Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.11.2018, 08:43   #21
Gończy
 
Gończy's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,141
Motocykl: RD07a
Gończy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 9 godz 5 min 52 s
Domyślnie

O świcie obudziły mnie pomrukiwania burzy. Szybko uwinąłem się z namiotem, wskoczyłem w ciuchy i ruszyłem uciekając przed nadchodzącym deszczem. Dzisiejszy dzień chciałem wreszcie przeznaczyć na odpoczynek. Około 9 minąłem granicę i wjechałem na Węgry. Ten dzień wspominam głównie z powodu miłych ludzi spotkanych po drodze i wspólnych pogaduchach na stacjach benzynowych. Jakoś nigdy nie miałem problemu z poznawaniem nowych osób, natomiast motocykl zdecydowanie mi to ułatwiał. Po południu udało mi się wymknąć z kleszczy burzy i dotarłem spokojnie do mojego pierwszego noclegu sprzed kilku dni – Novej Kelcy. Namiot rozbiłem w tym samym miejscu co poprzednio, niestety sympatyczny geograf wraz z małżonką już wyjechali. Miałem przed sobą jeszcze pół dnia, który mogłem spędzić na piciu piwa i odmaczaniu tyłka w ciepłych wodach zalewu, z czego czym prędzej skorzystałem. W tym dniu, w schronisku położonym powyżej mojego pola namiotowego trwały zawody motocrossowe. Nie miałem pojęcia, że odbywają się one tutaj cyklicznie. To kolejny powód, żeby w drodze zajechać na nocleg właśnie do Novej Kelcy. Tuż obok za drogą, na okolicznych wzgórzach przygotowane są bardzo ładne tory pod quady i motocykle, gdzie można się wyszaleć do woli. Bodajże raz w miesiącu organizowany jest tu spęd wszystkich słowackich czarnuchów na wszelkiej maści motocyklach. Popołudnie więc spędziłem w klapkach, zajadając się lokalnymi przysmakami, popijając piwo na tarasie z widokiem na tor i rozmawiając z lokalsami o życiu na Słowacji. Cieszyłem się z tego ostatniego popołudnia za granicą tym bardziej, że prognoza pogody na kolejny dzień w Polsce nie napawała optymizmem - temperatury o 15 stopni niższe, deszcze i zamglenia. Wieczorem zwlokłem się do namiotu i usnąłem jak małe dziecko.
Jaki jest ostatni dzień w drodze każdy z was dobrze wie, więc nie będę się zbytnio rozpisywał. Mijając obwodnicę Rzeszowa zjechałem w bok zrobić niespodziankę mamie w rodzinnej Świlczy, potem wpadłem do siostry koło Stalowej Woli, gdzie zaopatrzyłem się w gazetę Nowiny, którą wepchnąłem pod kurtkę bo właśnie zaczęło porządnie padać. Tamtej niedzieli zmarzłem i zmokłem. Turlając się powoli w strugach deszcze w kierunku Wisły myślałem o całej tej wycieczce, która była za mną. Nie dawała mi spokoju jedna rzecz. Obiecałem młodemu, że przywiozę muz Rumunii na pamiątkę zęby wampira, wiecie takie plastikowe badziewie – sztuczną szczękę, jakie to kiedyś można było u nas kupić. Nie chciałem sprawić mu zawodu, który w oczach pięcioletniego urwisa z wiecznie umorusaną roześmianą gębą ma podwójnie smutny wydźwięk.
No więc toczę się rozchlapując wokoło fontanny wody, wjeżdżam do Radomyśla a tam pod kościołem przy drodze, po lewej i po prawej stronie pełno straganów. Wracałem w niedzielę i trafiłem na kiermasz! Szybka decyzja, parkuję w pierwszym lepszym miejscu i dzida. Biegnę od straganu do straganu, pierwszy, drugi , piąty, siódmy… nie ma.
- Panie, teraz to takich rzeczy w hurtowni nie znajdzie...
- Panie, w dzisiejszych czasach ciężko takie zęby dostać… pan pyta dalej...
Latam jak debil od jednego sprzedawcy do drugiego, deszcz pada, straganów coraz mniej. Nie no tak to się nie może skończyć.
W końcu trafiam przy samym końcu na stragan, w którym jakaś babcia pakuje w torby dobytek. Wszyscy się powoli w sumie już zwijali, nie było pogody, mało klientów, prawie zerowy ruch.
- Ma Pani może takie zęby jak to kiedyś można było kupić na kramarzach, takie wie pani jak to wampiry mają.
- Mam ostatnie.
- Serio? - pytam z niedowierzaniem. Wie pani, że przejechałem za nimi ponad dwa tysiące kilometrów? Po ile te zęby?
- Dwa złote.
- Biorę. Sięgam do kieszeni. Na kask leje mi deszcz, w kieszeni też leje, forinty, euro. Nie mam naszych monet. Noż jasna cholera. Chwila namysłu. Patrzę na babcię…
- Przyjmuje pani euro?
Skończyło się na tym, że babcia po konsultacji ze swoją córką sprzedała mi te zęby za 1 euro. Chciała mi jeszcze wydawać resztę ale już popędziłem do motocykla, który mókł nieopodal w zaułku.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 1k.JPG (246.5 KB, 12 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1l.JPG (408.2 KB, 12 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 1m.JPG (258.7 KB, 13 wyświetleń)
Gończy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem