejnego okienka. W głowie mam tylko jedno: niech mi się uda wjazd do Iranu bo drugi raz nie zamierzam się użerać z ormiańskimi opłatami i od razu przygotowuje się do podwyższenia swojego limitu cenowego. Nie wiem czy agent celny zobaczył coś w moich oczach, czy też nie usłyszałem, że mam coś płacić. Papiery dostałem gratis.

Aby doprowadzić się do takiego stanu wystarczyły mi 24 godziny. Mój stan wiedzy na temat biurokracji w Armenii był taki, że o ile samochody płacą jakieś masakryczne pieniądze, to motocykliści wjeżdżają za darmo, no, może ktoś musi wykupić ichniejsze OC (zielona karta nie działa) za jakieś 8 dolarów. Po sprawnym opuszczeniu Gruzji nastąpiło szybkie zderzenie się z rzeczywistością: przemili celnicy wysłali mnie do jakieś kanciapy, aby agent celny przygotował mi dokumentu wwozu. Cała ta granica to kilka rozpadających się bud, i, a jakże, dwa szlabany. Wjazd na granicę i wyjazd z granicy. Aby dokonać wjazdu należy załatwić papier celny. Wyjazd – z kompletem pieczątek.

Pracowników agencji było dwóch: starszy wypuścił młodego, aby orżnął akurat mnie. Udawałem kompletnego niemotę, a tak naprawdę kątem oka obserwowałem starszego, który obsługiwał jakiegoś Gruzina. A ten, dał mu 10 lari. Nie do końca rozumiejąc po co mi ta agencja, usłyszałem, że mam zostawić 30 euro agentowi. A potem dowiedziałem się, że mam iść na górę i zapłacić jeszcze raz „w banku”. Dałem mu 10 lari, które mi zostały w portfelu i powiedziałem, że zamierzam zapłacić w banku kartą.

– Ale tam karta nie działa

– Coś się wymyśli

Młody wyszedł za mną, więc swoje kroki skierowałem do najstarszego stopniem gościa na granicy. Młody zachował dystans i rozpoczął obserwacje.

– Jaka u Was jest procedura?

Kiedy dowiedziałem się wszystkiego, już wiedziałem, że agenci celni mogą mi skoczyć. Celnik co prawda, nie zaprzeczył wysokości ceny za ich usługę, ale zrobił takie wielkie oczy, że wszystko było jasne. Młody niby za mną łaził, ale skoro nic do mnie nie mówił, no to go ignorowałem. Pewnie dostał za to burę w kanciapie, ale to już nie był mój problem. Za wjazd skasowano mnie 15 dolarów. Na koniec pomachałem wszystkim przyjaźnie, sforsowałem drugi szlaban i okazało się, że jest już ciemno. Bez przekonania udałem się to budek gości handlujących ubezpieczeniem.

– Brat, dawaj do mnie!

Chłopak był naprawdę miły.

– Może tortu, koniecznie weź arbuza, kawę chcesz?

Tylko za OC chciał 40 dolarów. I nic nie chciał opuścić. Moja pozycja negocjacyjna słabła, ponieważ buda zapełniała się jego sąsiadami. Po kilkunastu minutach padło pytanie:

– Brat,a gdzie Ty będziesz spał?

– No nie wiem, na hotel to mnie nie stać. Gdzie to mogę namiot rozbić?

– Wilki Cię tutaj zjedzą! Śpij w jednej z naszych bud. Za 35$ dolarów będzie OC i spanie!

To jest ten moment. Kiedy zaczynają opuszczać sami cenę to wiadomo, że cała reszta to ściema. Niemniej, urwałem jeszcze 5$ dolarów, i tak jakby negocjacje zatrzymały się.

– Dobra chłopaki, a jakbym tak wyciągnął bardzo smaczną polską wódkę? Takiej na pewno nigdy nie piliście.

– Pokaż

Na stół wjechała wiśniowa Soplica, którą kupiłem w bezcłowym za jakieś grosze. Po pierwszym łyku cena spadła do 15$ dolarów a my zostaliśmy kolegami. Kawka, ciasteczko, arbuzik i wiśniówka stanowiły bardzo smaczną kompozycje – w ten oto miły sposób spędziłem wieczór a następnie poszedłem spać na wyznaczoną kwaterę.

Następnego dnia trafiła mnie kontrola drogowa. Na wideoradarze, naprawdę przemili panowie policjanci pokazali mi prędkość, którą osiągnęła moja tenera. 102 kilometry na godzinę. Wpadłem w lekką panikę, bo nawet nie wiedziałem czy to był teren zabudowany czy też nie. Gość, który ze mną gadał był tak miły, że prawie dałem się nabrać, że nie da się nic zrobić. Dopóki nie wyciągnął taryfikatora i nie pokazał mi, że przekroczenie prędkości o 12 kilometrów na godzinę kosztuje jakieś tryliardy miejscowej waluty, czyli z 40 dolarów. Ten "taryfikator" to było wymięte ksero jakieś tabelki, więc tu dał mi znak, że to są żarty. Trwało to z pół godziny, były wszystkie ściemy świata, łącznie z tą, że nigdy, nigdzie nie zapłaciłem mandatu. Nawet chciałem się złamać i dać mu 5 dolarów, ale nagle wpadłem na genialny pomysł.

- Dam Ci super złotą monetę

- Pokaż

No to pokazałem mu monetę, którą dostałem swego czasu na Orlenie za zatankowanie 20 litrów paliwa. Na rewersie jakiś Junak czy inna Osa. Sęp jeden poszedł na konsultacje do radiowozu i wrócił z informacją, że jak dam dwie, to jednak nie będzie bumagi i da się to jakoś skasować z videoradaru. I dalej był bardzo miły. Dałem mu drugą i naprawdę byłem zły. Nie o to, że chcieli kasę, nie o to, że zabrali te monety. Oto, że próbowali mnie orznąć z takim miłym uśmiechem na ustach.

Ostatnio edytowane przez ofca234 : 02.02.2016 o 00:04
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem