Poranek przyszedł szybko a przed nami miejscówka przy której miał na nas czekać 7 Greg.Wybrał jakiś holenderski park rozrywki. Brzmiało to dziwnie, ale Ropuch prowadził także skupiłem się na widokach przy pięknej pogodzie.
Po drodze śniadanko na rynku w Elblągu w jakimś barze dla vege ludziów.
W sumie to był jedyny czynny lokal także ze smutkiem zamówiłem vege burgera, który o dziwo smakował całkiem nieźle i nasycił mój żołądek.
Pozostali pozamawiali jakieś oczyszczające koktajle, które źle mi się kojarzyły.
Ropuch chyba nie zwraca uwagi na takie rzeczy ,po drodze leciał w żyto na dwójkę a później zamawia jeszcze oczyszczający koktajl.
Świat mały, także podczas spożywania posiłku zlokalizowaliśmy forumowego Magnusa z rodziną przechadzających się po ryneczku.
Koniec końców przyjeżdżamy na granicę z Rosiją. Boczkiem boczkiem a i tak trzy godziny zeszły na wwozach i bumagach.
Ludziskom w autach nie zazdroszczę tego dnia bo na moje oko to kolejka na 8-10 godzin się ustawiła a służby wyjątkowo się nie spieszyły.
Po drodze obiad.Tu się zaczęło, zupa ucha, pstrągi, szczupaki, sałatki i ziemniaczki w sześciu wariantach
Szlachta się bawi i w koszta nie wnika.Dobrze ,że lio-żarcie na chacie zostawiłem bo pozmieniało się znacznie w gustach starszych Panów.
IMG_2785.jpg
FullSizeRender 17.jpg
Nażarci jak bele wpadamy do Kaliningradu.
FullSizeRender 7.jpg
Upał jak cholera a zobaczyć coś trzeba.Specjalnego przygotowania na Kaliningrad nie mieliśmy dlatego wypadło na centrum i deptak wzdłuż kanału.
DSC00037.jpg
Ja patrzę a towarzystwo rozsiada się w knajpeczce.Nie no ja jebie, eszpreszszo, strucelek, ciasteczko i kurwa lody na końcu.
Ja wyglądam już jak pączek to na kawie zakończyłem, a tu ruble się sypią jak śnieg w Alpach.
IMG_2821.JPG
W granicach 17 zameldowaliśmy się na bramkach Kurszskaja kosa .Bileciki wjazdu do parku i dalej przez Mierzeje Kurońską.
Cała mierzeja ma 98 km długości i od 400m do 3800m szerokości.
Mniej więcej połowa na terenie Rosji i połowa na terenie Litwy.
Wylądowaliśmy w malutkiej wiosce Rybachy.Było tam wszystko co trzeba.
Sklep Kooperator i suszone rybki.Miłe sklepowe w fartuchach.Ludzie dla których kulturalne spożywanie na schodkach nie powoduje lamentu.Były też krótkie pogawędki z lokalesami okraszone uśmiechami.
Warzywniak z lanym browarem na zamykane plastikowe butelki.Wszystko pięknie.No może raz w pewne zakłopotanie wprowadziła nas Pani w słusznym wieku rzucając coś w stylu "dajcie łyka" powodując niezły popłoch w drużynie.
Wyglądała w stylu Kazikowej Celiny.... Burza włosów, dłonie kołysały się jak egzotyczne kwiaty i mętny wzrok.Grzesiek skierował ją do naszego kamandira Ropucha, ale co on dalej zrobił to już zostało ich słodkim sekretem.
Robiło się późno także plażę zostawiliśmy na kolejny dzień a ja oddałem się szopingowi aby stworzyć nastrój na miły wieczór.
Napoje i zakąska na bogato
FullSizeRender 35.jpg
Najprawdziwsza świninka na zakąskę
IMG_2833.JPG
Po takim posiłku moje trójglicerydy zaczęły się rozmnażać a dookólna cisza w przybytku a la agro pozwalała na głęboki sen:-)