Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.09.2013, 15:52   #44
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 3 min 21 s
Domyślnie

Delektujemy się widokami podlaskich wsi, suniemy powoli na północ, do Kruszynian.



Nachodzi mnie refleksja, że postrzeganie „ściany wschodniej” przez ludzi z moich okolic (czyli „ściany zachodniej” jest totalnie błędne.
I niesprawiedliwe. Obiegowa opinia to „bida z nędzą”, a tymczasem…
Może faktycznie za bogato nie jest, ale pięknie, czysto i zadbanie. I mówię tu tylko o tym, co widać oczyma, bo o charakterze Podlasiaków to można by pewnie książkę napisać

Oj, zmieniłam i ja swoje poglądy

Szuterkami dobijamy do Kruszynian, gdzie z koreańską wycieczką oglądamy cmentarz, bardzo klimatyczny:





(gdzie BTW pojawia się często jedne z forumowych nazwisk)

a następnie z wycieczką brytyjską meczet:





litujemy się nad wycieczką i nasze buty zostawiamy na zewnątrz, a nie w korytarzu



puścili nas w skarpetkach



Po meczecie oprowadza lokalny Tatar, trafiła nam się przemowa po angielsku, a raczej czymś co miało chyba być angielskim



W Kruszynianach nie ma już na stałe imama, zostały zdaje się tylko 2 rodziny tatarskie…

Po zwiedzaniu lądujemy vis a vis w „Tatarskiej jurcie”, gdzie co prawda tanio nie jest, ale dobrze karmią zupełnie nieznanymi mi rzeczami… Szkoda tylko , że nie ma baraniny ani jagnięciny…



w jurcie:





Po bardzo sytym obiedzie nie bardzo chce nam się ruszyć, siedzimy, pijemy fantastyczny domowy kompot z porzeczek i Raf wypala „Wiesz Jagna, nie sądziłem, że zajedziemy tak daleko”.

Bo to już prawie końcowy punkt wyjazdu. Zaraz trzeba zacząć wracać… Jest czwartek, a sobota wieczór musimy być w Lubaczowie po auto.

Ale na razie jeszcze trochę na północ, do Krynek, gdzie Raf koniecznie chce mieć fotkę na drugim największym rondzie w Europie.

To jedziemy:





Jest cudnie!







W Krynkach chcemy zatankować, znaczy Raf musi, ja chcę. Ale gdzie? W końcu za pomocą lokalesów odnajdujemy niewielką stacyjkę, dystrybutory są, ale nikogo nie ma… jest nawet otwarta kasa! W końcu z budynku obok wychodzi jakiś człowiek i nas kasuje. I na nasze zdziwienie odpowiada: no przecież jest numer telefonu na ścianie wymalowany, jakby co!

No i słynne rondo:



11 wyjazdów!



Z Krynek kierujemy się na Puszczę Knyszyńską, gdzie przejazd zabiera nam nieco więcej czasu, niż zamierzaliśmy, bo jest miejscami trochę błotniście.

Jagna uparcie (oraz z bananem na twarzy) bierze wszystkie kałuże środkiem, Raf wymija
Jedna z kałuż okazuje się nieco głębsza niż to wyglądało, a wyjazd z niej dość stromy i w dodatku na środku sterczy sobie wielki korzeń.
Jagna wykonuje swój tradycyjny manewr, czyli się wystrasza i odejmuje gazu, zamiast dodać, no i koło nie wskakuje na korzeń tylko klinuje się przed nim.
DR leci sobie powolutku, powolutku na lewy bok, a Jagna usiłuje ratować sytuację, czyli podpiera się lewą nogą.
No cóż, niezbyt jest miło, kiedy błoto wlewa się do wysokiego buta od góry…
Upadek DR chwilowo powstrzymany, jednak kąt nachylenia niebezpiecznie zbliża się do 45 stopni, a w głowie Jagny jedna myśl „Jeśli on teraz wyciągnie aparat zamiast szybko podbiec, to ja….”
Ale podbiegł

Reszta kałuż została pokonana bez większych problemów

Zajechaliśmy do monastyru w Supraślu:







jest właśnie remontowany, warto!

Sam Supraśl też przyjemny:



Z Supraśla nie do końca wyjechaliśmy tak jak chcieliśmy, ale było ładnie:







Ominęliśmy Białystok jakimiś szutrami i dalej już głównym asfaltem na Bielsk Podlaski, bo się późno zrobiło

No i zawitaliśmy u Podlasiaków:





A na honorowym miejscu stał weselny prezent od ekipy „Slunskiej Rajzy do Rusyje”



cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem