Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.04.2019, 16:07   #244
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,240
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 5 godz 14 min 35 s
Domyślnie

Wtorek 22.08.2018

Rano samopoczucie mamy o niebo lepsze chociaż momentami jest mi jeszcze słabo. Poprawia mi się jak już siedzę na Trampku i lecimy. Jedziemy prosto do Doliny Bartang, zachód Tadżykistanu olewamy. Mnie zresztą jazda wzdłuż rzeki Panj wystarczająco znużyła więc mam nadzieję, że Bartang zaspokoi moje oczy.




Po drodze oczywiście odhaczamy kontrole paszportów. Przy okazji dzieciaczki otrzymują od nas balony



Odżyłam. Choróbsko odpuściło. Na dodatek trasa jest coraz fajniejsza, ładniejsza. Toalnie inaczej jak w Korytarzu Wachańskim.
Droga wije się wzdłuż skał, przy rzece. Nikogo na drodze nie spotykamy.
Tutaj jakoś bardziej odczuwam potęgę gór.





Każdy jedzie swoim tempem bo i tak co rusz ktoś zatrzymuje się na fotkę.
Nie sposób ich zresztą nie robić







Sielanka długo nie trwała. Łukasz łapie kapcia. To już trzeci kapeć w Afryce ale pierwszy dotyczący tylnej gumy. Oczywiście, musiało nas to spotkać na otwartej przestrzeni, bez grama cienia.
Naprawa trochę trwa. Towarzyszy nam gorąc i szum Bartangu.




Po ogarnięciu kapcia jedziemy dalej. Za jakiś czas głód daje po sobie znać. Robimy więc pauzę w cieniu na małe szamanie, siku, kupkę i kto tam co chce.
Ja sobie zwiedziłam kamienną chatkę.





Wypoczęci ciśniemy dalej. Niebawem będzie się trzeba rozglądać za jakimś noclegiem. Kto wie, może znajdziemy taką opuszczoną chatkę na nocleg?
Niestety na naszej drodze pojawia się znak ostrzegawczy.



Okazuje się, że rzeka zabrała drogę. Nie zauważamy opcji objazdu pierwszego osuwiska i przeprawiamy się boczkiem bo kamulcach.



Mi się zachciało gwiazdorzyć i postanawiam sama przeprawić swój motocykl. Chłopaki asekurują cobym do rzeki nie wleciała. Niestety w pewnym momencie nie trafiam nogą na kamień i przewracam się na lewą stronę. Zresztą, zobaczcie sami...


Malowanie Trampka było urocze. Mimo namawiania do nie zmywania błota postanawiam jednak to usunąć. Na całe kurna szczęście bo błotko po zastygnięciu było jak cement. Zresztą musiałam też sprać to ze spodni bo nie mało to ważyło.




Pośmialiśmy się, fajnie było ale trzeba lecieć dalej.
Napotykamy terenówki. One zawracają, nie są wstanie przejechać dalej.



Nam się udaje. Zerwanej drogi zostało tak z metr, idealnie się mieścimy. Zadowoleni, że nam się poszczęściło ciśniemy dalej.
Radość nie trwała długo. Droga się ponownie kończy. Teraz pozostaje nam już jedynie przeprawa korytem rzeki.



W sumie nawet nam przez myśl nie przeszło aby zawrócić. Wyszła z tego spontaniczna przeprawa w poszukiwaniu drogi choć momentami nie było wesoło.
Tak to wyglądało.



Spędziliśmy tam dość sporo czasu. Ja zostałam przy motocyklach, chłopaki walczyli z kamulcami. Słońce zaszło, księżyc wylazł zza gór. Momentami nie wiedziałam co się dzieje z przodu. Nic nie było słychać oprócz szumu rzeki, nic nie było widać oprócz księżyca.
Na szczęście pojawił się lokales. Biegł truchcikiem do domu. Postanowił nam pomóc i zwołał brata. W końcu udało się przenieść motocykle na normalny grunt. Dzięki Pamirczykom szukanie noclegu mieliśmy z głowy. Zaprosili nas w swoje skromne progi




Przejechane 190 km
zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem