Wątek: Iran 2015
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25.10.2016, 10:47   #25
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

Przejechałem się jeszcze kawałek wzdłuż wybrzeża i zaczynałem trochę żałować, że pchałem się w te rejony. Pogoda była marna, samo morze niedostępne, architektura niezbyt atrakcyjna, krajobrazy fajne, ale ponieważ nastawiałem się na efekt „wielkiego wow” byłem trochę zawiedzony. Spojrzałem na mapę i przypomniałem sobie o Masuleh, wiosce, o której przeczytałem, że wygląda „jak z pocztówki”. Dodatkowo wiodła tam jakaś biała droga przez góry.




Nim zrobiło się fajnie przejechałem przez kilka zupełnie nieciekawych miasteczek, a następnie wjechałem w góry. A raczej w wielką chmurę. Widoczność minimalna, nawet miejscowi kierowcy jeździli bardzo ostrożnie, niemniej, byli też użytkownicy motocykli, którzy w takich warunkach jeździli z pasażerem, bez kasków i świateł.




Oczywiście wszystko ma swój koniec, po przejechaniu pierwszego pasma gór skończyły się chmury i wyszło słońce. Okazało się, że jest naprawdę prze-pięk-nie.




Jeszcze fajniej było gdy zacząłem się zbliżać do chmury, która oblewała pobliskie szczyty. Z chmury wyjechał jakiś miejscowy kozak bez kasku, ale za to z pasażerem, więc nie spodziewałem się niczego stresującego.




Aż wjechałem w tę chmurę…. Akurat ten kawałek był w budowie, więc oprócz strachu, że się zgubię, spadnę w przepaść, wjadę w samochód bez świateł wkręciłem sobie jeszcze wjazd w jakiś lej czy koparkę. Prędkość spadła do 10 kilometrów na godzinę, zatrzymywałem też każdy napotkany samochód aby upewnić się, że jadę w dobrym kierunku. Po godzinie byłem na miejscu. Faktycznie, bardzo ładnie.


Pozostało mi tylko znalezienie taniego noclegu, co początkowo szło mi opornie, do kompletu zaliczyłem paskudną parkingówkę, deszcz ciągle padał, ktoś chciał mnie naciągnąć parking i spanie w drewnianej budzie bez wstawionych drzwi i okien, aż wreszcie z opresji wybawił mnie Khabib.

Khabib to biznesmen, na stałe mieszka w Dubaju, do Iranu wraca na wakacje, które spędza z kumplami i swoim bratem. Jeżdżą samochodem gdzie ich dusza poniesie i świetnie się bawią. Spotkałem ich kilka godzin wcześniej podczas jakiegoś postoju w górach. Teraz wpadliśmy na siebie drugi raz.

Po pierwsze, zrozumiałem ile ma mnie kosztować parking i nocleg we wspomnianej budzie z drewna – od razu podziękowałem. Po drugie, mój kolega wytłumaczył żołnierzowi na stróżówce to czego ja nie byłem mu w stanie wyłuszczyć przez co zostałem odprawiony w kwitkiem. Mianowicie, motocykl zostaje przed ich okienkiem, a ja wrócę wieczorem po rzeczy i gdzieś rozbije namiot. Gdy usłyszeli to samo po persku, od razu się zgodzili, jeszcze wskazali mi gdzie mam ten namiot rozbić.

Samo miasteczko to takie Zakopane. Pełno knajpek z żarciem i sklepików z pamiątkami. Dodatkową atrakcją byłem ja – ludzie robili mi zdjęcia, albo po prostu, robili sobie zdjęcia ze mną. Jedzenie tak pachniało, że po prostu zjadłem dwa obiady, w dwóch różnych knajpach, nakupowałem pamiątek do domu i pogadałem z synem właściciela jednej z knajp.



W Masuleh, jeżeli ktoś nie je, albo nie kupuje jakiś pamiątek to na pewno robi sobie zdjęcie.

Nocleg wskazany przez żołnierza (a może i policjanta) znajdował się na tarasie restauracji. Ktoś z obsługi skasował mnie za pobyt, długo musiałem się targować tak aby zapłacić trochę mniej niż cała perska rodzina. Po prostu, to miejsce, wieczorem, z jadłodajni zamieniało się w kemping czynny do 10 następnego dnia.

Miałem też sposobność odbyć trochę krępującą rozmowę o polskich kobietach. Czy łatwe, czy ładne, a czy w ogóle, to nie znam jakieś dziewczyny, która by chciała wyjść za mąż za drobną opłatą. Mimo, iż cierpliwe tłumaczyłem procedury oraz to, że w sumie, dla kogokolwiek spoza strefy Schengen to nie jest takie łatwe mój rozmówca był coraz bardziej natarczywy. Rozmowa już dawno straciła swój sens, ale nie miałem odwagi sam jej skończyć. Pewnie dlatego, że tego samego dnia, ktoś na ulicy, w odpowiedzi na to, że jestem z Polski wykrzyczał mi twarz

– Twój kraj odmówił mi wizy

Gdy wreszcie wyczerpałem ciekawość zaczepiło mnie dwóch studentów. Byli to swoi ludzie – motocykliści. Na dwóch, kompletnie nieprzygotowanych (w sensie, bez żadnych akcesoriów) 250 wyskoczyli ze swojego miasta pojeździć przez weekend po górach. Jeździli tylko po szutrach, spakowani w jeden plecak, który zawierał: namiot, dwa koce, nóz, widelec, maszynkę gazową, czajnik do herbaty. I jeszcze kask.



Powoli przyzwyczajałem się do picia herbaty. Piłem po kilka litrów dziennie, rozmawiając o różnych rzeczach. Czasem moi nowi znajomi mówili świetnym angielskim, czasem znali ledwo kilka słów. Zawsze mieli za to herbatę, z czajnika, z termosu, z samowaru. Zawsze byli bardzo sympatyczni.

Znacznie więcej fotek (wklejanie ich na forum to kara) na blogu:

http://moto.elban.net/2015/08/22/masuleh/
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem