Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.02.2018, 23:56   #74
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,158
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 23 godz 22 min 43 s
Domyślnie

Początek dnia nie zapowiada się optymistycznie. Rano w deszczu zwijamy obozowisko. Szef zajazdu nie ma ochoty wytknąć nosa za drzwi i obserwuje nas bacznie przez zamknięte okno. Po spakowaniu bagaży siadamy na motocykle, kiwamy szefowi na pożegnanie i ruszamy. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy drogowskazie. Wczoraj z naszym gospodarzem rozmawialiśmy o wiosce Topolinoje. Przed wyjazdem trafiłem w internecie na artykuł, w którym opisano nietypowy pomysł władz Jakucji. Otóż planowano w kilku gułagach znajdujących się 18 km. od Topolinoje stworzyć atrakcje turystyczne. Co by to miało dokładnie być nie wyjaśniono, liczono jednak na spore zainteresowanie turystów jak i ekspedycji naukowych. W okolicach owej wioski znajdował się również jeden z największych gułagów żeńskich. Choć ochota na odwiedzenie tych miejsc jest spora, a odległość nie wielka, bo raptem jakieś 200 km. na dotarcie tam nie mamy jednak szans. Padające od dłuższego czasu deszcze podniosły poziom wody w rzekach na tyle, że szef powiedział nam, iż w dwóch większych rzekach, przez które będziemy musieli się przeprawić poziom wody dochodzi do 2 metrów, a to dla nas, jak i dla wielu innych pojazdów zdecydowanie za dużo.



Po 50 kilometrach robimy przerwę na śniadanie. Zatrzymujemy się przy "Strumieniu Szamana". To nie tylko parking, ale również miejsce kultu. W intencji szczęśliwej podróży można składać ofiary duchom wrzucając monetę, trochę jedzenia, lub po prostu cokolwiek, co ma się pod ręką.



Podczas gdy Paweł w desce małej wiatki dziarga nożem "kocham Iwonkę", zniecierpliwiony i mocno już osłabiony głodem Robert, czeka na kawałek strawy.



Już ciało z głodu osuwa się w dół, gdy lewa ręka resztką sił bystro chwyta barierkę, prawica sięga suchą kromkę chleba, łapczywie wpycha ją w paszczę, a po kilku sekundach na twarzy Roberta pojawia się zalążek uśmiechu.



Znak informujący, iż do posiłku a może i nawet do samych gości tego miejsca, mogą dołączyć się niedźwiedzie.









Droga jest mokra a przez to bardzo śliska miejscami, więc łatwo "wywinąć orła". Przed nami Góry Wierchojańskie i dosyć niebezpieczne odcinki. Niebezpieczne szczególnie dla dużych aut ciężarowych w warunkach zimowych, gdzie trudno im się minąć na wąskich odcinkach, a na skraju drogi są prawie 500 metrowe urwiska. Szczególnie złą sławą cieszą się odcinki nazywane "Żółty Priżin" i "Czarny Priżin" miejsca , które pochłonęły już dziesiątki ofiar. Motocykle są dosyć małe, toteż nie ma takiego stresu, lecz i tak dla pewności wolimy jednak trzymać się bliżej ściany a niżeli stromego urwiska.













Droga remontowana jest odcinkami. Sporo pracy zajmuje uregulowanie spływu dziesiątek większych i mniejszych strumyków, które przy obfitych opadach, oraz topniejących na wiosnę śniegach rozmywają i tak nie najlepszą już drogę. Pod nawierzchnią wkopuje się rury o wielkiej średnicy, które służą za przepusty i prowadzą wodę tak, by ta nie niszczyła konstrukcji drogi. Przez liczne remonty i związane z tym używanie wielkich, ciężkich pojazdów, w drodze powstają głębokie koleiny, które teraz zalał deszcz. Jedziemy przez kolejny taki odcinek blisko bazy budowlańców. Koła motocykla grzęzną w koleinie wypełnionej deszczem, a ja toczę się na "jedynce" podpierając nogami. Na przeciwko staje wielka wywrotka z rodzaju tych, których się nie rejestruje, bowiem drogi publiczne są dla nich zbyt wąskie. Choć rozsądek podpowiada "ustąp" nie mam możliwości, gdyż koleiny są zbyt głębokie, a na ich dnie jest śliska maź na , której koło nie ma przyczepności. Rozkładam ręce w geście niemocy, pokazując siedzącemu wysoko w szoferce kierowcy, iż ustąpić nie mogę, a jedyne co mi pozostało, to dalsza jazda przed siebie. Zabawny to musi być widok, gdy "Goliat" ustępuje "Dawidowi" i wielka wywrotka powoli wycofuje do tyłu, by przepuścić mały motocykl i jego kierowcę. Dziękujemy sobie wzajemnie gestami i ruszamy każdy w swoją stronę.
Po wyjeździe z promu, którym przeprawiliśmy się przez Ałdan tankowaliśmy paliwo. Robert nie zalał pod przysłowiowy "korek" i jest ryzyko, że nie dojedzie do kolejnej stacji, która znajduje się dopiero w Kjubeme. Ja z Pawłem, też nie mamy nadwyżek, więc profilaktycznie wjeżdżamy na teren bazy, by poprosić o pomoc. Kilka zdań wystarcza, by po chwili, brygadzista powrócił z wypełnioną po korek pięciolitrową bańką wachy. "Weź mu zapłać, później się rozliczymy" słyszę w interkomie. Chwytam za kasę, wyciągam rękę do naszego wybawcy i słyszę "djengów nie nada". Zmieszany trochę jestem, bo u nas paliwa nikt darmo nie rozdaje. "Jak to bez kasy" pytamy ? "Kasa nie jest mi potrzebna, ale jak macie jakieś prezenty, to możecie nam dać". Na szczęście Paweł ma trochę gadżetów reklamowych, więc wychodzimy z tej sytuacji z "twarzą". Żegnamy się serdecznie i ruszamy w dalszą drogę.









Rzeka "Vostocznaja Kandyga" (taką nazwę znalazłem na Google). Choć zaledwie tydzień dzieli nas do lipca, brzegi nadal pokrywa gruba warstwa lodu i śniegu. To co odróżnia go od naszego rodzimego, to kolor, który tutaj na dalekiej i zimnej północy jest miejscami błękitny.







Lasy coraz bardziej przerzedzone, drzewa niezbyt grube, często porośnięte mchem. Przyroda nie ma łatwo w tych surowych warunkach z krótkim okresem wegetacji.





Jedna z nielicznych rzeczek, przez którą trzeba przejechać.



Po godzinie piętnastej jesteśmy przy skrzyżowaniu z "Drogą letnią". W prawo przez nowo wybudowany most, droga prowadzi do Tomtoru i dalej by wyjechać przed Kadyczanem. Tomtor to najzimniejsze stale zamieszkane przez "zwykłą" ludność miejsce na ziemi (nie licząc baz na Antarktydzie). W styczniu 2004r. odnotowano tam -72,2 st. C , przez co wyprzedził leżącą nieopodal wioskę Ojmiakon, ustanawiając nowy rekord zimna. Na drogowskazie znajoma naklejka, świadcząca o tym, że Robin z Adamem też tu zawitali. Chłopaki są już przed Magadanem, a my niestety przejazd tą drogą musimy odpuścić, bowiem ostrzegli nas SMS-em, iż poziom wody w rzekach jest tak wysoki, że nie jesteśmy w stanie ich pokonać, a nadmienić należy, iż do pokonania jest ich ponad 40. Trudno pogodzić się z tą decyzją i obiecujemy sobie, że przejedziemy "Drogę letnią" wracając z Magadanu, by w tym właśnie miejscu wyjechać.







Choć Robin z Adamem całej "Drogi letniej" ostatecznie również nie przejechali, film ten choć trochę opowie Wam o ich przygodach na tym odcinku.

__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 09.02.2018 o 10:26
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem