Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.06.2018, 16:23   #16
Pawel_z_Jasla
 
Pawel_z_Jasla's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,032
Motocykl: RD03
Pawel_z_Jasla jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 3 dni 11 godz 58 min 0
Domyślnie

Więc wróciłem szczęśliwie.
Dzień I to odcinek Jasło - Brod cirka 1100 km. w tym końcowy odcinek za Sarajevem w deszczu /spanie jakieś pięć kilometrów przed Brodem po prawej stronie knajpka, pokoik i dwa niewidoczne z drogi domki Baby Jagi - cena 20 EU za dwa persona, motki pod zadaszeniem przy wejściu do pokoiku, warunki zacne POLECAM/
Dzień II odcinek Brod - Żabljak /bokami zgodnie z założeniem choć z pewnymi modyfikacjami bo w deszczu/ - Kolasin - Matesevo - Andrijevica /przez Bare Kraljske i Tresnjevik/ - Gusinje /oczywiście sporo w deszczu a nocleg w Gusinje po minięciu skrętu na przejście lewa mańka hotel z logo "Welkome Bajkers" - cena 20 EU za dwie persona ale warunki ledwie "dopuszczający" zaś na plus to motki pod dachem w garażu właściciela, który wyglądem i zachowaniem przypomina korowanego króla cyganów/
Dzień III Gusinje - SH20 - Koplik - pętla Theth /zjazd od strony Koplika słoneczny-nieudany ale już po kawie na dole za mostkiem zaczęło pięknie padać a potem i ostro błyskać więc trudniejszy odcinek do Shkodry był miły i przyjemny, ulewa popodmywała miejscami szlak i odsłoniła skalne progi, po prostu w tak pięknych okolicznościach przyrody odcinek był istną rozkoszą, nie była to moja pierwsza wizyta w Theth ale woda i błyski z nieba uczyniły ją niewątpliwie jedną z ciekawszych/ - Shkodra - Durres /nocleg w hotelu na wylocie z Durres w kierunku Kavaja oczywiście trzeba wjechać na równoległą do autobany i po prawej mamay cały czas hotele. Hotel taki z 3+ gwiazdek, cena 30 EU za dwie persona z bardzo dobrym śniadaniem, motki na ogrodzonym parkingu a plaża przy hotelowym tarasie - takich hoteli jest tam setki więc nawet nazwy nie pamiętam/.
Dzień IV Dorres - Wlora - Llogara - Porto Palermo - Saranda - Ksamil / tylko miejscami deszcz i mgła nocleg u Mario czyli tam gdzie już bywałem - kwatera prywatna 20 EU za dwie persona, w Ksamil jest już nawet polska knajpa i bandy podpitych kibiców naszej szanownej reprezentacji - mecz na nasze szczęście tylko w przerwach pomiędzy toastami ogladałem z dala od reszty rodaków, których z polskiego baru słyszałem co kilka minut "no kurw... jak grasz jeb... debilu", "Lewy kurw... spier... do chu... na lewe skrzydło" itd. Rakija zabiła moją radość z wyniku a chordy powracających z klęski "kiepskich" nawet nie bardzo pod jej wpływem irytowały.
Dzień V, VI i VII relaks w miejscu jw. przerywany toastami, wypadem do Butrintu, Sarandy itp.
Dzień VIII wyjazd przez Gjirokastrę - Kelcyrę - Leskovik - Ersekę - Korcę -Burimas na trasę pomiędzy Prespą a Ochrydem /droga asfaltowa, bardzo ładne widoki a na szczycie pomiędzy jeziorami można popatrzeć jak w kierunku na Ochryd z urwiska startują ci Panowie co adrenaliny potrzebują na tych całych skrzydłach czy jak im tam w takich "pedalskich" kombinezonach/. Dzień zakończony został w Mawrowie pod samą stacją kolejki narciarskiej - kwatera prywatna u właściciela sklepu przy parkingu dla narciarzy 20 EU za dwie persona, motki przed domem - deszcz na trasie kurw... po raz pierwszy i ostatni nie padał prawie wcale - kilka kropel ale to się nie liczy.
Dzień IX Mawrowo - Skopje - Belgrad - Nowy Sad - Subotica /deszcz padał czyli wszystko w normie - koło Suboticy jest Park i kompleks turystyczny Palić, na autostradzie trzeba zjechać zgodnie ze znakami Subotica Jug i Palić a potem już za znakami na sam Turistic Centar Palić - sporo kwater, my wylądowaliśmy w pensjonacie Alexander z basenem, sauną i wanną z pierdami za całe 20 EU za dwie persona - basen był ale deszcz napierd... i skończyło się jak co dzień na butelce rakiji, motory pod zadaszeniem.
Dzień X kurw... zaczął się pechowo bo słonecznie więc w tasie do domu dwie prądoawarie - w tych ciepłych i jakże bezdeszczowych okolicznościach najpierw przepływu odmówiła plusowa o potem minusowa klema na aku więc mieliśmy czas na weryfikację wododoporności odzieży w warunkach innych jak jazda, potem było już lepiej bo od Budapesztu normalnie padało, koło Miskolca doszliśmy grupę na wypasionych nowych KTM-ADV, Giejesach i Crostourerach ale że nasze niemal już łyse Majtasy E09 trzymają przy niewiele ponad +10 i totalnej ulewie jak wszyscy wiemy "rewelacyjnie" to odcinek od końca autostrady pozwolił zgubić nam przypadkowych kompanów, którzy doszli nas ponownie dopiero na wlocie do Presowa czyli autobanie - mocno pełnoletnie SuperTereski z alukuframi powyżej 130 po prostu dostawały Parkinsona czy innego Alzhaimera i za ch... prosto jechać nie chciały. W domach zameldowaliśmy się koło 17.00 gdzie nasze żony witały chlebem, solą i ciepłą kąpielą - jedyna rzecz, która nie puściła wody to buty kumpla oryginały BMW kupione na aledrogo jako używki, no jeszcze przeciwdeszczowe kurtki ale te zazwyczaj wodę trzymały od środka bo założone na mokre ciuchy niewiele dawały. Wyjazd na 5+ WSPANIAŁY - mnie deszcz w niczym nie przeszkadza a kolega był na pierwszej w swoim motocyklowym życiu dłuższej wycieczce więc też zadowolony bo skali porównawczej mu brakuje POZDRAWIAM i idę na taras bo leje to sobie pomoknę ...
Ps.
Trasy Theth, a dokładnie odcinka do Shkodry, w mocnym deszczu i burzy tym o nerwach słabszych ewidentnie nie polecam - Robert co prawda był pierwszy raz motocyklem na Bałkanach ale nawinął półwyczynowo na rowerach, po zdecydowanie cięższych karpackich czy alpejskich terenach, więcej kilometrów niż niejeden z nas czymś napędzanym silnikiem po czarnym /doświadczenie z obyciem w stromych zjazdach, podjazdach, trzymaniem pionu i zaprzyjaźnieniem z otwartą przestrzenią na graniach czy innych urwiskach jest bez względu na sprzęt, którym się poruszmy bezcenne - na mocno już mokrej końcówce mijaliśmy Niemców na sporo lżejszych sprzętach off bez klamotów - chyba Xr650 i 400 - którzy byli spięci jak Ci Panowie od dwóch nagich mieczy pod Grunwaldem/. Mnie prześladowała obuwnicza klątwa i jak niemal piętnaście lat temu przy pierwszej wizycie na trasie do Theth zostawiłem podeszwę buta niby enduro tak tym razem poległa tam "legendarna" wodoszczelność moich niby Axo oraz mocowanie jednej klamry z której śrubki się powykręcały i raczyły zaginąć. W porównaniu do pierwszej wizyty w Thet widzę że podobnie jak Transalpinę czarne zalewa i już kilka ładnych kilometrów przed Shkodrą można zapomnieć o przyjemności z jazdy /trzy lata temu chyba było mniej ale może nie pamiętam ... wtedy to 4x4 jechałem i bardziej zajęty byłem słuchaniem muzyki i regulacją klimy jak patrzeniem na "nudną" drogę, od Koplika to już czarne na sam szczyt od ładnych kilku lat/. Gdyby ktoś będąc w Theth moje śrubki do Axo odnalazł to buty wyślę mu do kompletu - śmierdzą okrutnie ale pięknie przemakają.

Ostatnio edytowane przez Pawel_z_Jasla : 24.06.2018 o 22:32
Pawel_z_Jasla jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem