Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.05.2018, 14:50   #26
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 14 godz 6 min 29 s
Domyślnie

Słońce powoli przesuwało się po niebie zalewając ziemię żarem, wchodząc w fazę popołudnia, a spod kół Afry umykały kolejne kilometry. Krajobraz powoli przesuwał się w tył z prawej i lewej, a ja nauczony wczorajszym doświadczeniem powtarzałem sobie jak mantrę, że zanim zapadnie zmrok muszę mieć miejscówkę na noc. Z moich obliczeń wynikało, że powinna się ona znaleźć w Martinie, albo w nieodległej Žilinie . Na razie miałem jednak jeszcze parę godzin luzu.
Powoli odzywało się ssanie w żołądku, bo śniadanie z Maurem w Presovie to już było odległe wspomnienie. Po jakimś czasie ssanie wzrosło do takiego poziomu, że zacząłem się obawiać całkowitego zassania mojej skromnej osoby, więc zatrzymałem się na pierwszej niewyjściowej stacji benzynowej, jaka się nawinęła, znalazłem mały skrawek cienia za pakamerą stróża, położyłem się na betonie i zjadłem bułkę z szynką zrobioną przezornie rano, popijając mineralką. Uff – od razu lepiej, możemy cisnąć dalej.

Przypomniałem sobie wtedy, że na papierowej mapie widziałem w tej okolicy obrazek z zamkiem, więc sprawdziłem, wklepałem nazwę do GPSa i zeskoczyłem z głównej drogi zagłębiając się między porośnięte lasem wzgórza. Fajna, boczna droga którejtamś kolejności odśnieżania, a na szczycie jednego z większych pagórków mała tabliczka ze strzałką i napisem „Hrad Sklabina”. Ku memu zadowoleniu strzałka wskazywała na wąską leśną ścieżkę prowadzącą gdzieś w wyższe rejony lasu. A zatem namiastka offa, czegóż chcieć więcej?

Po ok. kilometrowej jeździe ścieżką, na nachylonej w kierunku południa dużej polanie ukazały się pozostałości zamku. Pomimo, że z samego zamku nie zostało wiele, warto tam podjechać będąc w okolicy, bo jest to bardzo malownicze miejsce. Sam zamek ma dość długą historię – wiadomo, że istniał już w połowie XIII wieku, pierwszą przebudowę przeszedł w 1309 roku, a kolejną na początku XV wieku. Częściowo spalony podczas wojen husyckich, został odbudowany i powiększony. Od XVIII w. zaczął popadać w ruinę i ten stan trwa do dziś. W zabudowaniach na podzamczu można kupić jakieś suweniry i coś zjeść, a za wstęp na teren zamku nie są pobierane żadne opłaty. Chodząc po pozostałościach murów, widać jednak, że w czasach swojej świetności był naprawdę duży i że zajmował wielką powierzchnię.

20. Hrad Sklabina.JPG
Pod zamkiem

21. Hrad Sklabina.JPG
Wejść, czy wjechać...oto jest pytanie!

22. Hrad Sklabina.JPG
Pozostałości wieży ostatniej obrony

23. Hrad Sklabina.JPG
Zachwaszczony teren zamku

24. Hrad Sklabina.JPG
Podgrodzie

24.5 Hrad Sklabina.jpg
A tak zamek wyglądał w latach dawnej chwały

Na Sklabinie mój plan zamkowy na ten dzień się praktycznie kończył. Najpierw przez las, a potem bocznymi dróżkami wróciłem na główną drogę i ruszyłem do Martina. Jako osoba przezorna, gdy wjeżdżając do miasta zobaczyłem przy drodze z prawej strony pensjonato-karczmę z grubych drewnianych bali o zaskakującej nazwie „U Martina”, bez zastanowienia zatrzymałem się i zapytałem o możliwość noclegu.
Sympatyczne dziewczę za ladą recepcji rozwiało moje obawy i w prosty sposób stałem się oto dumnym posiadaczem klucza do pokoju na pierwszym piętrze. Za 20 jurków, więc akceptowalnie biorąc pod uwagę całkiem przyzwoity standard.

Jako, że pora nie była całkiem późna i słońce jeszcze przyświecało, stwierdziłem że można by w zasadzie zakończyć dzień zamkiem Strečno odległym o ok. 15 km w kierunku na Žilinę.
Zostawiłem manele w pokoju i spokojny o swój nocny byt, z lekkim sercem ruszyłem przed siebie. Daleko nie zajechałem – wyjazd z Martina był totalnie zakorkowany z powodu popołudniowego szczytu, rozbudowy drogi i wiaduktu, oraz jakiejś stłuczki. Totalna masakra, nawet motocyklem nie dało się nic zwojować, bo wszędzie były wykopy i betonowe ograniczniki. Stało wszystko, samochody, motocykle, skutery...A powoli obniżające się na niebie słońce dalej ostro grzało.
Po ok. 20 minutach stania, w trakcie którego pokonałem może 2 metry machnąłem ręką i uznałem, że to znak dany mi odgórnie, iż czas na browara. Wymotałem się z korka, zawróciłem do kwaterki, wskoczyłem w krótkie gacie i koszulkę, oraz zakończyłem dzień najlepszym specjałem zarówno Słowackiej, jak i Czeskiej kuchni, czyli smażonym serem z frytkami i sosem tatarskim, oraz zimnym wywarem z szyszek chmielowych.

25. Martin.JPG
Na to czekałem od rana...

26. Martin.JPG
Słowackie specjały
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem