Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.09.2017, 18:02   #130
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,813
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 1 dzień 3 godz 47 min 34 s
Domyślnie

Pobudka. Wcinamy śniadanie i pakujemy motocykle. Powoli mamy zamiar zmierzać w kierunku Morza Kaspijskiego łapiąc po drodze jakieś ciekawe punkty. Marzymy o chłodnym poranku w Armenii ale to jeszcze kawał drogi. Motocykle spakowane i wyjeżdżamy żegnając się z Shiraz. To fajne miejsce. Pierwszy punkt na naszej trasie to wodospady Margoon położone jakieś 250 km od bazy w Shiraz. Oczywiście ciągniemy ścieżkami mało uczęszczanymi i leci się bardzo dobrze. Po godzince robimy pierwszy postój na tankowanie i łyk wody. Jest wyraźnie chłodniej, droga fajnie się wije pośród wzgórz a temperatura spadła do szokujących 25 stopni. Jedziemy na północ.













Droga dzisiaj idzie nam naprawdę.świetnie i dość szybko dolatujemy do wodospadów. Zostawiamy motocykle dolatując najbliżej jak się da. Od parkingu czeka nas kilkunastominutowy spacer co niezbyt mi się.uśmiecha gdyż tutaj znów jest gorąco. Lecimy więc w kierunku, który wskazują znaki. Droga wiedzie chodnikiem, który jednocześnie jest rodzajem murka oporowego gdy nagle tuż przed moimi stopami spada na drogę wąż długości około metra.



Posrałem się.prawie ale na szczęście gad szybko zmyka w dół zbocza i chowa się.między skałami. Dalszą drogę pokonuję już jednak zwracając baczną.uwagę na otoczenie. Więcej incydentów nie ma. Po drodze mijamy handlarzy oferujących różne napitki i jakieś żarcie ale my lecimy dalej. Marzę o schłodzeniu się w wodzie i pomiędzy drzewami dostrzegam pierwsze małe bajorka. Słychać też już szum spadającej wody. Raczej szelest niż szum. Dziwne jak na wodospad.









Zbliżamy się pomału i naszym oczom najpierw ukazuje się.małe jeziorko po którym Irańczycy pływają.pontonami, na materacach i czym kto dysponuje.



Woda cieknie jakby zewsząd.







Nie jest to klasyczny wodospad gdzie woda spada korytem rzeki w dół. To raczej wygląda jakby u góry było jezioro przez którego brzegi woda przelewa się bardzo szerokim strumieniem. Wygląda to obłędnie.



Oczywiście pakujemy się pod samą.ścianę i z rozkoszą moczymy się pod opadającymi strugami wody. Jest chłodna i przyjemna. Bosssko.



















Na dole jest zbiornik a w zasadzie kilka gdzie gawiedź się chłodzi w cieniu drzew.









Miejscówka jest fantastyczna, wręcz bajkowa. Aż szkoda ruszać dalej ale mamy jeszcze ok 400 km do Daran a Słońce już baaardzo wysoko i zaczynam mieć obawy czy uda się tam dotrzeć. Ruszamy więc dalej. Droga jest bardzo ciekawa, jest pagórkowato mijamy zielone dolinki w których ukryte są małe miasteczka. Zatrzymujemy się.na rozstaju dróg gdzie spożywamy obiad. Jest dość ciekawie bowiem możemy napić się.również.kawy, którą sprzedaje koleś w dziupli obok knajpy, w której jemy. Najedzeni, po kawie ruszamy w dalszą wędrówkę. W Daran znaleźliśmy sobie na necie hotelik o nazwie Tourist Hotel i tam też mamy zamiar zanocować. Czas jednak leci nieubłaganie i zaczynamy gonić bowiem przy wodospadach zeszło nam trochę, potem postoje , obiad i zaczyna się.robić szaro. Wjeżdżamy w góry i nie wierzę w to co odczuwam ale jest mi cholera zimno, mimo tego że temperatura oscyluje wokół 20 stopni moja termoregulacja jest mocno zaburzona bowiem organizm zdążył już przyzwyczaić się.do wysokich Irańskich temperatur a tu nagle z upalnego Shiraz gdzie temperatura wynosiła pod 40 stopni wjechaliśmy w góry gdzie jest dużo chłodniej. Odczuwam to jako zimno ale jestem zadowolony. Lepiej się ubrać niż gotować więc nie ma co narzekać bo trzeba zapitalać.

Nie można jednak zapomnieć że od czasu do czasu przerwa w jeździe jest konieczna więc kolejny ostatni tego dnia postój robimy kilkadziesiąt kilosów od celu naszej podróży. Krajobraz się.zmienia. Mamy już zielone drzewa, łąki trawy no ogólnie ładnie a nawet bardzo ładnie w porównaniu ze spalonym pustynnym krajobrazem południa.





Wreszcie tuż przed zachodem słońca docieramy do Daran i bezbłędnie niemal odnajdujemy nasz hotel. Oczywiście nikt nie kuma w żadnym języku oprócz farsi ale trochę na migi a trochę.po angielsku udaje nam się załatwić nam pokój ze śniadaniem. Logujemy się.szybciutko do pokoju , prysznic , zmiana ciuchów i ogień do miasta. W zasadzie to malutkie miasteczko w prowincji Isfahan. Na główniej ulicy znajdują się.sklepy i kilka lokali z jedzeniem. Siadamy więc w jednym z nich i zamawiamy jakiś lokalny fast food na który czekamy jak w eleganckiej knajpie z pół godziny. W tym czasie robię zakupy w warzywniaku naprzeciwko. Dzień bez słodkiego arbuza byłby stracony więc dziś.na deser będziemy go spożywać. Żarcie nawet niezłe choć nie kumam czemu te ichnie fastfoody są.podawane na zimno. Już kolejny raz jemy uliczne jedzenie ale za każdym razem ciepłe jest co najwyżej mięcho (o ile w ogóle) ale buły zawsze są zimne. Wrzucamy jednak bez wybrzydzania i ruszamy w drogę powrotną łapiąc jeszcze kilka produktów w sklepikach po drodze. Wracamy do hotelu, piwko, arbuzik i spanko. Jutro mamy ambitny plan dotrzeć do wybrzeża Morza Kaspijskiego. Celem jest miejscowość Lahijan położona pomiędzy łańcuchem górskim a morzem. Wszyscy nam mówią że tam jest pięknie i chcemy sami to zobaczyć. Jutro się.przekonamy.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem