Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.11.2017, 12:39   #87
macias1989


Zarejestrowany: Feb 2016
Posty: 40
Motocykl: RD03
macias1989 jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 godz 11 min 15 s
Domyślnie

Dzień 20 24.08.2017
Dzień rozpoczął się od małego przeglądu motocykli. Wróciłem do standardowych ustawień gaźników, bo nie spodziewałem się już ciężkich i bardzo wysokich przełęczy. Tego dnia podjęliśmy też decyzję o powolnym powrocie do domu, ze względu na powoli obiegające do końca urlopy i już powoli narastające zmęczenie. Ruszyliśmy w stronę granicy z Kazachstanem.
Przejechaliśmy 400km po drogach asfaltowych. Po drodze minęliśmy kilka przełęczy ponad 3000m i okazało się, że trochę za wcześnie regulowałem gaźniki. Transalp wyciągał na przełęczach max 60-70km/h i spalanie znowu poszło w górę.
Droga, którą jechaliśmy wiodła wokół jeziora Toktogul. Wielkiego, sztucznego zbiornika otoczonego górami. Wyglądało to nieźle, ale w stosunku do wcześniejszych krajobrazów mało imponująco.







Ostatnią przełęcz przejechaliśmy przed samą granicą. A na przełęczy wybudowana była tama ozdobiona wielkimi głowami Lenina.
Przejście graniczne bardzo szybkie i bezproblemowe. Dotarliśmy do pierwszego miasta kazachskiego i odczucia maksymalnie inne. Miasto bardziej zbliżone do Europy niż wszystko co spotkaliśmy w ciągu ostatnich 2 tygodni. Samochody, ruch, budowle, płatność kartą, wszystko podobne. Zrobiliśmy zakupy, wyjechaliśmy z miasta i rozbiliśmy namioty kilka kilometrów za zabudowaniami.


Dzień 21 25.08.2017
Wstaliśmy przed wschodem słońca, bo w planach było przejechanie poważnego dystansu. Na początku jazda w dużym chłodzie, dopiero gdy słońce wzbiło się wysoko temperatura szybko urosła do ponad 30’C. Droga do Kyzyroldy cały czas dwupasmowa, prosta i okropnie nudna. Za Kyzylordą jechaliśmy na drodze jednopasmowej. Prowadziłem grupę i zwolniłem przed jedną z wiosek. Tomek nie zauważył znaku i mnie wyprzedził, więc wszyscy pojechaliśmy za nim. Gdzieś stał ukryty samochód policyjny i zaczął nas gonić. Okazało się, że przy wyjeździe z wioski jechaliśmy 84km/h przy ograniczeniu do 60km/h. Znowu zaproponowali manat $100/osobę. Tym razem byliśmy już mądrzejsi i bardziej doświadczeni.. Ostatecznie stanęło na $60/3 osoby. W związku z tym, że Tomek mnie wyprzedził i przyspieszył nas wszystkich to sfinansował mój mandat, więc bardzo się nie przejąłem. Chociaż myślę, że gliniarze z $10 też byliby zadowoleni.
Na horyzoncie pojawił się w pewnym momencie kosmodrom w Bajkonur.



Na jednej ze stacji benzynowych mieliśmy miłe spotkanie z jednym z Kazachów. Jak zobaczył, że jesteśmy obcokrajowcami to kupił nam po czekoladzie z flagą Kazachstanu na opakowaniu i podarował nam w prezencie!
Jechaliśmy aż do zachodu słońca. W pewnym momencie skręciliśmy w step, przejechaliśmy małą wydmę i znaleźliśmy dogodne miejsce na namioty. Tomek i Maciek stwierdzili, że jest za blisko drogi i chcieli przejechać kolejną - dużo większa i bardziej piaszczystą. Ja zmęczony olałem sprawę i zostałem w pierwszym miejscu. Maciek nie podjechał i wywrócił motocykl. Tomek przejechał, ale my zdecydowaliśmy że zostajemy, żeby uniknąć problemu z wyjechaniem z tamtego miejsca nad ranem. Tomek postanowił wrócić do nas, zakopał się 3 razy i 3 razy było trzeba go wypychać. Miejsce mieliśmy gorsze, ale przynajmniej z szybkim wyjazdem na główną drogę



Dystans

Dzień 22 26.08.207
Noc ciepła i bardzo komfortowa. Znowu pobudka przed wschodem słońca i jazda w pobliże granicy rosyjskiej za Uralskiem. Droga w dobrym stanie, cały czas przez ekstremalnie nudny step. Po raz kolejny spotkaliśmy miłego Kazacha na stacji, który dał nam siatkę pomidorów, ogórków i orzechów
Jechaliśmy od ponad 12h i niedaleko miejsca gdzie planowaliśmy szukać miejsca na nocleg, zwiesiłem nogi z motocykla, żeby wyprostować kolana i nagle lewą stopą uderzyłem w jakiś wielki czarny śmieć na drodze. Był to prawdopodobnie fragment opony z ciężarówki. Natychmiast poczułem ból stopy. Czułem jak puchnie w bucie i zaczyna pulsować. Całkiem się zdenerwowałem, że mogłem zrobić sobie coś poważnego...Na szczęście po zdjęciu buta wszystko wyglądało w miarę ok, poza opuchlizną i bólem.
Rozbiliśmy obóz i spędzamy ostatnią noc w Kazachstanie.



Dzień 23 26.08.2017
Ból mojej nogi zdecydowanie się nasilił, ale bez problemu mogłem ją obciążyć, więc bardzo się nie przejmowałem. Ruszyliśmy ponownie jak najwcześniej. Dokuczały mi tylko zmiany biegów, ale na stepie nie robi się tego zbyt często, więc jazda szła dobrze
Ostatnie 50km drogi do granicy to masakra podobna do tej przed Atyrau. Wielkie dziury, koleiny. Był to chyba najbardziej demotywujący odcinek drogi i okropnie męczący.
Na granicy zastaliśmy długa kolejkę samochodów, wszystkie miejscowe. Tradycyjnie przeciskaliśmy się na sam początek kolejki i po raz pierwszy celnik cofnął nas na sam koniec. Kilka razy próbowaliśmy zagadać, że gorąco, że długa droga, ale był nieugięty. Czekaliśmy chyba z 1,5h i w końcu przyszła nasza kolej. Samo przejście granicy kazachskiej i rosyjskiej było szybkie. Na granicy rosyjskiej zapytaliśmy o dokumenty dot. Tymczasowego importu motocykli ("wriemiennyj wwoz”). Zostaliśmy poinformowani, że powinniśmy dostać ten dokument na granicy kazachskiej. Pokazaliśmy dokumenty z Kirgistanu, bo tamtejszy celnik, jak zapytałem go o ten dokument to powiedział, że nam da. No i coś dał, ale Rosjanie zapierali się, że to niewłaściwy papierek. Tomek słyszał historie, że wyjazd bez tego dokumentu jest bardzo utrudniony. Podobno ktoś z tego powodu spędził 1,5dnia na granicy. Nie byliśmy zadowoleni, ale nie mieliśmy innego wyjścia jak jechać dalej i próbować wyjechać bez.

Pierwsze kilometry w Rosji dalej po złej drodze. Wyjątkowo zmęczeni dotarliśmy do Saratowa, gdzie przenocowaliśmy w ładnym hotelu przy samej obwodnicy. Na mojej nodze po całym dniu trzymania jej w dole, zmieniła lekko kolor, ale ból już praktycznie ustąpił i już na 100% byłem pewny, że to tylko stłuczenie.



Dzień 24 28.08.2017
Jazda przez Rosję szła nam bardzo dobrze. Infrastruktura jest dużo lepsza niż w Kazachstanie, ale cały czas zdarzają się problemy z płatnością kartą. Za paliwo wszędzie można było płacić kartą, ale już na tej samej stacji np. za kawę było trzeba płacić gotówką. Jazda szybka i nie było trzeba tak uważać na ograniczenia prędkości jak w Kazachstanie.
Chcieliśmy na granicę rosyjską dojechać wieczorem, żeby ewentualnie spędzić noc w ciepłym budynku na granicy, gdyby problem z dokumentami okazał się taki, jak plotki mówiły. Na ostatniej stacji kupiłem kilka snickersów i byłem gotowy na nocne oczekiwanie
Kolejki przed granicą nie było. Wjechaliśmy sprawnie, odprawa paszportowa sprawnie i kolejne okno to odprawa celna. Daliśmy kobiecie dokumenty, które dostaliśmy z Kirgistanu i od razu powiedziała ‘złe dokumenty’. ‘Nie, to dobre dokumenty’ - odpowiedzieliśmy. Ogarnęła, że wszyscy trzej mamy takie same papiery. Zamknęła okienko, zabrała dokumenty i poszła. Po kilku minutach wróciła, zapytała czy może zabrać sobie te papierki, powiedzieliśmy, że tak. Oddała paszporty i już! Miało być długo, a było to najszybsze przejście graniczne całego wyjazdu. Później strona ukraińska też bardzo sprawnie. Celnicy mili, polecili nam jeden hotel, w którym ostatecznie się zatrzymaliśmy. Prowadził go miły motocyklista, który sporo mówił po Polsku. Umówiliśmy się, że tej nocy odsypiamy poprzednie maratony jazdy i nie zrywamy się zbyt wcześnie.

Dzień 25 i 26 29/30.08.2017
Rano Tomek nas zostawił, bo musiał szybciej dojechać do domu, a drogę miał najdłuższą. We dwójkę zjedliśmy wolne śniadanie i ruszyliśmy spokojnie w stronę Kijowa. Pogoda była marna, przez to tempo też nie za szybkie. Do Kijowa wjechaliśmy w godzinach szczytu, więc dużo czasu spędziliśmy na przeciskaniu się w korkach, co nie zawsze było możliwe z naszymi bagażami.
Dalsza jazda w całkowitym komforcie, bez ruchu praktycznie. Infrastruktura zupełnie na europejskim poziomie. Nocleg mieliśmy w miejscowości Sarny.

Kolejnego dnia dotarliśmy na granicę ukraińsko/polską. Kontrola po stronie polskiej była masakrycznie dokładna. Wszystkie samochody były równo trzepane, razem z demontażem różnych listew, zaglądaniem pod tapicerki, itd. Przy ostatnim już okienku zostałem ‘wylosowany’ do rewizji osobistej. Zatrzymali mi paszport, a ja zostałem odesłany do garażu gdzie mieli przeszukiwać mi motocykl. Sami celnicy byli zaskoczeni, że tam trafiłem. Po chwili rozmowy o naszej podróży, zajrzeli w torby, spisali raport i byłem wolny. Z Maćkiem pożegnaliśmy się na tej stacji, gdzie się spotkaliśmy. Został już tylko przejazd przez Polskę do domu. 500km, ruch masakryczny. Już zdążyłem się odzwyczaić od tylu samochodów na drodze. Przez cały wyjazd minęliśmy 3 wypadki na drodze i wszystkie były w Polsce… Po męczącej jeździ do domu dotarłem wieczorem i cała wycieczka dobiegła końca



Ślady z powrotu:


macias1989 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem