Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29.07.2015, 23:06   #30
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

A dalej było tak.

Od Mario (offroadventure) dowiedziałem się, że raczej nie ma szans żeby Stukatem wjechać na kemping. Musiałby być wyższy z 15 cm na zawiasie i mieć co najmniej tył napęd. Wtedy moooże. Więc na Policji dogadałem się jeszcze co do parkingu. W ruch poszedł telefon i dostaliśmy miejsce na czynnej 24h stacji benzynowej z monitoringiem, jakieś 300 metrów od posterunku Policji. Teoretycznie ciężko o bezpieczniejsze miejsce. Wpierw najpier należało zajechać na spotkanie z Mario żeby się przepakować do Vitarki. Zajeżdżamy na kemping do Krisa, czyli na miejsce w którym zarąbli nam motocykle. Umówiłem się tam z Mario gdyż albowiem był to spot spotkaniowy po prostu. No jakoś tak wyszło.

Gadka szmatka a widzę że Kris po ubiegłorocznym:
- zatrudnił psa na łańcuchu (chociaż wygląda na takiego co to prędzej zaliże na śmierć)
- zbudował bramę

Mądry Holender po szkodzie.
Oczywiście manewry zawracające Stukatem na wąskich podjazdach pomiędzy rumuńskimi chatkami nie należały do przyjemnych ale się udały. No i przy okazji brat Mihaia (mechanik) oraz Mario (mechanik) wspólnie orzekli że przegub nawet jeśli stuka, to da radę jeszcze 25 000 km przejechać. Zerwana manżeta.

Całą więc radosną kawalkadą (kilka motocykli), Stukato i Vitara ruszamy na stację gdzie bijemy rekordy upychania bagaży do Vitarki. Tej małej. Weszły 4 duże plecaki, komplety butów, śpiwory, moje składane krzesło oraz ukulele. Jak to nie wiem. Pamiętam tylko że klapą jebnąłem i się zamkło wszystko.

Krzyś natomiast, ponieważ mieliśmy z nim mały spór po drodze i nas generalnie wkurwił stwierdził że śpi w szoferce. To niech śpi. Przypilnuje Stukata przynajmniej.

Kawalkada rusza na kemping. Aby tam trafić trzeba jechać do..... a zresztą. Pojedziecie, zobaczycie. Powiem tylko że koncepcja Mario na bazę kempingową jest taka - byle kmiot tu nie przyjedzie. Nie ma żadnych znaków naprowadzających a dotarcie tam jest po prostu trudne. Generalnie wysoki zawias i reduktor potrzebne jak diabli. I dobra orientacja aby wiedzieć w które zakręty pomiędzy domkami wjechać. A wjeżdża się dość wysoko w góry na przepięknie położoną ogromną działkę osłoniętą wzgórzem po stronie zachodniej, świerkowym lasem i strumieniem od północy i wschodu. Ad od strony południowej łagodny stok odsłania widok który zapiera dech - centralny widok na Pietrosul pnący się nad Borsą i owity chmurami. Wygląda to naprawdę niesamowicie i szczerze mówiąc nocowanie tam przebija jak na razie tylko nocleg z widokiem na Erg Chebbi w Merzoudze.

Oczywiście czeka na nas zimny browarek i ciepłe prysznice.

Rumuni rozbijają namioty i jadą na Prislop oglądać wodospady. Umawiamy się wieczorem na miejscu. Rozbijamy namioty, lecimy pod prysznic (gorąca woda!), przebieramy się i.... przygotowujemy żeby iść z buta w dół na żarcie.

Mario spojrzał na nas tylko z politowaniem i dał kluczyki do Vitary.
- Macie, jeździjcie sobie ile chcecie.

Pierwsza z wielu miłych niespodzianek tego wyjazdu. Wynajęcie Vitarki, która okazała się być naszym kolejnym wdzięcznym kompanem i przez którą wpadliśmy w małe gówno następnego dnia. Ale o tym później.

Uradowani losujemy kierowcę (Łukasz) i jedziemy w dół do Borsy na pizzę która mi tak strasznie poprzedniego roku smakowała.

Tym razem... z racji głodu... smakowała jak... jedzienie. Opierdzielenie jednej pizzy na głowę zajęło nam góra 10 minut. Do tego po browarku i.. masakra. Jedno piwo i z Tupem zaczęliśmy się ostro zataczać.

Ale zanim zjedliśmy pizzę przećwiczyłem się w mojej znajomości rumuńskiego. Otóż kelnerka przynosiła nam menu, wobec czego chciałem być miły i kulturalny i podziękować.

(kelnerka kładzie przede mną menu. Podnoszę głowę, patrzę jej w oczy)
- Placzeeere
(kelnerka trochę zdziwiona, lekko się uśmiecha i jakby zastygła)
- Placzeeere
(kelnerka rumieni się i uśmiecha)
- Placzeeereeeee
(kelnerka szybko odchodzi)

Sobie myślę - coś pokręciłem. Translate google kom i sprawdzam jak jest "dziękuję". Na co wujek google odpowiada: "Multumesk"

Ahaaaaa. No dobra. Więc nie powiedziałem jej wcale dziękuje. To co ja jej powiedziałem? Wujek google szybko odpowiada

Placere (fon. Placzere) = Przyjemność.


W sumie nie dziwię się że uciekła. Całe życie tak mam


Cały trik z tym placzere polega na tym, że na "Dziękuję" odpowiada się coś w rodzaju "Z przyjemnością". Tylko wygląda to tak:

- Dziękuję (Multumesk)
- Z przyjemnością (Kum Placzere).

Więc zapamiętać - nigdy na odwrót.

No więc wracamy na kemping. Melanż czas zacząć. Siadamy z Mario i rozpoczynamy dysputę przy kracie piwka która zdążyliśmy nabyć w Penny Markecie. Piwko w Rumunii jest... no jest w sumie dobre. Raz lepsze raz gorsze ale ujdzie.

A Mario miał dla mnie niespodziankę. To czego nie wiedziałem, to to, że odnaleziono również ukradziony z Afryką szpej. Mianowicie:
- Moje buciki O'Neale Clutch
- Moje ochraniacze ukochane Adrenaline z zawiasem, których już nie można dostać
- Buciki Gaerne Tomka z poprzedniego wyjazdu.

Wogóle nie jeżdżone przez Rumuna, więc nie bylo tak źle na szczęście! Generalnie super sprawa.

A potem przyjechali Rumunii i się zaczęło. A w tym miejscu wrzucam to co bliźniakom Mihaiowi i Bocze obiecałem że wrzucę i pokażę Polakom i kończę tymczasem.

World Without Romania:

__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem