Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.11.2017, 17:53   #23
macias1989


Zarejestrowany: Feb 2016
Posty: 40
Motocykl: RD03
macias1989 jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 godz 11 min 15 s
Domyślnie

Dzień 7. 11.08.2017
Rano, podczas pakowania, zauważyłem że mam luźny stelaż na sakwy. Okazało się, że zgubiłem jedną śrubę. Po szybkiej naprawie wyruszyliśmy do Bejneu.




Droga była w bardzo dobrym stanie. Cały czas wiodła przez pusty step. Praktycznie nie było ruchu. Było trzeba mocno uważać, żeby nie zasnąć. Monotonnie jechaliśmy cały czas 100km/h. Nagle z naprzeciwka nadjechał samochód policyjny, włączył światła i syrenę, zawrócił za nami i nas zatrzymał. Policjanci podeszli, nawet nie wzięli ode mnie dokumentów. Powiedzieli, że jedna osoba ma wsiąść do samochodu. Pokazali Tomkowi, że jechaliśmy 101km/h, przy limicie prędkości 90km/h i tolerancji 100… Zaproponowali mandat 500€ na trzech jeśli z pisaniem mandatu, albo 300€ bez pisania. Wcześniej słyszeliśmy plotki, że pewni Polacy zapłacili w Kazachstanie mandaty po 1500zł/osobę za prędkość. Udało mu się stargować do 200€. Byłem strasznie zły, bo to duże obciążenie mojego studenckiego budżetu. W złych humorach dojechaliśmy do Bejneu, ostatniego miasta ze stacją paliw przed Uzbekistanem. Problemy z kupnem paliwa w Uzbekistanie były nam znane, więc zalaliśmy tam pod korek i wypełniliśmy kanistry. Każdy z nas miał teraz zasięg około 600km. Trochę krążyliśmy po mieście, żeby znaleźć stację. Z pomocą przyszli lokalni kierowcy, którzy poprowadzili nas pod samą stację.





Droga z Bejneu do granicy uzbeckiej była fatalna. Moim zdaniem gorsza niż ta do Atyrau. Całość to strasznie krzywy szuter, momentami z kawałkami resztek asfaltu, który nieźle dobijał zawieszenie. Pod luźną warstwą szutru była glina z koleinami. W mokre dni koleiny się wymodelowały, a teraz w okresie suszy były okropnie twarde. Droga taka była przez 30-40km. 25km przed granicą była ostatnia stacja paliw. Dotankowaliśmy motocykle do pełna. Dalsza droga dalej po szutrze, ale wyglądało tak jakby przygotowywali go, może pod asfalt? Było równo i szybsza jazda była możliwa. Z zachodzącym słońcem z tyłu jazda po równym szutrze była całkiem przyjemna.





Kolejka przed granicą przeogromna. Pełno samochodów osobowych, załadowanych po brzegi jakimiś towarami. Na dachach wieźli stare rowery, metalowy złom, pełno wypchanych toreb. Dookoła kolejki straszny śmietnik. Plastikowe butelki, opakowania po jedzeniu walały się wszędzie. Nigdy nie widziałem takiego syfu. Omineliśmy całą kolejkę i zostaliśmy wpuszczeni na przejście przed lokalesami. Samo przejście poszło całkiem sprawnie. Po Uzbeckiej stronie wypełniliśmy dokumenty celne. Wymagali deklaracji ilości wwożonej gotówki i wartościowego sprzętu razem z jego wartością. Na przejściu był jeden celnik, mówił po angielsku i bardzo dużo nam pomógł. Ogólnie byliśmy zaskoczeni, że sama organizacja przejścia jest bardziej cywilizowana niż np. W Kazachstanie. No i spotkaliśmy pierwszą osobę mówiącą po angielsku! Na przejściu wymagane było ksero dokumentów, za które trzeba było zapłacić $1/osobę.
Zaraz za granicą po raz kolejny zostaliśmy otoczeni przez osoby wymieniające walutę. Tym razem skorzystaliśmy, bo podobno ceny na czarnym rynku są korzystniejsze niż w bankach (chociaż pewnie kurs jest lepszy z dala od granicy). Zaoferowano nam 4800somów/1 i 5000somów/€. Później gdy kupowaliśmy różne rzeczy i płaciliśmy w dolarach to przelicznik sprzedawców był 6000somów/$. Za 100 euro dostawało się 100 banknotów po 5000 somów, co robiło spore wrażenie pierwszy raz poczułem się bogaty!
Zrobiło się dość późno i musieliśmy znaleźć nocleg. W Uzbekistanie jest podobno obowiązek meldunkowy, więc każdą noc powinniśmy spędzić w hotelu. Hotel zaraz za granicą kosztował $100/osobę, więc bez zastanowienia pojechaliśmy do kolejnej miejscowości.
Przed wioską był posterunek policji, gdzie skontrolowano nam dokumenty i mogliśmy jechać dalej. Policjant wskazał nam miejsce gdzie można przenocować. Był to mały przydrożny budynek, rodzaj takiego zajazdu. Kobieta oferowała nocleg za $1/osobę. Było to w zasadzie jedno duże pomieszczenie, którego część była na podeście wyłożonym dywanami. Pod jedną ze ścian stał stół, pod drugą mogliśmy rozłożyć maty i przenocować. Łazienka to poprostu zlew. Motocykle schowaliśmy po drugiej stronie ulicy w garażu “zakładu wulkanizacyjnego”. Za 5000somów panowie przechowali nam motocykle. Wieczorem zjedliśmy liofilizowany obiad na trzech, wypiliśmy herbatę kupioną w zajeździe, rozłożyliśmy maty i chcieliśmy iść spać, ale nagle przyjechał busik, z którego wysiadło kilku mężczyzn. Wszyscy poszli do środka, zamówili jedzenie i alkohol i siedzieli przy stoliku.





Wspomniany zakład wulanizacyjny:


Hotel:

Łazienka:







Obawiałem się, że część z nich zostanie na noc, albo że będą długo balować. Wszyscy to byli kierowcy tirów, którzy wracali z pracy z Rosji. Zatrzymali się tylko na kolację i około północy pojechali dalej. Zostaliśmy sami z właścicielką. Zgasiliśmy światło i próbowaliśmy zasnąć. Po chwili obudziły mnie koty, które zaczęły się ganiać i walczyć tuż nad naszymi głowami. Lekko zestresowany, bo zrezygnowałem ze szczepienia na wściekliznę, leżałem i zastanawiałem się, czy następnym razem mnie nie ugryzie. O 3.30 przyjechał pod zajazd kolejny samochód. Do środka weszło kilka osób, kupili coś. Na chwile włączyli światło i skomentowali tylko ‘ooo bajkery’. Jednym okiem patrzyłem co się dzieję. Jeden z nich stał przy wejściu, przy zgaszonym świetle i się przyglądał. Po chwili znowu włączył dosłownie na sekundę światło. Nagle podszedł w pobliże Tomka, schylił się i zauważyłem, że po coś sięga. Od razu wyskoczyłem ze śpiwora, żeby się na niego rzucić i powstrzymać przed tym co planował zrobić. Tomek obudził się od razu i zareagował tak jak ja. Okazało się, że Tomek położył swój telefon obok siebie, na widoku. Telefon skusił złodzieja i chciał go po cichu zwinąć. Do telefonu były podłączone słuchawki, a Tomek słuchał muzyki i jak uzbek chwycił za telefon to pociągnał Tomka za uszy, dlatego się ten się obudził. Jak zobaczył że nasza dwójka rzuciła się w jego stronę to zaczął uciekać. Wypuścił telefon i uciekł za budę. Chyba wyglądaliśmy groźnie, że tak zwiał, ale mam wadę wzroku, nie miałem okularów i tak naprawdę to nie widziałem nic poza tym, że ktoś stał na zewnątrz i nikogo bym nie rozpoznał. Dobrze, że w drzwi trafiłem Po chwili przyjechał kolejny samochód. Wysiadł z niego jakiś facet, który zaczął opieprzać innych. Nie dopuszczał innych do słowa. Po jakimś czasie oba samochody odjechały. My zgasiliśmy światło na zewnątrz zajazdu, żeby wyglądał na zamknięty i w nerwach położyliśmy się dalej. W końcu udało się zasnąć i tak aż do 6.30, kiedy to zadzwonił budzik.



Ślad 445km
macias1989 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem