Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31.12.2011, 12:27   #1
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 21 godz 15 min 35 s
Domyślnie Krym po raz pierwszy, wrzesień 2011

Prolog (dłużyzna)
Od dziecka miałem skłonność do dwóch kół i nie mam na myśli motocykla. Rodzina i przyjaciele przywykli, że poruszam się rowerem, traktując jazdę samochodem jak karę. Żona cierpliwie znosiła kolejne zmiany w mojej flocie rowerowej, wyjazdy na rajdy MTBO, topienie sprzętów w błocie, mokre ciuchy walające się po kaloryferach, itp. Ogólnie mówiąc - niegroźny świr generujący umiarkowany pierdolnik wokół siebie - da się z tym żyć.

Raz czy dwa udało się nam nawet rodzinnie pojeździć w wakacje w bardziej turystyczny sposób (Bornholm polecam). Rower do turystyki to świetny wynalazek obarczony jedną, malutką wadą - mały zasięg. Napierając na pedały po korsykańskich górzystych szlakach, bez dzieci i zbędnych bagaży, mając za towarzystwo równie kopniętych kolegów, średni przebieg dzienny nie przekraczał 100-120 km. W zderzeniu z korporacyjnym światem limitów urlopowych, dwa tygodnie wolnego to szczyt marzeń. Turystyka rowerowa kurczy się więc do tras rzędu 1200-1400 km i to przy założeniu, że w ciekawsze miejsca świata przerzucamy rower samolotem. A co jeśli chcemy zwiedzić kraje, gdzie odległości między tym co ciekawe wynoszą setki kilometrów ?

W mojej łysej czaszce pojawiła się myśl godna Carla Benza - a może by tak do roweru dodać silnik ? Dwa koła zostają a zasięg wrośnie ! Wymyśliłem zatem motocykl. No ale wiadomo - motocykl to narzędzie szatana, twórca wdów i sierot, dostawca organów do szpitala, słowem zło wcielone. Próby negocjacji z małżonką skończyły się zanim zdążyłem otworzyć usta. Już wiem gdzie Bazyliszek brał lekcje patrzenia w oczy. Nie, to nie pomyślałem i zastosowałem starą bolszewicką metodę: polityka faktów dokonanych - kupiłem swój pierwszy "motór"

"Motór" przybrał postać Kawasaki KLR 650, brzydkiej zielonej cholery o dosyć melancholijnych osiągach. Rąk nie urywa bo słaby, w górę nie skacze bo ciężki ale dzięki temu wybacza błędy jeźdźca w terenie. Jesień 2010 spędziłem taplając się w błocie, kompletując ciuchy i spisują co trzeba zmienić by sprzęt nadawał się do turystyki nie koniecznie po szwajcarskich asfaltach.

Od moto



Zimą 2010 moje drogi krzyżują się z Łukaszem (vel luki.gd) z forum. Dzieli nas niby wszystko: ja z W-wy, on z Gdańska, ja na KLR, Luki na Afryce ale łączy nas jeden istotny drobiazg: znamy się "reala" bo pracujemy w tej samej firmie. Nigdy nie jeździliśmy razem, ale szybko łapiemy wspólny język, po kilku rozmowach powstaje plan wspólnej podróży - plan A: Gruzja, plan B: Krym

Zima i wiosna 2011 upływa na modyfikacjach sprzętu. KLR dostaję robione pod wymiar stelaże, gmole i osłonę reflektora z mocowaniem szyby (by Bartkowiak) Kufry alu (by Pancernik), oliwiarkę (by Matjas), osłonę silnika (Happy Trail) + parę innych detali.

Latem wybieramy się z Lukim na weekendowe szwędanie po Mazurach. Lasy, pola, błoto, piach. Testujemy namiot (za mały), mocowania stelaży i inne detale, generalnie jest OK, ale nad detalami ekwipunku trzeba jeszcze popracować. Przy okazji tej wycieczki w lesie zaliczam solidną glebę. Ryję żebrami trzecią koleinę, w trakcie lotu dziękując, że założyłem jednak wysokie buty. Terrainy grzeją w nogi, ale wolę mieć spocone nogi niż kości w proszku. Gmole i kufry zdały egzamin, za to ja chodzę posiniaczony i przez kilka dni zaczynam i kończę dzień na Ibupromie. Wzrok żony tryumfuje "a nie mówiłam", kobiety to bestie...

Od Moto Mazury 2011


Od Moto Mazury 2011



Latem weryfikujemy plany. Ilość dostępnego urlopu wymusza plan B - zatem kierunek Krym. Termin wyjazdu ustalamy na 27 sierpnia. Z listą wyjazdową (by podos) dzień po dniu odhaczamy kolejne załatwione sprawy. W domu rośnie stos części zamiennych, jedzenia i turystycznych szpargałów. Luki w Gdańsku robi to samo. Co kilka dni telefonicznie weryfikujemy status kolejnych pozycji. Jest w nas coś z prusaków (w tym pozytywnym sensie ) - jest cel, jest plan jest i konsekwenta realizacja. Zero nerwowości, szarpania się i zostawiania czegoś na ostatnią chwilę. Mamy wszystko gotowe poza jednym detalem - 22 lipca zdałem egzamin na kategorię A - mija 20 sierpnia a ja nadal nie mam plastiku w ręku

cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 04.01.2012 o 20:55
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem