Ja też należę do rodziny 'zatokowców' i przy mojej łepetynie z niewielką ilością włosów oraz mieszkaniem nad morzem (gdzie dość mocno wieje) czapeczka nawet latem jest nieodzownym akcesorium.
A zaczęło się w wieku 25 lat od zimnego prysznica w przybytkach MON w miejscowości Powidz. Noc po prysznicu nieprzespana z bólu i smarkanie na 2 rolki papieru toaletowego do rana
P.S. Jak lampa IR nie pasi do nagrzewania, to zwykła suszarka do włosów daje też radę