Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20.08.2018, 08:07   #18
przemo77390


Zarejestrowany: Jan 2015
Miasto: Warszawa
Posty: 1,829
Motocykl: inne moto
przemo77390 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 22 godz 44 min 51 s
Domyślnie

Dzień 8: sobota

Jak zwykle poranny rytuał, czyli wstawanie i pakowanie. Jedziemy dalej podziwiając widoczki, nic szczególnego się nie dzieje aż do czasu kiedy dojeżdżamy do check piontu. Tak to chyba ten dzień – wydaje mi się że mnie pamięć nie zawodzi a jak cos pomyliłem to trudno będzie to w tym dniu opisane.
Jak opisywałem wcześniej do tej pory zatrzymywałem się na wszystkich bramkach ale tym razem jakiś diabeł mnie podkusił aby zrobić inaczej. Znajomi, którzy jechali z nami pojechali szybciej – bo oni sami na motocyklach a my trochę wolniej ale dotoczyliśmy się do punktu kontrolnego. Kiedy podjechałem pod szlaban przede mną stał samochód, wiec postanowiłem że podjadę obok niego i jak szlaban się uniesie to dam dyla. Jak pomyślałem tak tez zrobiłem.
Po przejechaniu jakiegoś może kilometra zrównuje się ze mną cywilny samochód i coś tam kierowca ze środka krzyczy – udaje głupa że nie wiem o co chodzi i jadę dalej, samochód odjeżdża. Za chwile podjeżdża drugi i ta sama sytuacja – nie reaguję. Jednak ten nie widząc mojej reakcji zajeżdża nam drogę. Myślę sobie o kurka nieciekawie. Z samochodu wychodzi jakiś policjant, legitymuje się i pyta dlaczego nasi znajomi uciekli z policyjnego punktu kontrolnego i my też.
Zastanawiam się co robić – wpada mi do głowy pomysł że stworzę sytuacje mało komfortową i będę udawał głupa że nie wiem o co chodzi i że nie rozumiem co mówi bo gadam tylko po rosyjsku.
Mówię – oczywiście po rosyjsku – że tamci to nie z nami że my jedziemy sami. Na twarzy policjanta widać wkurw, prosi o paszport. Mój plan nie przynosi efektu, upór i o paszport jest ogromy a ja przecież swego nie mam bo zostawiłem w Srinagar. Każe nam zawracać stanowczym głosem – widać że to nie przelewki, zawracamy.
Dojeżdżamy do policyjnego punktu i ta sama śpiewka – paszport. Tłumaczę po rosyjsku, bo przecież teraz już nie mogę się wycofać ze swojej mistyfikacji że paszport został w wypożyczalni. Policjanta to nie interesuje mam dać paszport inaczej będzie problem. Mówi coś jeszcze o tych dwóch którzy uciekli, jest na to dodatkowo wkurwiony. Do akcji wkracza Edyta która jako kobieta próbuje łagodzić sytuacje ale jak na razie bez efektu. Policjanci pytają kolejnych motocyklistów czy znają rosyjski bo maja problem z dwoma Polakami – jakaś meksykanka cos tam zakumała i przetłumaczyła na angielski (my dalej że angielski to dla nas coś niezrozumiałego). Walimy do nich po Polsku i Rosyjsku.
W końcu trzeba się poddać i idę po paszport Edyty bo takowy przecież mam a dla siebie mam przecież promesę wizową, której nie wyrzuciłem – może coś to da.
Policjant widząc że daje jeden paszport i tłumacze że ja mam tylko promesę (oczywiście po rosyjsku) łapie znowu wkurwa bo myśli że go oszukuje, że skoro mam jeden paszport to drugi też pewnie mam. Po jakimś czasie, po bardzo ciężkich i stresujących negocjacjach udaje się Policjanta przekonać dzięki zasłudze kobiecego daru przekonywania że spisuje dane z paszportu i z mojej promesy i nas puszcza.
Cała ta sytuacja nauczyła mnie jednego aby kierować się swoja intuicją i postępować jak do tej pory postępowałem a mianowicie lepiej od razu przedstawić sprawę jak się ma i nic nie kombinować bo wtedy jest ona do załatwienia. Dodatkowo wiem że lepiej się zatrzymywać na takich bramkach bo kto wie na kogo się trafi, nie jest to region stabilny i za taka ucieczkę może komuś przyjść do głowy aby do ciebie strzelić – może demonizuje ale na pewno nikt by afery od strony konsulatu naszego za takie coś nie zrobił bo przecież uciekałeś z punktu kontrolnego.
Po całej aferze i dobrym zakończeniu jedziemy dalej. Ujechaliśmy może ze dwadzieścia kilometrów i co łapiemy kapcia. Nasi towarzysze pojechali gdzieś do przodu, co robimy a no stajemy bo co mamy zrobić jak nie mamy sprzętu naprawczego bo pojechał na innym motocyklu.
Tak sobie stoimy i stoimy aż podjeżdżają jacyś Hinduscy motocykliści – gadaka szmatka Pytają czy tamci dwaj biali co uciekli z punktu kontrolnego są z nami – co tu odpowiedzieć? Odpowiadam że tak – oni na to żebym się nie martwił że zorganizują jakąś pomoc. Okazało się że dogonili naszych kompanów i powiedzieli im co się stało – jeden ze znajomych wraca do nas z miejscowym mechanikiem, który łata opnę. Podczas wymiany stwierdza że złamana szprycha i pęknięta opona – nie sprawdziłem tego podczas wypożyczenia motocykla, cóż teraz już za późno. Zakłada tą sama opnę podkładając jakieś łaty, które były i jedziemy dalej. Dalsza jazda bez przygód już tylko na podziwianiu widoczków. Nocleg pod namiotami jakiegoś miejscowego kampusu.

Ps. Zdjęcia jak zwykle wieczorem 











Ostatnio edytowane przez przemo77390 : 21.08.2018 o 19:12
przemo77390 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem