- Jak obiadek?
- Dobry, choć jeśli mam być szczery to dupy nie urywa.
- Cierpliwości...
W zasadzie w Kirgistanie zgnoić można się po wszystkim. Ale tak to chyba jest w szerokim i wąskim świecie. Ogólnie trzeba mieć na uwadze, że niejednokrotnie trafimy na tłusto i syf.
Poza tym, nie zauważyłem większych problemów ze zdobyciem pożywienia. Niejednokrotnie byliśmy zaskoczeni, że w jakiejś zapadłej dziurze można zjeść coś bardzo smacznego.
Generalnie jednak króluje baranina i cebula. Zwłaszcza gdzieś dalej, dziko i mniej turystycznie. I tutaj rada - warto zawsze mieć pod ręką ulubioną przyprawę, a nawet zwykłą sól. Trafiliśmy bowiem nie raz na zupkę "baranina w zero smakach". Wywar bowiem składał się z gotowanej baraniny i ziemniaka, bez szczypty soli. Zero smaku - sraczka 97 %.
Zaskakujące jest jednak, jak w nietypowych miejscach można było również świetnie się posilić.
Trudno opisać te miejsca, bo okoliczności trafienia do nich były niejednokrotnie wyjątkowe i niepowtarzalne. Wspomnę choćby ukryty za siedmioma domami restauran, gdzieś w miasteczku, polecony przez tubylca, z jedzeniem wprost wybornym.
tu link do filmiku:
https://photos.google.com/share/AF1Q...Q3V0pudk9KdG9B