Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.06.2017, 10:37   #27
Vee
BRAAP BRAAP
 
Vee's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Vee jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
Domyślnie

Droga cz.4


Jestem blisko mety, ale po drodze zbaczam jeszcze na trochę z głównej drogi. Kieruję się wzdłuż torów bocznicy kolejowej na tereny należące do 2 Brygady Zmechanizowanej Legionów im. Marszałka Józefa Piłsudzkiego. Nad koronami drzew majaczą dwie wieże.



Chciałbym Wam przytoczyć pewne fakty na temat tego miejsca.

Gdybyśmy przenieśli się wstecz, do 24 kwietnia 1936roku, znaleźlibyśmy się w niemieckim Falkenburgu (dziś Złocieńcu), nad jeziorem Krossinsee.


Źródło: www.flickr.com

W tamtym dniu z pewnością panował podniosły nastrój. Sam Führer przyjechał do miasta. Pojawił się, aby osobiście dokonać uroczystego otwarcia nowego ośrodka Ordensburg.

"Czym jest Ordensburg?" - zapytacie.

Cóż, był to ośrodek szkoleniowy partii DAP. Utworzony, by edukować w nim młodzież niemiecką, w duchu nazistowskiej ideologii. W jej murach miały wykształcić się silne ciała i błyskotliwe umysły przyszłych elit III Rzeszy. Młodym pisana była świetlana przyszłość. Mieli w przyszłości zarządzać nowymi ziemiami, gdy tylko Niemcy zaczną rozszerzać Lebensraum.


Źródło: www.zlocieniec.pl

Program nauczania był doskonale przemyślany i zgodny z linią partii. Adepci mieli uczęszczać na zajęcia z nauki o rasach prowadzone przez biologów i fizjologów światowej klasy oraz dokładnie przyswajać wykłady z historii. Kadra ośrodka miała ukształtować ich światopogląd przez nauczanie filozofii, sztuki i kultury. Mieli stać się doskonałymi zarządcami dzięki naukom społecznym i gospodarczym. Wiedza wojskowa była równie ważnym aspektem kształcenia, co dogłębne studiowanie ideologii. No i zaprawa fizyczna. W zdrowym ciele zdrowy duch.

Wymagania stawiane przyszłym Ordensjunkrom były bardzo wysokie. Doskonały stan zdrowia, udokumentowana płodność, brak obciążenia chorobami genetycznymi, wiek między 23 a 26 lat, więcej niż 160cm wzrostu, narodowość i obywatelstwo niemieckie, pochodzenie aryjskie, uregulowany stosunek do służby wojskowej i aktywne członkowstwo w DAP. Byle kogo nie przyjmowali.

"Spytacie dlaczego budowlę nazwano "twierdzą zakonną" (Ordensburg)?"

Niemcy lubowali się w nawiązywaniu do dumnej tradycji germańskiej. Zabudowania Ordensburgów swoim monumentalizmem nawiązywały do czasów średniowiecznych. Gotowe prowadzić obronę okrężną niczym dawne zamki zakonu krzyżackiego. Grube mury wykonane ze znakomitych Falkenburgskich cegieł. Nie toporne lecz mocne. Elementy dekoracyjne z drewna i piaskowca. Teren doskonale przemyślany i samowystarczalny.

Tak, użyłem liczby mnogiej w odniesieniu do Ordensburgów. Istnieją jeszcze dwa obiekty, oprócz tego w Złocieńcu. Vogelsang w Eifel, w Nadrenii Północnej oraz Sonthofen w południowej Bawarii. Wodzowi jednak było mało i w planach były kolejne dwa: jeden w Marienburgu (Malborku), drugi w Kazimierzu nad Wisłą (Kazimierz Dolny).

Ciekawe wydarzenie miało miejsce, gdy rozpoczynano budowę ośrodka złocienieckiego, kładąc kamień węgielny. 22 kwietnia 1934 roku w fundamentach wieży ciśnień (wyburzona zaraz po zakończeniu wojny) umieszczono metalową puszkę.


Źródło: www.zlocieniec.pl

Była to swoista kapsuła czasu. Planowano, że za kilkaset lat, kolejne już pokolenie 1000-letniej Rzeszy otworzy ją i znajdzie dokumenty, pieczęcie, monety i banknoty - oraz uwaga - gazety i film z obchodów 600-lecia Falkenburgu. Wydobyli ją jednak 6 września 2016roku Polacy.

Bardzo interesująca jest para wielkich wież, górujących nad okolicą. Mają po 50 metrów wysokości i wykonano tylko dwie z czterech zaplanowanych. Ośrodek, mimo uroczystego otwarcia, nie został tak naprawdę ukończony. Ogromna inwestycja wymagała dużej ilości czasu i niewyobrażalnej ilości Reichsmarek.


Źródło: www.battlefieldsww2.com

"W jakim celu powstały wieże?"

Co do tego nie było klarownej koncepcji. Miały wyznaczać skrajne narożniki gigantycznej hali sportowej lub placu apelowego, lub tzw. "Domu Wiedzy". Jak to u nazistów - budynki mające służyć "wielkiej sprawie" musiały mieć odpowiedni rozmach, chociaż, tak naprawdę, na samym początku, do celów szkolenia "elit" planowano wybudować zaledwie skromne baraki. Ośrodki były osobistą inicjatywą Herr Adolfa.

Historię Ordensburga można by ciągnąć i ciągnąć, bo temat byłego ośrodka NSDAP jest rozbudowany i wielowątkowy. Historia potoczyła się tak jak się potoczyła. Wybuch wojny pokrzyżował plany partii nazistowskiej i Ordensburgi zdążyły naprodukować niecałe dwa tysiące fanatyków. Wraz z rozpoczęciem Blitzkriegu zostali oni powołani do różnych jednostek bojowych. Jeszcze w 1943 roku naziści próbowali przywrócić złocieniecki ośrodek do życia, szkoląc inwalidów wojennych. Jednakże był to już czas, kiedy "fala zmieniała swój kierunek"...

W 1945 teren Ordenburga przejęła i obsadziła Armia Czerwona. Obecnie znajduje się w niej Jednostka Wojskowa 1696 czyli 2 Brygada Zmechanizowana. Teren jest, poza nielicznymi wyjątkami, zamknięty. Wieże poniemieckiego obiektu można podziwiać zza płota. Jest jednak duży plus takiego stanu rzeczy. Dzięki temu, że jest to teren wojskowy, obiekt nie jest dewastowany i dalej trwa wśród nas.



Odpalam Yamaszkę i przemykam przez Złocieniec w kierunku Stawna. Niedługo potem dojeżdżam do agroturystyki "U Dworusów". Rozpakowuję swoje graty w przydzielonym pokoju i raz dwa pożeram obiad.

"Co by tu jeszcze porobić?"

Miotacza oczekuję w okolicach 20, a jest po 17. Hmm...

Mam jeszcze trochę czasu, żeby objechać najbliższą okolicę. Teraz już na lekko, wyskakuję ze Stawna na jedną z polnych dróg. Robi się przyjemnie ciepło. Słońce powoli przymierza się do przeskoku za horyzont. Zatrzymuję się nad jeziorem. Myślę o wrażeniach dzisiejszego dnia. Jestem zadowolony, że udało mi się zrealizować swoją pierwszą "poważną" trasę offroadową.



Czas płynie powoli, więc postanawiam odnaleźć geodezyjny środek powiatu Drawskiego. Podobno jest to jakiś kamienny obelisk... Zobaczymy. Startuję Tenerkę i ruszam na poszukiwania.

Droga prowadzi mnie przez las. Zmęczenie po całym dniu daje o sobie znać. Podejmuję bezsensowną decyzję o pokonaniu błotnistego odcinka górą koleiny. Dojeżdżam do połowy, motocykl leci na lewy bok, a ja nawet nie wiem kiedy ląduję w parterze, witając się serdecznie z glebą, jak ze starym, dobrym znajomym.



Adrenalinka skacze, raz dwa zbieram się z desek i ślizgając się w błotnistej mazi stawiam Kozę do pionu. Połowa problemu z głowy. Tylko, że motocykl stoi w poprzek drogi, każde koło znajduje się w innej koleinie, a osłona silnika zapiera się o jej szczyt. Łapię oddech...

Jak na akcję w pojedynkę - SNAFU.

Ale myślę sobie:
"Najważniejsze - motor w pionie. Teraz na spokojnie wyprowadzić go na kawałek suchego. Nie ma co się śpieszyć".

Moje rozmyślania przerywają kolejne dywizjony komarów, które nadciągają z każdej strony.

No teraz to się dopiero zrobił FUBAR.

Komary mam w kasku, pod zbroją, w butach. W gaciach też by się pewnie jakieś znalazły, ale raczej martwe na amen.

Każda sekunda zwłoki to dodatkowe ukąszenia. Sprężam się i w końcu ląduję wypruty poza "akwenem" razem z motocyklem.



Myślę, że jak na pierwsze grzebanie się z błotka poszło całkiem nieźle.

"No to dawajcie ten Dakar..." - kpię z siebie w duchu ruszając dalej.

Nie odjeżdżam daleko , bo okazuje się, że dosłownie kawałek w pole, jest poszukiwane przez mnie miejsce. No nieźle. Zatrzymuję się pod drewnianą wieżą triangulacyjną i obchodzę teren.



Uwagę zwraca granitowy prostopadłościan zwany centroidem. To on wyznacza środek Powiatu Drawskiego. Jest opisany z każdej widocznej strony.

Na samej górze widnieje róża wiatrów wyznaczająca kierunki świata.
Na ścianie od południa widnieje zarys powiatu i zaznaczona na nim lokalizacja wsi Stawno.
Od północy widać herb powiatu.
Od wschodu naniesiono napis: "WIELOFUNKCYJNY PUNKT OSNOWY GEODEZYJNEJ ŚRODEK POWIATU DRAWSKIEGO".
Od zachodu umieszczono dokładną lokalizację w systemie PL-2000.



Oprócz obelisku umieszczono tutaj liczne przykłady sposobów oznaczania osnowy geodezyjnej, wykorzystywanej do pomiarów. Słupki, znaki, poboczniki itd. Mógłbym tutaj o tym napisać rozprawę naukową... Tylko po co?

Jest tutaj coś znacznie bardziej ciekawego - wspomniana wcześniej drewniana wieża. Na wysokości 5 metrów podest, do którego prowadzą bardzo strome schody o 21 stopniach.



Niewiele myśląc pakuję się na górę, przysiadam sobie na podłodze i...

...zresztą zobaczcie sami... zrozumiecie.

Gorący i męczący dzień odszedł w niepamięć. Jest ciepły wieczór. Delikatny wiatr muska zboża, które cicho szumi i lekko faluje.



Nad okolicznymi stawami unoszą się ptaki. Słychać odległe odgłosy żerowania.



Wystawiam twarz do zachodzącego słońca i chłonę aurę tego miejsca. Nie słychać samochodów, w zasięgu wzroku nie widać żadnego człowieka. 10 kilometrów nad ziemią dostojnie sunie odrzutowiec, pozostawiając białą smugę na błękitnym niebie.



Mój umysł sam się oczyszcza, osiągam wewnętrzny spokój. Tracę poczucie czasu. Jeśli istnieje gdzieś raj, to mój jest właśnie tu i teraz. Na szczycie tej wieży. Czuję, że żyję.

Nadszedł też moment, w którym znalazłem miejsce, w które całkowicie wpisuje się sens tekstu i muzyka Jose Gonzalesa:



Od razu zdradzę Wam, że każdy następny dzień będę kończył na tej właśnie wieży...

---

Powoli zbieram się z powrotem na nocleg. Dojeżdżam na miejsce. Szybka przepierka rzeczy i czekając na Miotacza walę się na trochę do wyra, żeby przekimać pozostały czas. Odczuwam zmęczenie po całym dniu jazdy.

Około 21 słyszę zbliżającą się Beemę. Jest małe powitanko i w końcu poznajemy się osobiście. Okazuje się, że Miotacz przywiózł jednego Żubra. Reszta stada uciekła z siatki w czasie jazdy.

Rozsiadamy się w pokoju i do północy czas przelatuje nam na rozmowie o Poligonie Drawskim i okolicach. Jego wiedza na temat tego rejonu jest ogromna.

W końcu decyzja -czas spać. Jutro też jest dzień...

Koniec dnia pierwszego

Ostatnio edytowane przez Vee : 24.06.2017 o 15:51
Vee jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem