Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21.09.2015, 23:26   #1
Norton
 
Norton's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2015
Miasto: Chocznia koło Wadowic
Posty: 116
Motocykl: RD07, DL1000, TwinSport 350
Przebieg: 67000
Norton jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 18 godz 57 min 29 s
Domyślnie Bieszczady z Nortonem

Uwielbiam Bieszczady. Czytając relacje z tego miejsca pewnie pamiętacie, że podkreślany jest wszechobecny zakaz zjazdu z głównych dróg. To prawda, ale dzięki temu w Bieszczadach znajdziecie ciszę i spokój. Na przykładzie tej relacji chciałbym pokazać Wam magię tego miejsca.

Piątek.
Plan był taki, by wziąć w piątek 11 września urlop i ruszyć jak najwcześniej rano. Zgodnie z planem ruszyliśmy z Sidem (Dl 650) około 6 z Wadowic. Jechało się bardzo dobrze, ruch był w miarę mały, sprawnie pokonywaliśmy kolejne kilometry ciesząc się zakrętami. Pierwszym postojem był parking leśny za Limanową (klasyka podczas moich wypadów w Biesy).



Zmodyfikowałem trochę trasę dojazdową, by zahaczyć o piękne ruiny cerkwi wraz z dzwonnicą parawanową w Płonnej.



Po dotarciu około południa na miejsce, czyli Tramp-a w Cisnej, ulokowaliśmy się w wynajętej przyczepie kempingowej. Byliśmy praktycznie sami na kempingu, nie licząc znajomych szefa.
Zrzuciliśmy bagaże, zjedliśmy obiad w "szynku na Zamościu" (wielkie schabowe) i ruszyliśmy w kierunku Wołosatego.



Po kupieniu biletów, ok. 14 wystartowaliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Rozsypańca i Halicza. Po godzinie marszu zaczęło lekko padać.
Zaczyna się podejście, zaraz wszystko na jakąś godzinę zniknie w chmurach. Za plecami tereny niedostępne turystom.



Sid na szlaku... Z uwagi na późną porę, mijamy wracających już ze szlaku turystów. Na Haliczu spotykamy ostatnich turystów, potem już żywej duszy aż do powrotu do Wołosatego...



Dochodząc do Tarnicy wychodzimy z chmur. Na Tarnicy pamiątkowa fotka i zejście niebieskim szlakiem już w półmroku.



O 19:30 ruszamy w deszczu do Cisnej. Po drodze, w Ustrzykach zatrzymuje nas straż graniczna na kontrolę. Wieczór to piwo w Siekierezadzie.

Sobota.
Pada deszcz, jemy śniadanie a kocher na denaturat pracuje pełną parą pod stolikiem, zapewniając ciepłą herbatę i kawę.



Około 10 ruszamy. Przecieramy siodła i w drogę.



Tego dnia już bez opadów. Jedziemy przez Nasiczne do Mucznego (od Lutowisk dziurawe asfalty), by dotrzeć do ruin leśniczówki Brenzerg.
Po drodze czekamy na zakończenie szkolenia psów myśliwskich.
Okazało się, że jeden pies się zgubił. Znajdujemy go na szlaku i towarzyszy nam aż do znalezienia go przez myśliwych.



Ruiny leśniczówki, w której UPA zamordowała 74 Polaków.



Kawałek dalej krzyż i obelisk.



Podciągamy w stronę Tarnawy Niżnej by zrobić fotkę filarom mostu kolejki wąskotorowej. To jedne z nielicznych pozostałości tej kolejki, gdyż w przeciwieństwie do częściowo czynnych torowisk w okolicach Cisnej, ta linia z odgałęzieniami została rozebrana i praktycznie nie ma po niej śladów.



Jedziemy dalej. pod drodze oglądamy piękną cerkiew w Smolniku z fajnym dojazdem po płytach betonowych. Akurat trwa ślub.



Teraz jedziemy w kierunku Polany dziuro-asfalto-szutrami.



W okolicach miejscowości Chrewt ruszamy bez szlaku doliną do dawnej miejscowości Paniszczów. Za plecami stare jabłonie, kiedyś przydomowe.



Bobry pokrzyżowały nam troche plany. Musieliśmy obejść jeden odcinek drogi, gdyż przejazd przez rzekę był tak głęboki (spiętrzenie wody przez żeremia), że podwinięcie nogawek by nie starczyło. Po drodze kolejna tama do przejścia już od tej dobrej strony.



Po chwilach zwątpienia i zgubienia się "na mapie" wchodzimy na polanę, gdzie widać nagrobek. Jesteśmy u celu.



Podmurówka cerkwi w Paniszczowie z pięknie zachowanymi schodami.



Teraz już powrót do maszyn - godzinka marszu. Liczba spotkanych ludzi - zero.



Po drodze park maszyn ekpiy wycinającej drzewa - oprócz stara 660 bez hamulców jest land rover - bez nadwozia...



W drodze do Soliny zahaczamy o kamieniołom w Bóbrce, gdzie testuję Afrykę na kamienistym podjeździe. Kiedyś podjechałem tu na shadole 600, ale teraz odsłoniły się takie kamienie, że shadowka by zawisła. Zwiedzamy ładny bunkier obok kamieniołomu.



Wracamy do Soliny, patrzymy na poziom wody, kupuję pamiątkę i jemy obiad. Nasze brudne motocykle wyróżniają się wśród innych zaparkowanych. Powrót półmrokiem przez Buk i Terkę.



Wieczorem... piwo w Siekierezadzie.

Niedziela.
Szybki wypad dobiega końca. O 9 jesteśmy spakowani, żegnamy
szefa i ruszamy w drogę powrotną.



Około 13:30, po jednym krótkim postoju docieram do domu.

A na koniec krótki materiał filmowy.

__________________
All you need is love. And motorcycles.
Norton jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem