Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.01.2012, 18:59   #18
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 6 min 11 s
Domyślnie Turcja dzien IV

Dzien IV.
Turcja/ popludnie c.d. Poczatek dnia V

Dianka:DSC_0231.jpg
W miasteczku Izmit, które przepięknie jest położone nad morzem Marmara, spotykamy motocyklistów. Dwóch z nich podobnie jak i my są na Afrykach, trzeci był na Transalpie. Zatrzymali nas i zaczęliśmy rozmawiać. Zaprosili nas na kemping, na którym mieli sie spotkac lokalni fani motocykli enduro i adventure. Jak nam dokładniej wytłumaczyli mają sie tam spotkać po to by ćwiczyć techniki jazdy i jazdę na track-pointy. Pojechaliśmy z nimi. Najpierw po piwo i jedzenie. Krzysiek zatankował motocykl do pełna a później przepiękną kreta droga wśród zielonych gór, która biegła nad brzegiem jeziora do miejscowości Kocaeli.

Kolasek:
Sam nie wiem jak to sie stało, ale kilka razy zjeżdżałem z autostrady starając się odnaleźć jakieś miejsce żeby odetchnąć od upału i pieprzonej tarki na drodze, przejeżdżając przez jakieś miasteczko dogoniły nas trzy motocykle, no jak zobaczyłem Afyki to oczywiście sie zatrzymaliśmy, zresztą chłopaki dawali znaki.
Okazało sie, ze to ekipa nazywająca sie „RA adventure riders”( chyba nie jestem pewien), spędza kilka dni razem i widząc nas pomyśleli, ze na pewno chętnie poznalibyśmy trochę Turcji szczególnie jeśli jedziemy z.. Irlandii, zdziwili się jeszcze bardziej kiedy im powiedzieliśmy, ze jesteśmy Polakami . Cetin który najlepiej mówił po angielsku wytłumaczył nam ideę tego weekendu, ot spotkać sie i pojeździć po górach, jazda miała trwać cały kolejny dzień i część niedzieli, nam zaoferowali dołączenie się do zabawy lub po prostu integracje(ja od razu pomyślałem o alko-integracji) czyli mogliśmy sobie wypocząć i wyluzować razem z nimi a rano wziąć udział w ćwiczeniach lub jechać dalej.
Zgodziliśmy się. Umówiliśmy, sie ze my razem z jednym z chłopaków pojedziemy na zakupy a reszta dołączy do nas pod marketem. Pojechał z nami kolega, znający dwa słowa po angielsku co nie było wielkim kłopotem jeśli się rozmawiało o AT, po zakupieniu piwka i jedzenia czekając na reszt kolega wypił szybkie piwko po czym spotkaliśmy pozostałą dwójkę i rozpoczęliśmy super widokową drogę w góry. Trasa bomba, po drodze najmłodszy z Turków jadący na trampku zaszarżował za bardzo i wylądował niegroźnie na szczęście w rowie, ot zdarza się. Zapowiadał sie miły wieczór z piwkiem i ogniskiem gdzieś w górach......DSC_0303.jpg
Dianka:

W miejscu gdzie mieliśmy zostać na noc miało nie być prysznica więc po drodze zatrzymaliśmy sie w jakimś ośrodku wypoczynkowym z bungalowami do wynajęcia (przyjaciele naszych Turków prowadzili ten ośrodek). Niezwykle mili właściciele pozwolili nam skorzystać z prysznica w jednym z domków. Podano nam świeży czaj, poczęstowano przepysznymi Tureckimi ciasteczkami słodkimi jak sam... no słodziutkie były. Czaj w Turcji przygotowuje się w specjalnym dwupoziomowym naczyniu (demli). W dolnej części gotuje się wodę, a w górnym praży na sucho liście herbaty. Następnie dolewa się wrzącej wody do górnej części. Po około 20 minutach zaparzania na wolnym ogniu herbata jest gotowa. Od tej herbaty można się uzależnić. Świetnie gasi pragnienie i jest tak jak lubię słodka. Turcy podają ją z dwoma kostkami cukru. Prysznic był jak zbawienie. Pierwszy od wyjazdu z Polski. Po kąpieli i serdecznym pożegnaniu ruszyliśmy dalej. Widoki fantastyczne- góry pokryte lasami, przepiękna soczysta zieleń, na szczytach wieże minaretów. Gdzie niegdzie widać było tylko domostwa lub bramy wjazdowe do letniskowych domków. Całe zmęczenie po stresie z autostradą gdzieś zniknęło.
Miejsce gdzie zabrali nas nowo poznani Tureccy znajomi również okazało się bardzo fajne. Leciwy Turek prowadził malutki bar i sklepik a obok w ogrodzie miał coś w rodzaju domowego pola namiotowego. Z hamakiem, drzewami, ławkami. Rozbiliśmy namioty i wreszcie odpoczynek. Cisza, w górach nie było już tego skwaru. Krzysiek na chwilę pojechał z Cetinem i pozostałymi obejrzeć część jutrzejszej trasy a ja zostałam w hamaku z książką.DSC_0283.jpg
Zrobiłam też pranie- oczywiście ręcznie w małym zlewie na zewnątrz. Nie brałam na poważnie marudzenie ukochanego o tym, że pranie należy robić codziennie i jeździć w syntetycznych koszulkach i bieliźnie wiec co wieczór dorzucałam do worka swoje brudne ubrania. Nasze „pranie”, które odkładaliśmy do worka w tych upałach zdążyło się już nieco zaparzyć. Jak wrócili chłopacy pojechaliśmy z Krzyśkiem przejechać się po okolicy. Dosłownie za zakrętem stał mały cudny meczet i fantastyczna panorama na miasto w dole.
DSC_0398.jpg
Po drugiej stronie również w oddali widać było wieże kolejnego meczetu. Poszliśmy na spacer, tzn Krzysiek jechał motorem a ja szłam za nim.

Kolasek: Ulan z konia wiadomo po co zsiada!!!
Dianka;
Domki były ubogie co było dla mnie dużym kontrastem w porównaniu do Turcji, którą do tej pory widzieliśmy. Turcja widziana wcześniej jest bogatym krajem, mijane miasta miały piękne budynki, natomiast w górach maleńkie domeczki i takie właśnie najbardziej lubię.
DSC_0288.jpg
Na urwisku rosły poziomki i Krzysiek nazbierał całą garść. Nie jadłam poziomek od lat. Przepyszne były, przypominały słodkie wspomnienie dzieciństwa w Bieszczadach. Wieczorem właściciel tego pola pokazał nam swój dom (tylko na dole), który wyglądał jak małe muzeum, pelne podobizm Ataturka i innych lidwaznych postaci Tureckiej sceny politycznej, później kolacja i powoli zaczęli zjeżdżać się koledzy Cetina.
DSC_0235.jpg

Okazało się, że są to członkowie motocyklowego klubu RA, którego liderem był Crow, przyjechali w góry aby ćwiczyć technikę jazdy. Głównie off road, jazda na track pointy. Posiedzieliśmy chwilę z nimi (znów pojawiły się komary) i położyliśmy się spać. Rano wstaliśmy, złożyliśmy namiot, spakowaliśmy, koledzy ruszali motorami w teren. Tego dnia był również kręcony o nich film, który miał promować bezpieczną jazdę na motorze oraz jazde enduro i adventure jako ciekawe hobby i alternatywę od jazdy ścigaczami.
DSC_0317.jpg

Kolasek:DSC_0252.jpg
DSC_0243.jpg
Na miejscu czekał na nas lider calej bandy Crown, na pick-upie mial Husaberga i ktm adventure, krótkie przywitanie i zaczął pokazywać trasy no głownie szczytami gór, ze zjazdami i podjazdami. Miły skromny facet z jakąś taka aura tajemniczości, tatarzyn
No najważniejsze, jak sie okazało pic tam nie będziemy bo właściciel to tradycjonalista i alko było by niegrzecznie spożywać na jego posesji, no Allach by sie gniewał, pozostał czaj i dobre świeże jedzonko robione na miejscu.

Ekipa jest z okolic Istanbulu ogólnie z rożnych miast, przyjaźnią sie i prowadza interesy razem, te góry to popularne miejsce dla ludzi uciekających od skwaru miasta. Mimo tego sa tam dzikie miejsca do tego naprawdę różnica klimatu olbrzymia, ciepło ale rześko. Wszystko takie bajkowe tam było, no wieś taka milutka.
Trochę czasu spędziłem rozmawiając z Cetinem, który opowiadał o Jego podroży do Indii, Nepalu i o wielu innych no i o tej wielkiej miłości do AT, dogadywaliśmy sie dobrze. Oczywiście były pytania dlaczego w tamta stronę, dlaczego nie chcemy zwiedzać teraz Turcji? Wtedy trudno mu było zrozumieć, później dostałem mail, gdzie pisze, że zrozumiał dlaczego cala ta trasa, dotarło do niego jak wiele kultur i wiele historii przemierzamy jadąc w tym kierunku jak różnorakie ale i zbliżone sa kraje przez, które jedziemy. Dziwne, ze wojny przeszłości nas zbliżają.
Po tym jak opisał nam Turcje obraz tego państwa stal się pełniejszy. Na pewno chcemy tam wrócić na dłużej by moc zobaczyć ja bliżej.
Jako, ze impreza zapowiadała sie duża nie chcieliśmy im przeszkadzać, Crow który opracowywał trasy, postanowił sprawdzić jakie sa warunki przejechać kontrolnie trasę, do tego mieli tam kręcić jakiś materiał filmowy. Trasa jeszcze nie dla mnie.
DSC_0344.jpg

Wieczorem zaczęli sie pojawiać inni członkowie ekipy, całkiem sporo moto i... jedna dziewczyna na kacie.DSC_0325.jpg
DSC_0334.jpg


Wieczór pełen zamieszania wiec chwilkę pogadaliśmy i spać.
W nocy wszędzie czuć było haszysz, alko zabronione ale zioło chyba nie. Może to tradycja taka? Dawniej asassyni palili dla odwagi a teraz motocykliści dla........
Rano pożegnanie, oczywiście zachęcali do zostania i dobrej zabawy ale my chcieliśmy być juz w Gruzji, może za rok albo kiedyś?
Ruszyliśmy w tym samym momencie, kiedy pierwsze enduraki wyjechal na trasę.

A i dostałem info żeby sie nie przejmować bramkami na autostradach bo systemy nie sa ze sobą połączone wiec przy wyjeździe z kraju nikt nie będzie wiedział, ze sie korzystało za autostrad bez opłat albo z wykorzystaną już karta - tak jak w naszym przypadku.

Dianka:

Przez te pół dnia spędzone w Kocaeli odpoczęłam po paru dniach jazdy, nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Zapomniałam o przeklętej autostradzie na chwilę. Wyruszyliśmy znów w drogę. Zjechaliśmy z gór i zdecydowaliśmy jechać autostradą w kierunku Ankary, przed Ankarą odbiliśmy na drogę narodową i kierowaliśmy się do miejscowości Samsun nad morzem Czarnym. No i wreszcie uporałam się z moją paniką na autostradzie, a może po prostu przyzwyczaiłam już do prędkości i Tureckich kierowców, którzy jeżdżą jak szaleni. Autostrady w Turcji są bardzo dobre, wcześniej czytaliśmy, że droga narodowa jest w znacznie gorszym stanie i gdy na nią zjechaliśmy okazała się całkiem przyzwoitą drogą. W niektórych miejscach faktycznie była zdarta nawierzchnia i zamiast asfaltu tzw tarka na której motor tańczył ale były to zazwyczaj krótkie odcinki drogi. Krajobraz uległ zmianie całkowicie. Zrobiło się pustynnie, skały, wzniesienia, później góry. Nie zatrzymywaliśmy się tak często jak na trasie do Izmit, za to na drodze (ku mojej wielkiej uciesze) był znacznie mniejszy ruch. I wszędzie widać było minarety. Zatrzymaliśmy się w przydrożnej knajpce na jedzenie i rzecz jasna filiżankę czaju. Knajpka z zewnątrz wyglądała bardzo przyzwoicie natomiast gdy weszłam do środka zamówić czaj wnętrze było bardzo ubogie, wręcz tradycyjne. Interes prowadziła tradycyjna turecka rodzina w której nawet dzieci pomagały i były kelnerami. Nie wiem dlaczego, może ze względu na te dzieci i rodzinny biznes ta knajpka zrobiła na mnie pozytywne, ciepłe wrażenie. Ruszamy dalej, jesteśmy już zmęczeni i pierwsza porządna awantura po drodze. Na stacji benzynowej walę focha, kilka minut później każę się wysadzić w pustynnym rejonie i chcę wracać do Polski stopem. Bez paszportu, który miał Krzysiek u siebie w kurtce, bez kasy i na dodatek płaczę, że mam dość i że jest mi słabo a to był dopiero 4 dzień naszej podróży. Uspokajam się, godzimy po paru minutach i jedziemy dalej już w oczyszczonej atmosferze.
DSC_0380.jpg
DSC_0384.jpg
Krzysiek obiecał mi, że zostaniemy na noc nad morzem Czarnym. Pędzimy na Samsun. Przed Samsun ponownie zatrzymujemy się na stacji zatankować. W Turcji nie tankuje się samemu, przy dystrybutorach stoją zazwyczaj mężczyźni i wlewają paliwo. Przez to, że jesteśmy dużym motorem, załadowanym okrutnie wzbudzamy ogólne zainteresowanie i sympatię. Często jesteśmy częstowani czajem, co jest bardzo sympatycznym gestem. Czaj jak zawsze jest wyśmienity a jak gasi pragnienie!!

Samsun i zaczynamy szukać kempingu nad Morzem Czarnym. Jest już wieczór i zaczyna się ściemniać.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0290.jpg (1,006.3 KB, 12 wyświetleń)
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!!

Ostatnio edytowane przez Boski-Kolasek : 02.01.2012 o 04:25
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem