Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03.02.2018, 14:28   #72
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,158
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 23 godz 22 min 43 s
Domyślnie

Wspomnienia "Sybiraka" Tomasza Klwe
Opracowanie Jolanta Klawe



"Prędzej zostanie wynalezione perpetum mobile lub eliksir życia
niż Zachód zrozumie ducha Rosji i jej charakter."
Fiodor Dostojewski

Słowa te w pełni oddają to co poniżej publikujemy. Powojenne losy wielu polskich rodzin żyjących na terenach po wojnie wcielonych do ZSRR były niezwykle tragiczne. Masowe wywózki, przesiedlenia dotknęły większość z nich. Cztery lata temu spisał swe wspomnienia Tomasz Klawe (1924-1993) . Być może zainteresuje Państwa historia kogoś kto ostatnich 37 lat swego życia związał z Kwilczem.


"PRZEŻYŁEM, ZOBACZYŁEM, PAMIĘTAM"



Tomasz 1951r.



03.05.1948r.

Urodziłem się w Kulbakach koło Grodna. Tam też mieszkałem do momentu aresztowania. W czasie II Wojny byłem żołnierzem Armii Krajowej - 81 PP Ziemi Grodzieńskiej. Oddział nasz działał na terenie pomiędzy Lidą-Grodnem-Augustowem. Mój pseudonim - "Bogdan". Po zakończeniu wojny, w 1944 r. rozpocząłem naukę w Szkole Felczersko - Położniczej w Grodnie. W czasie pełnienia dyżuru w szkole, 7 kwietnia 1946 r. zostałem aresztowany. Pod konwojem przeprowadzono mnie do siedziby MGB gdzie już znajdowali się aresztowani w ciągu dnia koledzy z mojej drużyny. Między innymi aresztowano : Stanisława Panasiuka, braci Stanisława i Wacława Suchockich, Władysława i Klemensa Konopelko, Cypriana i Witka Makarewiczów, Alojzego Kursztaka, Czesława Wojszela, Kazimierza Pogorzelskiego, Władysława Pogorzelskiego, Jana Baranowskiego. Wszystkich nas przeprowadzono do kwatery MGB przy ulicy Howera (przed wojną był to hotel, a w czasie wojny siedziba gestapo). Trzymano nas w piwnicy. Po około 10 dniach przeniesiono nas do ogólnego więzienia w Grodnie, mieszczącego się blisko Fary. Tu spędziliśmy dwa może trzy dni. Był to chyba pierwszy dzień Wielkanocy, kiedy załadowano nas do "stołypinów"(wagony kolejowe) i przewieziono do Mińska.


MIŃSK (Białoruś)


W Mińsku osadzeni zostaliśmy w więzieniu tzw. "okrąglaku". Było to więzienie polityczne. Każdy z nas zajmował oddzielną celę, w której było zamykane na dzień łóżko, stolik, taboret, w.rogu "parasza". Tu też rozpoczęła się udręka przesłuchań, które odbywały się tylko nocą poza budynkiem więzienia. W czasie jednego z takich przesłuchań zostałem dotkliwie pobity. Na znak protestu rozpocząłem głodówkę i w konsekwencji trafiłem na siedem dni do betonowego karceru.
Dni podobne były do siebie jak krople wody:
- pobudka (po krótkim śnie jeśli w nocy było przesłuchanie) o godzinie 6oo - zamykano wówczas łóżko,
- śniadanie: "kipiatok" - wrzątek (ok. 0,5 l)
- obiad - 0,5 l zupy z brukwi lub kapusty,
- kolacja - wrzątek, 150-200 g chleba ( chleb czarny, źle wypieczony), łyżeczka soli i cukru, kawałek ryby.
Raz dziennie mogliśmy korzystać z łazienki.

Po blisko trzech miesiącach pobytu w Mińsku postawiono nas przed Trybunałem Wojskowym i sądzono nas przy drzwiach zamkniętych. My obywatele narodowości polskiej postawieni zostaliśmy przed Trybunałem Wojskowym i osądzeni z artykułu 63-1A: "za bezpośrednią zdradę Ojczyzny", a przecież nie byliśmy obywatelami ZSRR. Nie mogliśmy się z.tym pogodzić.
26 lipca 46 r. ogłoszono wyrok: 10 lat pozbawienia wolności z pozbawieniem praw na pięć lat "za przynależność do AK - wrogiej organizacji wobec ZSRR i chęć przyłączenia zachodniej Białorusi i.Ukrainy do Polski". Moim przeznaczeniem były obozy pracy na dalekiej północy ZSRR. Po wyroku przez około rok wędrowałem z obozu do obozu przybliżając się coraz bardziej do KOŁYMY (obozy Gułagu Kołyma).

Po kilku dniach spędzonych w zwykłym więzieniu przewieziono nas do pierwszego obozu, który znajdował się na terenie spalonej fabryki traktorów w Mińsku. Stopniowo zwożono tu Polaków z.różnych obozów z terenu Białorusi. Było nas około 2-3 tysięcy.
Tutaj też po raz ostatni widziałem moją Matkę. Siedziała przy ogrodzeniu. Niestety, nie pozwolono nam ze sobą porozmawiać, ani nawet pożegnać się.
Po upływie dwóch tygodni przewieziono nas na stację kolejową, załadowano do bydlęcych wagonów i zaprowiantowano na dwa dni. "Jedziemy do Polski" - taka wieść zaczęła krążyć między wagonami. Niestety nadzieje prysły, kiedy przez szpary w wagonie dojrzeliśmy jak budują "wyszki" dla żołnierzy. Tak rozpoczął się marsz na wschód. Pierwszym obozem był :


UGLICZ
Obóz ten składał się z dwóch podobozów położonych po obu stronach Wołgi. W obozie przejściowym - Uglicz I -przechodziliśmy tzw. kwarantannę. Pamiętnym wydarzeniem z pobytu w.tym obozie była ucieczka więźniów. Niestety, wszystkich lub prawie wszystkich złapano i.rozstrzelano, a ich ciała leżały trzy dni przy obozowej bramie. Jedyną cenną pamiątką z Uglicza II jest fotografia przedstawiająca Bronka (Władysława Konopelkę), Jana Grelaka i mnie.

Uglicz 03.05.1947r.





Kolejny obóz to


RYBIŃSK
Stąd po krótkim pobycie przewieziono nas samochodami do JAROSŁAWLA. Tu też nie zagrzaliśmy miejsca. Wkrótce załadowano nas do wagonów z napisem "Zdrajcy Ojczyzny" i wywieziono na daleki wschód. Podróż była długa - trwała około 2 miesięcy. W czasie tej podróży pamiętnym wydarzeniem była "kąpiel" w mieście Czita. Był piękny dzień - prawdopodobnie niedziela. Brudnych i zupełnie nagich (w obawie przed ucieczką) przepędzono nas przez całe miasto do łaźni. Tu nas odwszawiono, ogolono nam głowy, pozwolono wykąpać się i ponownie przepędzono nagich do wagonów.
W wagonie znajdowali się głównie złodzieje. Elitę stanowili tzw. złodzieje czystej rasy - "czesnyj wor". Niżej sklasyfikowani byli ci, którzy zdradzili złodziejski kodeks - nazywani “sukami”. W.każdym wagonie było ok. 80 więźniów. Przy drzwiach wagonu stały dwie beczki - jedna na czystą wodę, druga do zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Wodę uzupełniano w czasie każdego postoju. W wagonach był zaduch i smród, trudno było oddychać. Raz dziennie wrzucano do wagonu kosz sucharów lub pajd chleba.
Drugim pamiętnym wydarzeniem był bunt więźniów w Birobidżanie. Nasz transport zatrzymał się na dworcu. Na sąsiednim torze stał drugi transport. Brakowało nam wody. Od kilku dni nie uzupełniono zapasu. Wszyscy więźniowie głośno zaczęli domagać się wody krzycząc "Naczalnik wady". Kiedy to nie dało rezultatu rozkołysały się wagony - przechodziliśmy z boku na bok. Reakcja była natychmiastowa. Poczuliśmy szarpnięcie - wywieziono nas za miasto. Tu.dokonano "przeliczenia" za pomocą drewnianych młotków - bito nas głównie po głowie (na co dzień młotków używano do opukiwania wagonów). Po trzykrotnym przeliczeniu jednak dostaliśmy wodę.

Dalej trasa wiodła przez Komsomolsk, nową linią kolejową. Na poboczu leżały zwalone ogromne drzewa. Cały nasz skład musiały ciągnąć aż dwie lokomotywy. W Komsomolsku przeprawiono nas promem na drugi brzeg Amuru (na promie mieściły się dwa wagony). Stąd przewieziono nas do BUCHTY-WANINO (Port Wanino, położony blisko Sowieckiej Gawni). Tu znów mogliśmy się wykąpać. Była to krwawa kąpiel. Doszło bowiem do wyrównywania porachunków między złodziejami.
W Porcie Wanino byliśmy zamknięci w tzw. obozie przesyłowym. Stąd kierowano więźniów do obozów na dalekiej północy. "Zamknięto" nas w barakach bez ścian (było tylko zadaszenie). Spaliśmy na ziemi, a właściwie porowatym podłożu, prawdopodobnie pochodzenia powulkanicznego. Jako poduszka służył mi węzełek z bielizną, który jakimś cudem dotarł ze mną aż tutaj. Budziłem się często aby sprawdzić czy jeszcze mam swój "dobytek". Kiedy mi go ukradli spałem mocnym snem, tak mocnym, że nie poczułem jak zdjęto mi buty, które były "zasznurowane" drutem. Zostałem więc bosy ale w kożuchu. W czasie apelu zainteresował się moim dziwacznym wyglądem lekarz w randze kapitana. Od niego dostałem buty, a właściwie kalosze. To dzięki niemu trafiłem do obozowej służby medycznej.
Liczba więźniów w obozie stale malała. Powodem była silna biegunka. Każdego dnia sprawdzano stan obozu. Wyczytywany więzień przechodził na drugą stronę apelowego placu zabierając po drodze przydział żywności tzn. porcję chleba 150 - 200 g i wodę prosto z kranu. Obiad to 0,5 l porcja zupy najczęściej z sorgo. Byłem wycieńczony.


PODRÓŻ MORSKA

To kolejny etap mojej tułaczki. Załadowano nas na towarowy statek. Więźniów rozlokowano na trzech pokładach. Podróż "Dżurmą" - tak nazywał się statek - trwała ponad tydzień. Wielu więźniów nie wytrzymywało trudów podróży. Tych, którzy nie przeżyli, zgodnie z morską tradycją grzebano w morskich falach. Miałem możliwość poruszania się między pokładami - byłem bowiem w więziennej służbie medycznej. Codziennie rano sprawdzaliśmy "nary" i wynosiliśmy umarłych na pokład. Płynęliśmy na północ. Kiedy ujrzałem ląd, doznałem uczucia ulgi. Pierwszy rok więzienno-obozowej tułaczki był za mną.

Syberia 1953r.

CDN....
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez ramires : 21.01.2023 o 11:51
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem