Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.02.2018, 21:49   #2
Zibi_1


Zarejestrowany: Oct 2013
Posty: 6
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Zibi_1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 19 godz 18 min 58 s
Domyślnie

5 Czerwiec 2017
Budzę się w lepszym nastroju, chociaż z chęcią bym jeszcze pospał. Reszta drogi do Tallina upływa pod znakiem deszczu. Z uwagi na brak czasu nie zwiedzam miasta. Udaję się na prom, który ma mnie przetransportować do Helsinek. Znajduję kasę , kupuję bilet i już mogę wjeżdżać na prom, który za chwilę odpływa.

Finlandia
Dobijamy do brzegu. Dalej pada. Moje nadzieje na słońce, spełzły na niczym. Wyjazd z promu i przejazd przez miasto, to droga po kamiennych ulicach. Trzeba bardzo uważać, aby nie przewrócić się. Do tego dochodzą roboty drogowe i objazdy.
W końcu pierwszy zaplanowany postój w Lahti. Skocznię znalazłem, foty zrobiłem. Zadowolony wysłałem foty i wprowadziłem nowe dane do nawigacji. W tak miłej atmosferze, minęło dobre 30 min. Podchodzę do motocykla, a tam zapłon włączony. Światła się świecą. Jeszcze manetki które wcześniej miałem włączone, też pewnie grzeją. Już wiem, co mnie czeka. Próba odpalenia spełzła na niczym. Teren niby z lekkich pochyleniem ale nie sądzę aby było wystarczające do odpalenia motocykla. Ściągam kufry, aby podtoczyć go w najwyższe miejsce. Próba, odpycham się nogami najmocniej jak tylko mogę, licznik pokazuje całe 8km/h Mało, ale na samym dole puszczam sprzęgło. Stęknął, jęknął i nie odpalił. Cóż, za mała prędkość. Kombinowania miałem trochę. Obejrzałem teren w większej okolicy gdzie by tu stoczyć motocykl aby odpalił. Są fajne górki z których motocykl by bez problemu odpalił, ale wiem, że sam motocykla nie wepchnę na nie. Dosłownie ręce opadają w tym Lahti. Dookoła pusto, nikt nie chodzi. Tylko deszcz jest nieustanny. Mija kilkanaście niezmiernie długich minut. Idzie dwóch gości, ale takich za których nie dał bym 5 groszy. No dosłownie menele. Ale co widzę? Wchodzą do kampera który stoi na parkingu który wygląda nie lepiej od tych jegomości. Myślę sobie: Jak kamper taki zgruzowany, to muszą mieć kable rozruchowe. Idę do nich i zagaduję. Ojj z tą rozmową to było słabo. Coś tam zrozumiał. Proponował pomoc, że gdzieś tam zadzwoni, że przyjadą, ale trzeba będzie płacić. Po 5 min tłumaczenia w końcu załapał i pomógł mi wtoczyć motocykl na górkę. Po złapaniu oddechu (bo górka była krótka ale stroma) następuje próba odpalenia. Siadam na motocykl, gość podpycha mnie do zjazdu z górki… Zjazd, na samym dole póki prędkość i masa motocykla mogą coś zdziałać, puszczam sprzęgło. Uff, odpalił. Cały czas siąpi deszcz. Nie jest duży, ale jeżeli jest długotrwały, to staje się to uciążliwe. Adres hotelu już mam wklepany w nawigację. Zapinam kufry i ruszam. Do przejechania mam całe 1400m. Zastanawiam się czy rano odpali mi motocykl. Podjechałem pod hotel i muszę wyłączyć moto. Idę dowiedzieć się o pokój. Hmmm drzwi zamknięte, żadnego dzwonka też nie ma. Wychodzi jakiś gość ze środka to pytam się go o recepcję. Recepcji jako takiej to nie ma i , że trzeba dzwonić. Odpuszczam sobie tę przyjemność i wyszukuję drugi hotel. Wbijam w nawigację adres, nawigacja przetwarza dane i wyświetla mi: Do przejechania 800m. Motocykl na szczęście odpala bez problemu. Podjeżdżam do drugiego hotelu i widzę tę samą sytuację. Nawet nie gaszę motocykla i odjeżdżam. W międzyczasie zastanawiam się, co robić dalej. Zatrzymuję się parę ulic dalej aby wpisać namiary na następną skocznię. Po drodze będę szukał jakiegoś campingu. Zanim nawigacja przetworzy wprowadzone dane, rozglądam się po ulicy. Hmmm, gdzie ja się zatrzymałem? Jeden sklep, sex shop. Drugi, to samo. Trzeci to chyba coś więcej Nie odwiedzając sklepów, bo już były zamknięte (przynajmniej dwa pierwsze) ruszam. Wyjeżdżam na autostradę, cały czas pada. Jest mi już wszystko jedno co znajdę do spania i w jakiej cenie. Muszę się wysuszyć. Po kilkudziesięciu kilometrach, jest drogowskaz na camping. Zjeżdżam z autostrady. Co kawałek, są znaki informacyjne. Wjeżdżam w miasto. Drogowskaz jest, ale tylko do hotelu, a do campingu nie ma. Jadę dalej prosto w poszukiwaniu. Po kilkunastu kilometrach wracam i jadę do hotelu. Niestety, cena zwala z nóg. Na taki luksus to mnie nie stać. Pytam się o camping, dostaję informację jak mam jechać i jadę. W końcu docieram na miejsce. Oddaję rękawiczki do suszenia i biorę taki mały domek z dwoma łóżkami, lodówką i czajnikiem. Łazienka znajduje się w innym budynku, ale nie przeszkadza mi to. W cenie jest nawet sauna. Niestety nie zdążę z niej skorzystać, bo czynna jest od 10-tej rano.

6 czerwiec
Rano jest piękne słońce. Od razu poprawia mi się humor. Szybkie śniadanie i wyruszam. Przejeżdżam przez Mikkeli. Miałem to miasto zaznaczone jako miejsce godne odwiedzenia. I faktycznie, z tego co widzę, to jest to ładne miasto. Z pewnością, gdy będę następnym razem w Finlandii, to odwiedzę miejsce, które wywarło na mnie tak pozytywne wrażenie. Następny przystanek to Kuopio i znowu skocznie. Tu już miałem wjazd na samą górę. Sklep z pamiątkami to jak wszędzie, cepelia. Za to widoki z góry skoczni są wręcz niesamowite. Pokręciłem się trochę i zdjęcia popstrykałem. Kieruję się dalej na północ, w kierunku drogi nr 843, którą także miałem zaznaczoną, jako ciekawą. Po kilku godzinach docieram. Okazuje się, że to „Via Karelia” Droga jest asfaltowa i pusta. Widoki które mijam po drodze, też są zachwycające. To tu, napotykam pierwsze renifery i pierwsze zmrożone jeziora. Docieram do Kusamo, gdzie planuję nocleg. Napotkany hotel ma ceny takie, że prawie uklękłem jak usłyszałem, o ile bym był lżejszy gdybym zdecydował się przespać w tak luksusowych warunkach. Mój urok osobisty sprawił, że dostałem namiary na tani camping. Dodatkowo , od miłej pani recepcjonistki dostałem mapę okolicy. Na wskazany camping nie docieram, bo zatrzymałem się na wcześniejszym gdzie był uroczy widok na jezioro. Dzisiaj nocleg będzie pod namiotem. Właściciel campingu to człowiek z którym można szybko dojść do porozumienia. Dodam, że jak zajechałem to już był wstawiony �� . Jako, że człowiek przyzwyczaił się już do płatności kartą, to i gotówki nie mam. Tutaj niestety trzeba było zapłacić gotówką. Byłem zmęczony i już nie chciało mi się wracać do bankomatu po pieniądze to zacząłem negocjacje, że zapłacę rano. Na moje szczęście właściciel wyraził zgodę. Tym bardziej się cieszyłem, bo sklepy do których chciałem jechać, były już zamknięte. Zresztą miałem jeszcze odnaleźć w mieście skocznię. Dodatkowym plusem tego miejsca był prysznic, gdzie było naprawdę gorąco i to w całym dużym pomieszczeniu gdzie było miejsce na rozebranie się i wzięcia gorącego prysznica.
Zibi_1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem