Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.11.2018, 13:53   #12
Gończy
 
Gończy's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,141
Motocykl: RD07a
Gończy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 9 godz 5 min 52 s
Domyślnie

Wstałem skoro świt i cicho wyturlałem się z kempingu. Do Kluz Napoka wjechałem cichcem niczym cygan dobrze naoliwionym taborem. Przyznam się, że przed wyjazdem powiedziałem sobie, że omijać będę autostrady ale tamtego dnia pogoda była tak piękna a Autostrada Transylwania puściutka, że odbiłem na wiadukt i popędziłem w stronę gór. Nie wiem czy może było jakieś święto wtedy, czy rzeczywiście było tak wcześnie ale ruch był prawie zerowy a gładka jak stół droga tylko dla mnie. Autostrada z roku na rok się rozrasta, idzie to wszystko chyba w dobrym kierunku. Przed wjazdem na Transalpinę jeszcze tankowanie, mała kawa, rybka z puszki i dzida.
Pogoda zapowiadała się przednia, śmiałem się do siebie jak głupi kiedy wjechałem w dolny odcinek drogi, poprzecinany szemrzącymi strumykami i otulony wysokimi ciemnymi skałami. Było cudownie. Innym motocyklistom też się nie śpieszyło, minąłem kilku, kilku wyprzedziło mnie. No jednym słowem sielanka.
Jak wszystkim wiadomo jak coś idzie za ładnie, to wreszcie musi się coś posypać. Mniej więcej koło zapory wodnej pierwsze krople deszczu zaczęły rozbijać się na blendzie mojego Nexxa.
Przy zaporze jak to przy zaporze, wszyscy zatrzymali się z powodu pogody na kawę. Jakoś nikomu się nigdzie nie spieszyło. Kilka osób zjechało z górnego odcinka skarżąc się na zerową widoczność i gówniane warunki, ktoś tam stojąc pod daszkiem przy zaparkowanym GS-ie coś gestykulował, pani na straganie wciskała jakiś badziew słowackim turystom. Zatrzymałem się na chwilę, żeby przeczekać zbliżającą się burzową chmurę. Niestety cierpliwości wystarczyło mi na jakieś 5 minut. Doszedłem do wniosku, że skoro pada tu już spory czas asfalt na pewno jest elegancko umyty i powoli jakoś to będzie. Zrobiłem zdjęcie jakiejś zakochanej parce, oni cyknęli fotkę mi i ruszyłem licząc na to, że burzowa chmura zaraz sobie pójdzie. Oczywiście sytuacja rozwinęła się całkiem inaczej niż zaplanowałem. O tym, że źle zrobiłem przekonała mnie najpierw gigantyczna ściana deszczu, w którą wjechałem jak debil a następnie dwa potężne błyski i grzmoty tuż obok. Po jakichś 5-ciu minutach byłem kompletnie przemoczony. Z głupiej przekory nie wziąłem z domu kombinezonu przeciwdeszczowego i teraz miałem tego pożałować. Z drugiej zaś strony było mi już zasadniczo wszystko jedno, liczyłem, że zdążę się wysuszyć w dolinach jak zjadę. Burze w górach przychodzą równie szybko jak się zjawiają. Prędkość spadła do jakichś 40 km/h z racji tego, że mało co widać było przez ten cholerny deszcz a droga zamieniała się miejscami w strumień. W pewnym momencie odpuściłem, dalsza jazda była po prostu niebezpieczna. Zatrzymałem się na zakręcie na poboczu tuż obok czterech morocykli. Ich właściciele niczym wróble schowali się pod strzechą jakiejś zamkniętej na kłódkę drewnianej chatki i jak się okazało sterczeli tam niemal od godziny. Dwójka z nich, chłopak i dziewczyna okazali się być naszymi rodakami, spod Krakowa a dokładnie z Oświecimia. Zanim jednak się przywitałem i zapaliliśmy mokrego papierosa musiałem jeszcze postawić królową w miarę bezpiecznie na stopce, co w spływającym błocie okazało się nie lada wyczynem. Na szczęście za każdym razem wożę ze sobą małą deseczkę, która ułatwia mi tego typu sytuacje. Deseczkę zdobił świeży, krzywy, nabazgrany długopisem napis Rumunia 2018. Taka moja własna mała pamiątka, na którą teraz patrzę z uśmiechem , za każdym razem jak obracam ją w palcach. Mam nadzieję skompletować takich deseczek setki. Pod wąskim okapem dachu postaliśmy tam jeszcze jakieś pół godziny gadając jak to przy takich okazjach o trasach, motocyklach, domu i dupie Maryni. Dobrze mi było spotkać rodaków i popsioczyć trochę wspólnie na gównianą pogodę jaką zaoferowały nam Karpaty.
Na odjezdne poczęstowałem olejem silnikowym chłopaka, bo jego Honda zaczynała się już mocno grzać a sam oczywiście nie zabrał ze sobą nawet odrobiny oleju i rozjechaliśmy się w przeciwne strony. Chmury powoli przesuwały się na północ, gdzieś w oddali słychać było jeszszcze pomrukiwania burzy, widoczność jednak nadal była gówniana. Został przede mną najładniejszy odcinek południowej części Transalpiny. Zrobiło się zimno, mokre rękawice wysysały resztki ciepła z palców kiedy przebijając się przez chmury jechałem pod górę. Po tych kilku dniach w upałach spadek temperatury o dwadzieścia kilka stopni dawał się trochę we znaki. Kiedy wjechałem na górę wiatr łaskawie rozwiał częściowo chmury i ukazały mi się takie widoki.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg stacja.JPG (90.9 KB, 25 wyświetleń)
Typ pliku: jpg zapora.JPG (135.9 KB, 23 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1a.JPG (292.6 KB, 21 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1b.JPG (611.3 KB, 24 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1c.JPG (582.6 KB, 21 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1d.JPG (163.7 KB, 22 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez Gończy : 09.11.2018 o 14:26
Gończy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem