Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.10.2015, 13:46   #14
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking Dzień 6

"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 6

30.07.2015

Oj, ciężko było się podnieść. Zdecydowanie za dużo piwek. Sympatycznie się rozmawiało, a przy takich okazjach więcej się pije, bo w gardle zasycha. Nawet pakowanie zajęło nam więcej czasu niż zazwyczaj. A i tak Łukasz zostawił polar, którego mu w dalszej części podróży brakowało, ponieważ z uwago na oszczędność miejsca wzięliśmy tylko po 1 polarze.
Na śniadanie zamówiliśmy jajecznicę szefa na boczku. Dała nam siłę do dalszego podróżowania. Przed wyjazdem pamiątkowe zdjęcia i w drogę. Wyruszyliśmy dopiero o 11:00, a mieliśmy przed sobą sporo kilometrów.



Dziś udało nam się zobaczyć dokładniej zaporę w Solinie, na której umieszczono największy ekologiczny mural w Polsce. Robi wrażenie.





Potem było zielono z zakrętami …



przez drewniane mostki …



i pod górę. Na szczycie rozpościerał się przepiękny widok,





więc Łukasz stanął, abym mogła zrobić zdjęcie. Wczoraj trochę narzekałam, że za rzadko robimy zdjęcia. Niestety Łukaszowi zabrakło nogi i wyłożył się na środku drogi. Zdjęcie było jednak warte nawet tej gleby.



Przy rondzie zauważyliśmy mały stragan ze swojskim jadłem. O dziwo sprzedawcy nie było. Był to punkt samoobsługowy. Świetna sprawa. Gdybyśmy nie byli motocyklami, chętnie kupilibyśmy co nieco, np. wiejskie jajeczka i ogórki. W kufrze produkty te mogłyby jednak nieźle narozrabiać.



W Medyce Łukasz stwierdził, że kawałek pojedziemy drogą utwardzoną. W przeciwnym razie musielibyśmy nadrobić kilka ładnych kilometrów. Myślałam, że po wczorajszych strumykach nic mnie już nie zaskoczy. A jednak.
Przez kilkaset metrów nie było tak źle, były płyty betonowe, potem normalna droga polna.





Ale po chwili pojawiło się błoto. Było tak ślisko, że nie można było ustać na nogach, a co dopiero przejechać motocyklem. Łukasz dzielnie przejeżdżał przez kałużę …



lub przez gorsze odcinki przeprowadzał swój motocykl, potem wracał po Suzi, bo ja nawet nie potrafiłam utrzymać jej w pionie, a co dopiero przejechać lub przeprowadzić motocykl po takim błocku.





Byłam tak wyczerpana, że nawet nie miałam siły na złość, że droga utwardzona okazała się polną drogą pełną pułapek. Łukasz ledwo zipał, motocykle przegrzane, koła posklejane, pot lał się z nas strumieniami, a w oddali widniała ukraińska wieżyczka strażnicza. Chciałam ściągnąć nasze odblaskowe kamizelki, aby trudniej było w nas trafić, gdyby doszło do jakiejś nieprzewidywanej sytuacji. Jednak Łukasz wystawił je na widoku, aby wiedzieli, że się nie chowamy. Na jednej z przepraw rzucaliśmy gałęzie na kałuże, ściągnęliśmy kurtki, kaski i kufry. Musieliśmy pokonać także odcinek gruzu z ceramiką. Cud, że nie pocięliśmy opon. Suzi leżała raz, a trampek ani razu. Był cięższy, ale dzięki temu poręczniejszy. Mogłam chwycić za stelaże i pomóc Łukaszowi. Żałuję, że nie postawiliśmy Łukasza kasku z kamerką na ziemi, aby uwieczniła nasze zmagania, ale w chwili zdarzenia nie było nam do śmiechu i nawet o tym nie pomyśleliśmy.







Po przeprawie spotkaliśmy rowerzystę z łopatą, który jechał robić drogę. Pocieszył nas, że dalej jest szuter, a potem asfalt. Łukasz znów całował asfalt, byliśmy wykończeni. Kilometrowy odcinek zajął nam 2 godziny. Koniec dróg "utwardzonych". Z asfaltu nie zjeżdżamy.



Łukaszowi złość i zmęczenie jednak szybko minęły i po chwili usłyszałam: "to tylko 100 metrów. Jedziemy?". Po 200 metrach okazało się, że mamy do wyboru drogę polną lub przez byłe PGR-y. Nie miałam ochoty ani na jedno, ani na drugie. Zawróciliśmy.



Jechaliśmy koło przepięknych pól słoneczników...



trzęsawisk. Piękne widoki. Po drodze Łukasz pokazał mi jedyną w Polsce linię energetyczną o mocy 750 kV biegnącą z Polski na Ukrainę. Jest niestety nieczynna, ponieważ system elektroenergetyczny Ukrainy nie jest przystosowany do systemu elektroenergetycznego UE.



W Horyńcu Zdrój stanęliśmy na obiad. Tym razem padło na pizzę. Dobry wybór. Podczas jedzenia przeglądaliśmy mapę, aby się upewnić, czy mamy jechać dalej. W tej miejscowości było dużo turystów, więc i z noclegiem nie powinno być problemu. A jadąc bokami nie widzieliśmy zbyt wiele agroturystyk. W pewnej chwili miejscowy ze stolika obok zapytał, czy może nam pomóc. Spytaliśmy o możliwość noclegu w okolicy, ale informacje nie były zbyt pomocne. Mężczyzna opowiedział nam ciekawą, lecz smutną dla siebie historię. Jakiś czas temu wygrał 800-krotność swoich pensji. Wszystko stracił wskutek uzależnienia od hazardu - jednorękich bandytów.
Kolejnym uprzejmym człowiekiem, którego tego dnia spotkaliśmy to pracownik, a być może i właściciel stacji benzynowej, który widząc jak jesteśmy obłoceni zaproponował, abyśmy umyli spodnie i buty z tyłu budynku. Był tam kran i szczotka. Miło z jego strony. Nam to już nie robiło różnicy, ale głupio byłoby tak wejść do czyjegoś domu, sklepu, czy restauracji.



Ostatecznie w Narolu zdecydowaliśmy się na szukanie noclegu. W sklepie spożywczym Łukasz spotkał panią z gminnego ośrodka kultury, która powiedziała, że w ośrodku ma wykaz agroturystyk. Pojechaliśmy za nią. Łukasz dość długo nie wracał, ja wsłuchiwałam się w próbę miejscowego chóru. Okazało się, że rejon jest dość atrakcyjny turystycznie i Łukasz wyszedł z ośrodka z naręczem ulotek informacyjnych. Najważniejsze było jednak to, że udało nam się znaleźć nocleg w Bieniaszówce. Bardzo fajne miejsce, lecz kiepsko oznaczone. Dojazd tylko dla wtajemniczonych.



Było też specjalne miejsce dla motocykli …



i mieliśmy do dyspozycji kuchnię



oraz fajny pokój, gdzie w spokoju mogłam spisywać – jak co wieczór – relację z podróży







Dystans: 225 km
Śniadanie: 20 zł
Obiad: 23 zł
Kolacja: 15 zł
Nocleg: 30 zł/os.

C.D.N.

Ostatnio edytowane przez adamsluk : 24.10.2015 o 17:24
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem