Dymkaaa - nie zaglądnę Ci w kalendarz i powiem o sobie - próbuję ten świat zrozumieć już od prawie 50 lat i z coraz większą pokorą i coraz szerzej otwartymi oczami podziwiam różnorodność motywacji i zachowań ludzkich. Oczy mam coraz szerzej otwarte i tego Ci też życzę. 😀
Już dawno cena jaką płaci konsument nie ma nic wspólnego z kosztami wytworzenia (projekt, materiały, testy, marketingu koszty bezpośrednie) i o tym (jak mniemam) pisze Chemik wspominając o marketingu i marzeniach. Pan Hąda też od lat działa tak, że stara się najpierw wymyśleć co potrzebuje wyimaginowana grupa konsumentów zwana grupą docelową. Potem składa z bardziej lub mniej gotowych komponentów coś co kosztuje najmniej i spełnia potrzeby grupy docelowej. Następnie (dział marketingu) proponuje cenę jaką potencjalnie zaakceptuje grupa docelowa i wybierają projekt, który zwróci się najszybciej i produkt zacznie zarabiać.
Założę się o mój motocykl, że pan Hąda (korporacja) zachęcony sukcesem NAT i NC stwierdził, że jest nisza na CRF450L (bo jest) i będą chętni na nią. Ktoś przestrzelił się z ceną i może nawet straci robotę, a 450L albo zniknie z rynku, albo cena spadnie już w 2020.
Nie ma to jednak nic wspólnego z tym jakie „powinny” być ceny albo z tzw. koncepcją centrum sterowania wszechświatem (ja wiem lepiej co dla innych jest lepsze).
Produkt wart jest tyle ile zapłaci za niego kupujący (razy liczba kupujących). Koszt wytworzenia ma znikomy na to wpływ.
Takie jest dziś moje skromne widzenie konsumpcyjnego świata, ale mogłem znów czegoś nie zrozumieć...
|