Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.09.2016, 17:34   #48
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,790
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 godz 38 min 46 s
Domyślnie

Gonimy dalej.

Wstajemy rano, śniadanko na spokojnie. Nynek coś gmera przy Viaderku bo coś.z ładowaniem znów nie halo. My z Michałem wsiadamy na Tenerkę i walimy na shopping. Kupujemy owoce, lepioszki i podstawowe produkty spożywczy + wodę.
Oczywiście kupujemy również charakterystyczne kirgiskie nakrycie głowy - kołpak.
Wracamy , kąpiemy się w ISSYK KUL. No woda jest rześka a słońce pali niemiłosiernie. Prędko zakładam koszulkę.po wyjściu z wody, niestety bez rękawów co skutkuje czerwoną opalenizną rednecka. Nynek też się spalił. Niestety nasza niespokojna natura daje znać o sobie i ok 14 postanawiamy zwinąć obóz i przejechać.na spokojnie te 250 km jakie mamy do Song Kul. Po drodze mijamy jakieś mauzoleum czy coś takiego. Z góry na obiekt patrzy jakoś posąg.




Lecimy, droga jest zajebista równiuteńki asfalt. Gonimy bez napinki i dojeżdżamy do szutrówki, która prowadzi już bezpośrednio do jeziora. Jest późne popołudnie a tu kurczę ponad 60 km szutru. Myślę 2 godziny na bidę a nie wiemy co po drodze. Przebijamy się przez przełęcz jest już szarówka. Przełęcz ma ponad 3000 m jest zimno. Droga ogólnie jest dobra, tubylcy śmigają osobówkami.




Droga dojazdowa do jeziora.


W końcu zjeżdżamy na drugą stronę niestety jeziora nie widać już zbyt dobrze. Szukamy dojazdu do wody i podjeżdżamy do pobliskiej jurty. Pani mówi że prosto nie przejedziemy do jeziora bo tam jest błoto i musimy kierować się na prawo. Którędy? Przez rzekę. Co? Jest ciemno i nie wiemy jaką głębokość ma potok ale mały Kirgiz z pewnością wieloletniego przewodnika staje przy brzegu i pokazuje mi drogę w poprzek brodu. Jak mnie wypuszczasz i utonę.gówniarzu to znajdę cię i zabiję. Jadę , rady małego doskonałe przejeżdżam bez zamoczenia butów. Chłopaki gonią za mną. Jedziemy już w zasadzie po ciemku, zostało niewiele światła a droga biegnie wzdłuż jeziora i jakoś nie ma w planach się do niego zbliżyć. Chcieliśmy rozbić namioty nad jeziorem ale na chłodno oceniam że będzie to problematyczne , brzeg jest pofałdowany jakby zaorany a w przypadku załatwienia potrzeb fizjologicznych mamy problem bo jesteśmy wystawieni na widok wszystkich wokół a jurt jest tam mnóstwo. W końcu podjeżdżam do jednej z nich chcąc zapytać czy można się rozbić obok jurty bo widzę że mają kibel i będzie bardziej komfortowo. Od razu dostaję pytanie od młodej dziewczyny która wyszła się przywitać czy nie chcemy spać w jurcie.

Pytam chłopaków choć widzę że niepotrzebnie jest chyba z 5 stopni jesteśmy zmarznięci i głodni. 700 somów od łba w tym kolacja i śniadanie czyli jakieś 10$. Nigdy nie spaliśmy w jurcie bierzemy. Ojciec Asel (tak miała na imię nasza gospodyni) odpala piec w jurcie, będziemy mieć ciepło, generator dostarcza prądu , jemy kolację w jurcie gospodarzy robimy zdjęcia i rozmawiamy. Asiel rozkłada nam materace i szykujemy się do snu. Przed snem po kielonku wódeczki i do wyrek.

Nasi gospodarze. Asel z ojcem.
.
I reszta rodziny.






Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem