Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.01.2019, 19:21   #13
Grzechu2012
 
Grzechu2012's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 908
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
Grzechu2012 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 8 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Jedziemy
Poranna pobudka o 5 rano!
Szybka toaleta..
Bagaż na motocykle i w drogę. Bez śniadania bo mieliśmy zjeść jak przekroczymy granice Białoruska-Rosyjską.
Daleko nie było, dosłownie kilkadziesiąt kilometrów. Standardowo dokumenty do kontroli, jakieś 20-30min czekania i pogranicznik wychodzi z papierami. Ja już uradowany że jedziemy dalej i Rosjia stoi dla nas otworem, ale on oddaje dokumenty i mówi że musimy jechać na granice paręnaście km dalej. Najlepiej za tym samochodem co właśnie pojechał i do powiedział ze pewnie go dogonicie..
Zatem na szybko zapakowaliśmy i gonimy auto co odjechało parę minut przed nami. Im się chyba spieszyło bardziej niż nam bo dogonić było trudno ale spotkaliśmy się w końcu. Suma Summarum dojechaliśmy do trój styku granic. Białorusko-ukraińsko-rosyjskiej..
Masakra samochodów stoi kilka to też się nie pchamy na przód bo powinno pójść szybko. Po pół godziny idę pogadać z chłopakami z busa, co się dzieje? Mówią że zmiana warty i czekamy..
I standardowo „od kuda do kuda”, mówię że z Polszy..
To pytają jak u nas się żyje?.
Mówię że w miarę ok..
A czy u nas praca jest?
Mówię że praca jest ale ludzi do pracy niema, zażartowałem przyjeżdżajcie do nas bo nasi wyjechali za granicę.
Coś tam jeszcze pogadali, ale nie zrozumiałem tak więc tylko pokiwałem głową i poszedłem do Michała.
Taki już ze mnie lingwista haha
Powoli się wyrabiam.
Nic tak nie nauczy jak praktyka.
Pokrótce:
Po 2h stania przyszła nasza kolej i w sumie z papierami na granicy, czekaniem na odprawę wyszło około 5h. Na razie mój najgorszy czas graniczny. A miało być szybko 🙁
Reszta dnia minęła szybko bo ustalenie było że jedziemy do godziny 18 i szukamy noclegu. Udało się bez problemu bo za Briańskiem było mnóstwo gastinic..
To co najlepsze jest na wschodzie to mili ludzie, ceny paliwa poniżej 2 złotych, podobnie tez tak noclegi tanie, tym bardziej ze jedziemy od rana do wieczora ciężko jest jeszcze szukać miejsca na namiot, zrobić kolacje i zaplanować kolejny dzień.
Nocleg na 2 osoby 40pln, kolacja 10pln plus butelka dobrego koniku za kolejne 20pln. Porównując do cen polskich to wychodzi całkiem nieźle, mi się bardzo podoba..
Z Brańska dalej jedziemy na Saratow, odległości są duże w Rosji także niestety nie udaje nam się dojechać bo już jest późno i bierzemy pierwszy lepszy nocleg. Szalu niema, ale tylko aby się przespać od 21 do 6 rano nam wystarczy. Motocykle pod dachem w garażu, brama zamknięta czyli bezpiecznie i bez zmartwień. Dostaliśmy łoże małżeńskie, no trudno, jedziemy we dwóch jesteśmy zdani tylko na siebie to i nie takie sytuacje będą nam dane razem przeżyć. To też po kolacji, krótkich pogadankach idziemy spać.
O poranku, pobudka o 5 czyli jakieś 5:30 kuchenka w ruch, kawa parzona, oczywiście z domu bo na wschodzie tylko rozpuszczalna. Pakowanie sakw i w drogę bo ten dzień ambitnie rozgrywamy. Jedziemy na Kazachstan.
W domu na google maps, w trasie navi. Tyle urządzeń włącznie z telefonem nie może się mylić. Jedziemy na najbliższe przejście graniczne Rosja-Kazachstan w miejscowości Ozinki..
Michała nawigacja w zasadzie też garmin ale ma nowszą mapę i wskazuje żeby jechać 80km dalej na Samarę. Niestety za moją decyzją olewamy jej wskazówki i jedziemy na moją. Do tej pory się nie myliła, tutaj też się nie myliła kierowała nas bardzo dobrze z tym że droga przez najbliższe 300km wyglądała jak po wojnie. Dziury, później jeszcze większe dziury, ogólnie masakra. Jedziemy przez pół dnia 40-50 km/h oczywiście zapomniałem dodać że w Saratowie też był korek i telepaliśmy się w upale przez całe miasto żeby tylko wyjechać na Ozinki. Taka ta już moja nawigacja już jest że ciągnie przez centrum miasta, a żeby później przejechać się dziurami dla równowagi.
Po ciężkim dniu granice przebiegają nam nad wyraz szybko, bez problemu, sympatycznie. Pogoda mimo zimna w trasie też dopisuje bo przynajmniej nie pada, raz 9 stopni, raz 30 stopni niema lekko. Ale takie jest ciężkie enduro..
Kazachstan!
Jedziemy szutrem bo właśnie szykują nasypy pod nowiuśki asfalt i tak w piachu i kurzu jedziemy parędziesiąt kilometrów żeby wyjechać na asfalt jak stół, gładki i prosty do samego Aralska/Aralu czy Oralu, kwestia tłumaczenia ale te z mapy i znaków najbardziej nam przypada do gustu. Nie wiem dlaczego.
Miasto mijamy bokiem i szukamy noclegu na wylocie, wcześnie nie jest ale zasadniczo jak w pozostałych dniach, zależy nam tylko na prysznicu i łożu. Rano i tak jesteśmy już w siodle żeby dojechać do celu bo Kazachstan też traktujemy jako tranzyt. Pokój znowu na piętrze w jedynym miejscu na wylocie z miasta. Ale jest sympatycznie, nawet chyba byliśmy sami w hostelu. Na kolacje zamawiamy gulasz, koniak i łapiemy trochę internetu. W sumie nic więcej się nie dzieje.
Z rana szybko robię kawę, ogarniamy się, pakujemy i na stację na jakąś bułkę, rogalika, cokolwiek na śniadanie. Przy okazji zaczepiamy lokalnych kolesi o kartę sim z internetem. Jak najbardziej pomocni są, z tym że tego samego dnia nie działa mi w ogóle internet i tak przez resztę wyjazdu. Ale przynajmniej numer Kazachski mam. Jakby ktoś chciał mogę odstąpić jakby się wybierał w te rejony.
Pijemy kolejną kawę i ognia bo jest długa droga przed nami, a jeszcze więcej kilometrów..
Dzisiejszy plan to Aktobe. Założenie było że jedziemy tylko do godziny 18 później szukamy gdzie spać..
Aktobe wypadała trochę wcześniej ale decyzja była że ogarniamy nocleg w centrum i idziemy pochodzić dla odmiany niż tylko siedzieć skulonym na motocyklu, oraz zjeść coś lokalnego. Plan tego dnia został zrealizowaliśmy w 100% bo po kilku dniach jedzenia byle czego tu trafiliśmy na fajne jedzenie, najważniejsze że ciepłe i smaczne. Później krótki spacer po okolicy i na pokój. Trzeba zrobić pranie, ogarnąć internety które działają tylko w holu i zaplanować co dalej..
Aha i dla odmiany, że zajechaliśmy wcześniej to zjedliśmy późny obiad i normalną kolację, a nie jak zawsze śniadanie i kolację co trochę nam opuszcza morale i stan psycho-fizyczny w podróży.
Oczywiście rozprawiamy każdego dnia że to ostatni raz że teraz na obiad nawet w polu zatrzymujemy się o 14. Ale droga i tak weryfikuje wszytko..
Aktobe to bardzo fajne miasto, mnie się osobiście podobało. Duża różnica jest między stepem, a miastem...Bardzo dużo białych twarzy, czego już w głębi Kazachstanu oraz wchodzie nie widać było. Tutaj jak zwykle rano 6 najpóźniej 7 wyjazd. Znowu dźwigać ciężkie torby, troczyć to wszystko z motocyklem. Ale taki nasz już los podróżnika..
A z drugiej strony,
Jedyne zmartwienie to paliwo, zjeść i spać. Byle jak, byle gdzie aby do przodu.
Strasznie to wspaniałe uczycie w porównaniu z codzienną pogonią za pieniądzem i uśmiechaniem się do ludzi którzy i tak Cię nie szanują.
Niema nic wspanialszego niż rodzina i Dom do którego serce rwie. Ale droga jest jak drugi dom dla duszy, bez fałszu i zazdrości. Ona uszczęśliwia, a zarazem potrafi skarcić bardzo mocno..
Strasznie to dziwne połączenie, masochizmu, ekstazy, pokory i radości.
Bajkonur.
Stacja kosmiczna, stad startował Juri Gagarin, pierwszy człowiek w kosmosie.
Pamiętam z podstawówki. Uczyli nas tego. Fajnie wiedzieć że takie cuda dzieją się w miejscu w którym jestem, a raczej jesteśmy obaj z moim kompanem podróży Michaiłem, tak się zaaklimatyzował na wchodzie że inaczej nie pozwala do siebie mówić (żarcik oczywiście).
Nocleg wybieramy nad jeziorem, małe jezioro ale dmucha jak nad morzem..
Dmucha mocno ale żar leje się z nieba, żeby rozbić namiot w dobrym miejscu musimy trochę krążyć po okolicy. Ja oczywiście zaliczam kontakt z pisakiem bo zamiast na spokojnie rozejrzeć się i nie pchać w pustynie to wybieram jak najszybsze (najgorsze) rozwiązanie. Na załadowanym koniu pod dach jednak ciężko jest w piachu jechać mimo że podpierasz się nóżkami to wysoki środek ciężkości szybko sprowadza do parteru.
Dzisiaj namiot. Tak trochę żeby wchłonąć natury, dziczy i zaznać relaksu w plenerze. Zalewamy liofilki, robimy fotki i w namioty bo już zachód. A rano jak zwykle kolejne kilometry. Długie, nudne kilometry!
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 027.JPG (488.9 KB, 56 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_4564.JPG (318.2 KB, 40 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_4570.JPG (585.5 KB, 46 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 141.jpg (502.7 KB, 47 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 145.jpg (741.2 KB, 47 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 159.jpg (886.2 KB, 45 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 169.jpg (1.01 MB, 48 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 194.jpg (517.4 KB, 45 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 218.jpg (1,012.4 KB, 47 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 202.jpg (804.5 KB, 34 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 164.jpg (525.7 KB, 32 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 182.jpg (1.02 MB, 39 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 190.jpg (854.5 KB, 45 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 205.jpg (898.6 KB, 41 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 219.jpg (1.04 MB, 47 wyświetleń)
__________________
www.grzechunakolach.pl
Grzechu2012 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem