Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25.09.2016, 16:49   #42
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,790
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 godz 38 min 46 s
Domyślnie

Naginamy.

Ruszamy o 6.00 . Przed wyjazdem przychodzi no nas sąsiad biwakujący z kamperze dopytuje o nową afrę bo sam zamówił starą z Japonii i właśnie czeka na dostawę. Miło się gaworzy ale czas ruszać.
Startujemy, ledwo ruszyliśmy i od razu zonk. Z naprzeciwka mija nas policja, jadę pierwszy i już wiem że za szybko. Z nadzieją patrzę w lusterko czy może pojadą.dalej.
Niestety nie, zawracają. Kurwa mać, będzie przejebane. 114 km można 100. Chłopie nie wygłupiaj się załatwimy temat. Co proponujesz? Przypominam sobie że mam w camelbaku skitrane scyzoryki kupione w Rossmanie. Żeby nie było to szwajcarski Victorionox. Wrzucam policjantom, którzy długo kontemplują czy aby nie kitajskie więc tłumaczę że tu napisane switzerland że oryginalne i że sam mam taki, wyciągam z kieszeni i pokazuję.
Już widzę że się dogadamy ale kasa, kasa, kasa. Chłopie kasy nie mamy , płacimy kartami, nie mamy gotówki itp. Nie mogę się z dziadami dogadać i idę.porozmawiać z chłopakami. Jednocześnie przypominam sobie rady naszych tirowców coby dać 1000 Tenge w razie draki. Mamy tylko 2000 , szlag, niech będzie.
Podchodzę na cwaniaka daję 2000 Tenge i mówię że to wszystko i odjeżdżamy. Przeszło, możemy jechać dalej ale już.sporo czasu stracone choć.dopiero mamy się.przekonać ile czasu jeszcze stracimy na spotkania z policjantami i ile jeszcze kasy będzie nas to kosztować.
Gonimy dalej. Idzie w miarę gładko do czasu. Znów spotkanie z policją i znów prędkość. Tym razem przekonuję policjantów że my druzja i żeby nas puścili że od tygodnia w drodze itp. Udaje się. Stoimy i zakładamy kaski. W końcu jeden na nas patrzy i dopytuje czy padarak jakiś mamy dla nich. No żesz kurwa, Nynek ma jeszcze 2 setki wiśniówki, biorę i daję w prezencie. Lecimy dalej, ujechaliśmy może z 5 kilometrów, ciągła linia, zakaz wyprzedzania a przede mną.TIR.
Nerwa mam bo już mnóstwo czasu stracone na użeranie się z policją.więc biorę.go pod górę. Za górką stop, policja i to tajniacy z kamerami. Ja pierdolę, nie mam już siły.

Sprawa jest trudna a policjanci sztywni jakby kołek połknęli. Mandat w abstrakcyjnej kwocie i zabranie prawa jazdy na rok. W końcu po pół godzinie targów, wkurwieni na maxa załatwiamy sprawę ale niestety nie bezkosztowo.

Nie mam ochoty już prowadzić i proszę chłopaków niech ktoś mnie zmieni na przedzie bo mam pecha. Dojeżdżamy w końcu do Almaty. Stajemy przy sklepie i zaczepiają nas kazachscy podróżnicy plecakowi jadący autostopem. Mówią że widzieli nas wczoraj w Astanie i zastanawiali się.dokąd jedziemy. Szczęka mi opada jak to w Astanie to ponad 1200 km, jak wam się udało tu dotrzeć? Jechali całą noc stopem i spotkaliśmy się.w Almatach. Pomagają mi dogadać się w sklepie bo goście coś.po rusku nie kumają. Pijemy razem wodę i życzymy sobie szczęścia w dalszej podróży. Jesteśmy w Almatach i mamy dotrzeć do kanionu Szaryńskiego, celu naszej dojazdówki. najpierw jeszcze trzeba się.przebić przez miasto, które jest koszmarnie zakorkowane, a temperatura powietrza sięga 40 stopni, asfaltu chyba z 80. Gotujemy się, jest dramatycznie, należy pamiętać że tu nikt miejsca motocykliście nie zrobi , nie są przyzwyczajeni a nie chcemy na chama się.wpychać.Trochę to niebezpieczne a dużo aut zjeżdża na pobocze bowiem w Kazachstanie dość powszechny jest system wzajemnych podwózek. Trudno to nazwać autostopem bowiem ludzie po prostu stoją przy jedni i co chwila ktoś zjeżdża aby zapytać dokąd chcą jechać. Samo miasto jest przepięknie położone, górują nad nim ośnieżone szczyty. Widok jest niesamowity.

Jesteśmy na wylotówce więc zatrzymuję się przy busie z arbuzami. muszę uspokoić nerwy po spotkaniach z policją i mieć świadomość że wieczorem wrzucę arbuza. Takie moje zboczenie. Trzymamy się.przepisów w zabudowanym 60 poza 100 z tym że cały czas zabudowany. Idzie jak po grudzie. Robi się.ciemno. Nie wiemy czy zjechać w krzaki czy pogonić dalej. Mamy już ponad 700 km zrobione a do celu jeszcze ok 100. Decydujemy się.jechać. Jazda po ciemku a Kazachstanie to niezbyt dobry pomysł. Nie polecam. Ostatnie 70 km robimy już w ciemnościach. Michał odjeżdża a ja jadę jak emeryt. Po ciemku źle widzę i zdecydowanie lepiej jedzie mi się.jak mam kogoś bezpośrednio przed sobą. W końcu Michał zwalnia i proszę go aby „miał na mnie oko” i nie odjeżdżał daleko.
Wszyscy są wykończeni ale nie ma gdzie się zatrzymać. W końcu znajdujemy zjazd, widzę łąkę a na niej konie. Stajemy i rozbijamy się. Jesteśmy u wlotu do kanionu. Pachnie kosmicznie w oddali widać szalejącą burzę ale nas omija. Walą.pioruny jest chłodnawo ale na szczęście sucho. Jesteśmy wykończeni zrobiliśmy ok 850 km. Szybko wrzucamy posiłek do tego arbuz i idziemy spać. Udało się.osiągnąć zakładany cel. Od jutra już nie gnamy, mamy zamiar zwiedzić rano kanion i wjechać do Kirgistanu przejściem w okolicach Karkary. To jakieś 130 km i kolejne 200 do miejscówki nad Issyk Kul gdzie zaplanowany mamy całodzienny biwak i regenerację sił po wyczerpującej dojazdówce. Zakładamy że wczesnym popołudniem uda nam się w dniu jutrzejszym leniuchować nad kirgiskim "morzem".

Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem