Zupełnie niepotrzebnie założyłem chińskiego rotopaxa na ostatnią Rumunię. Zupełnie się nie przydał
Serio. Na każdym kroku tanksztela. Ale jak sobie porównam jazdę w zeszłym roku, a teraz, z tym niepotrzebnym balastem, to... chyba będę go zabierał za każdym razem, bo mając ok 200km zasięgu przy 130-150km od tankowania zaczyna się zagwozdka co robić - wjeżdżać w góry, czy zawrócić te 10-20km do miasta i się dotankować? Bo można się zgubić, bo moto może za dużo spalić, bo może droga być nieprzejezdna i dystans urośnie x2, bo może po drodze będzie jakaś fajna ślepa odnoga, którą warto wjechać, może się trafi jakiś atak na szczyt. Luz psychiczny nieporównywalny. Zamontowałem to byle jak, mocowanie wytrzymało bez zająknięcia. Niewątpliwym plusem jest też to, że świetnie się toto nadaje jako podstawka centralna pod moto przy paciaku - testowane kilka razy.
A huska jak zawsze paliła 5,5-6l/100km, tak teraz średnio 4,3
