Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.08.2018, 18:21   #40
adaml


Zarejestrowany: Mar 2015
Miasto: Pruszkow
Posty: 64
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 22000
Galeria: Zdjęcia
adaml jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 17 godz 7 min 24 s
Domyślnie

Piątek 10.08.2018 ___ Do Kalaikhum z Duszanbe prowadzą dwie drogi: południowa - dłuższa ale w lepszym stanie, oraz północna - krótsza ale trudniejsza, zimą nieprzejezdna. Wybrałem ta drugą. Zaczęło się niewinnie, parę objazdów, jakiś zarwany mostek. Oddałem pół butelki wody psiakowi który dogorywał w cieniu przyczepy. Widoki były super, zwłasza jak o zachodzie słońca zacząłem się wspinać na 3200m. Nawierzchnia pogarszała się jednak z godziny na godzinę, nie dało się często jechać szybciej niż 20 a mi zaczeła siadać kondycja. Jazda na samym śniadaniu była ok moze na długich prostych Ukrainy czy Rosji, ale w górach to co innego. W końcu musiałem zrobić dłuższy postój, zjadłem puszkę tuńczyka z żelaznych zapasów i zrobiłem 15 min drzemki. Na jednym z checkpointow gdzie spisywali mi paszport i dowód rejestracyjny dopilem resztkę wody z termosa i zapytałem gapiów czy nie ma tu gdzieś sklepu żebym mógł dokupić wody. Dowódca lokalesow pomachał coś w swoim języku, wziął ode mnie termos i przekazał smarkaczowi obok. Ten poleciał w dół zbocza i już za chwilę był z powrotem z termosem pełnym wody z rzeki. Pewnie miejscowi nie widzą nic złego w piciu brązowej jak kawa z mlekiem wody, w której jednocześnie sąsiad myje auto a drugi krowę, ale mój łamany rosyjski nie oznacza jeszcze że mam tak samo odporny układ trawienia jak oni. Żeby nie było niezręcznie upijam łyczek, kiwam z uznaniem głową i chowam termos do kufra. Jadę dalej, gdzies za kolejnym zakrętem wreszcie urywa się mój januszowy uchwyt na telefon. Nieważne, mam drugi w zapasie. Kilometry na nawigacji ubywają coraz wolniej, robi się coraz ciemniej. Zjezdzam z 3200 już o zmroku, do Kalaikhum wjeżdżam w ciemnościach. Mimo że w tej i wcześniejszych wsiach nie ma oświetlenia ulicznego, ludzie siedzą w kucki po ciemku pod bramami. W końcu piątek, może czekają na busa do remizy? Mimo ciemności nie śpią też wredne psiska których kilka sztuk podnosi mi ciśnienie wyskakując znikąd ujadajac, jeden trafia łbem wprost pod kufer, przed resztą ratuje mnie odkręcenie manety. Na moście w Kalaikhum czeka już na mnie host, współwłaściciel Jurev Roma, hostelu poleconego mi przez motocyklistę z Polski. Przechwytuje mnie i kieruje na parking. Nie wiem skąd wiedział że jadę bo nie rezerwowalem wcześniej noclegu. Na miejscu trochę rowerzystów, dwa auta Mongol Rally, i dwa Transalpy 600 na francuskich blachach. Sama kwatera ok, za 15$ dostaje kolację śniadanie, własny pokój i wspólna łazienkę. To był najcięższy póki co dzień podróży

Wysłane z mojego FRD-L09 przy użyciu Tapatalka
adaml jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem