Wątek: Iran 2015
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.03.2016, 00:10   #22
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

ze zdjęciami: http://moto.elban.net/2015/08/21/nad...jskiego-morza/

Próbowałem znaleźć sobie miejsce w Sarein, miejscowości, którą mi polecali miejscowi. Miało być ładnie, fajnie, źródła termalne i tym podobne atrakcje. Była masowa turystyka, nawet z szyldami po angielsku. Straciłem na dojazd tam kilka godzin, przez co do Astary, miasta na wybrzeżu morza kaspijskiego dotarłem po zmroku.

Sam brak słońca nie był kłopotem, z Ardabil do Astary prowadzi kawałek autostrady i ekspresowej drogi górskiej – oba odcinki są na prawie całej długości oświetlone.

Przed wyjazdem, ktoś napisał mi, że mój pomysł na Iran jest wykonalny, pod warunkiem, że wykaże się asertywnością. Już drugiego dnia wiedziałem, że to będzie bardzo trudne.

Niby tylko tankujesz, a właściciel stacji zaprasza Cię na owoce i herbatę do budynku.W europie te budy przy dystrybutorach to są sklepy z hod-dogami i jakimś szajsem. W Iranie służą do picia herbaty z zaproszonymi gośćmi. Zamiast pięciu minut tankowanie trwa czterdzieści, ale trudno ten czas uznać za stracony.

W Iranie jest masa motocykli, ale praktycznie nie ma motocyklistów. To po prostu pojazdy dla ludzi, których nie stać na samochód. Nikt nikogo nie pozdrawia, nie jeździ w kaskach nie mówiąc już o odzieży ochronnej. Występują w kilku typach, w większości są koszmarnie zaniedbane. Zatrzymałem się też pomóc jakiemuś gościowi, któremu rozsypał się motocykl. Jego 250 (większe są zabronione) w stylu enduro straciła sprężynę amortyzatora – po prostu wypadła. We dwóch podnieśliśmy kanapę, gość ją gdzieś włożył, nic nie dokręcił, usiadł na sprzęcie i gestami chciał uzyskać potwierdzenie, że taka prowizorka ma szanse powodzenia. Pokręciłem głową:

– Bez szans

Uśmiechnął się, odpalił maszynę i ruszył. Kilometr dalej łapał stopa. Jego łańcuch nigdy nie widział smaru, nigdy też nie był naciągnięty. Tu i ówdzie wisiał porwane wiązki instalacji elektrycznej. Tragedia.

Duże motocykle to trudne i drogie hobby a legalnie można na nich jeździć w piątki (tłumacząc na europejski – w niedziele). Rejestracja, poza numerem, posiada zdjęcie osoby upoważnionej do jazdy.

W pierwszych dniach podróży ruch drogowy był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Wydawało mi się, że Persowie to tacy Słoweńcy. Czasem lekko narwani, ale ogólnie jeżdżący bardzo przepisowo i przewidywanie. Owszem, od czasu do czasu trafiałem na jakąś niespodziankę – na jednym ze zjazdów zatrzymał mnie spory korek. Długo nie mogłem zorientować się co się stało, aż wreszcie zauważyłem pozującą parę młodą. Orszak weselny zrobił sobie postój na fotki.

Dopiero późniejsze dni pokazały mi jak bardzo się myliłem w ocenie miejscowych kierowców.

Nocleg w Astarze znalazłem bardzo gładko, na pierwszym skrzyżowaniu w mieście powitał mnie znak z kierunkowskazem na kemping.

Nawet mnie to ucieszyło, bo przeczytałem gdzieś, że na wybrzeżu atmosfera jest trochę bardziej luźna, młodzież przyjeżdża odpoczywać, tak więc liczyłem, że kemping w środku lata może być miejscem gdzie nawiąże jakieś znajomości. Sama miejscówka była pełna rodzin – Persowie uwielbiają rodzinne wypady za miasto – wszyscy mają takie same namioty, które ładują na dach swojego samochodu. Do kompletu dorzucają samowar lub czajnik na herbatę, kilka kocy, jedzenie i ruszają w jakieś ładne miejsce. Namiot można rozbić praktycznie wszędzie (czasem zdarzają się znaki zakazu rozbijania namiotów), samych kempingów jest raczej niewiele i nie oferują one nic za co było by warto zapłacić. Infrastruktura to co najwyżej ubikacje i zlew z zimną wodą.

Nie wiem co skłania ludzi do przyjazdu do Astary na ten kemping. Ja nie znalazłem tam nic ciekawego, miasto jest raczej brzydkie, w okolicy nie ma nic. Naprawdę. Nic. Można sobie wypić herbatę z wielkiego samowaru albo wyskoczyć do miasta na mięso z grilla.

Kolejne przyjazne gesty na każdym kroku upewniły mnie w przekonaniu, że kierunek podróży dobrze wybrałem. Gość, z którym przypadkowo zjadłem obiad przy jednym stoliku stargował dla mnie cenę posiłku. Ktoś zaprowadził mnie do lokalnego mistrza od kart SIM, który miał uruchomić mają feralną kartę – niestety – bez powodzenia. Dostałem masę owoców, kilka papierosów, herbatę, ktoś inny wysłał ze swojego konta maila do mojej dziewczyny.

Między bajki natomiast można włożyć luźniejszą atmosferę – plaże są puste, nie ma na nich żadnych knajp, nie znalazłem żadnego miejsca, w którym mógłbym zjeść patrząc na morze lub chociaż wypić herbatę, straszą też znaki zakazu kąpieli. Trochę mnie to zawiodło, bo liczyłem na chillout nad morzem po kilku intensywnych dniach. Postanowiłem następnego dnia dać ostatnią szansę wybrzeżu…
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem