Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04.01.2012, 18:17   #22
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 6 min 11 s
Domyślnie Gruzja, Batumi dzien VI, dzien VII do ppoludnia.

Gruzja Dzien VI popoludnie – Batumi


Kolasek:
No i wreszcie jestesmy, kilka dni jazdy sporo potu i wiele butelek coli pozniej dotarlismy w rejon, o ktorym marzylismy!!!!, Bywalo trudno, nudnawo i troche meczaco, taki troche sprawdzian dla nas obojga. Przed wyprawa nie widzielismy sie trzy miesiace wiec zakladalismy, ze pierwsze dni przyniosa pewne „tarcia”, coz tego sie spodziwalismy i tak tez sie stalo. Taka samo spelnijaca sie przepowiednia. Teraz powinno byc troszeczke inaczej.... mniej przewidywalnie!!!!
Dianka:
Piszemy sms do Kuby, który prowadzi polski hostel w Tbilisi, informujemy Go że wjechaliśmy do Gruzji i kierujemy się do Tbilisi. Mieliśmy ambitny plan dotrzeć tam tego samego dnia. Chcemy zostawic w Tbilisi troche sprzetu i zmienic opony na mocniejsze przed wjazdem w Kaukaz. Okazuje sie,ze do codziennego funkcjonowania nie potrzebujemy tak wielu szpargalow(po tych kilku dniach poranne pakowanie zajmuje nam 1/5 pierwotnego czasu!!!)
Kolasek:
Jednak Panie i Panowie z naciskiem na Panie prostownica do wlosow, trzy sukienki,trzy chustki do wlosow dwie pary jeansow, dwutygodniowa zmiana bielizny, zapas jedzenia na 2 tygodnie i torebka pelna niespodzianek nie przydaja sie zbytnio w czasie motorowych wakacji uuuuuuuuu jak mi bardzo przykro!!!!! A najgorsze jest to, ze pakujac sie nie wolno takiej Pani ufac bo to jak mroweczka na Ukrainskiej granicy, wszystko przemyci!!!!!
Dianka:
Właśnie, że nie bo trzeba byc przygotowanym na nieprzywidywalne!!!!!!!!!
Tym czasem Kuba odpisał nam, że dzisiaj prawdopodobnie nie uda nam się już dojechać do Tbilisi,miał rację.
Zbliża się wieczór i postanawiamy zostać w Batumi.
Z granicy w Sarp do Batumi jest 12 km. Po drodze widzimy hotele, tandetne budki - bary kryte trawą morską (?) lub czymś podobnym, neony i inne wabi -swiatelka. Są też palmy i jednym słowem gruziński kurort. Gruzja i Batumi wita nas krowami drzemiacymi i spacerujacymi na drogach i skrzyżowaniach.
g2.jpg
Szukamy jakiegoś hotelu/hostelu gdzie możemy zostać na noc i w przewodniku „Bezdroży” (który jest beznadziejny) znajdujemy adres taniego hotelu przy ulicy Kutaisi i zaczynamy go szukać. Na rondzie spotykamy Tureckich motocyklistów, Krzysiek chce jechać za nimi (Turcy twierdzili, że znają jakiś hotel) ale oni też się kręcą podobnie do nas.

Kolasek:
Jak na wielkiego indywidualiste cos za czesto dawalem sie ponosic instynktowi stadnemu. Wstyd szczegolnie,ze bylii na duzych gsach!!

Dianka:
Jedziemy więc sami, tankujemy też paliwo (w Turcji paliwo bylo bardzo drogie), nie możemy nic znaleźć a raczej sie odnalesc więc pytamy Policję o drogę do rzekomego hotelu z naszego super przewodnika. Miła niespodzianka- policjanci powiedzieli, że nam pokaza droge, po czym włączają wszytskie sygnały w ich pikapie (wypasiona Toyota Hilux nawiasem mówiąc) i na sygnale prowadzą nas przez miasto. Mi oczy latają dookoła, tłum ludzi na ulicach, chcę złapać jak najwięcej, kręcę też filmik. Wreszcie dojeżdżamy pod wskazany adres a tam się okazuje, że takiego hotelu nie ma. Policjanci proponują nam, że zawiozą nas do innego, w którym nie było jednak wolnych miejsc, więc prowadzą nas do trzeciego.
Kolasek:
Jazda z eskorta to jest to! Wszyscy pieszchaja na boki praca silnika Krolowej nagle staje sie jeszcze bardziej rowna i majestatyczna, wreszcie ma odpowiednia oprawe!!!
Nie jest juz za duza na przeciskanie w korkach bo wszyscy pieszchaja na boki przed.... no tak palami.
W kazdym milo bylo, jazda po sliskiej kostce brukowej starowki to inna sprawa.
Dianka:
Ku mojemu zaskoczeniu jeden z Policjantow wchodzi do hotelu i pyta o ceny noclegów. Informuje nas, po czym zegnamy sie bo przez radio slychac jakies krzyki, pilne wezwanie? A moze kolejny zagubiony turysta?
Cena noclegu jest jednak dla nas za wysoka, 230 dolarow!!! A hotel nie wygląda imponująco, jest co prawda ulokowany zaraz przy starówce jednak nie chcemy przeplacac 4 krotnie.

Naszej rozmowie przysłuchiwał się Pan w bramie i zaproponował nam, że ma pokój do wynajęcia za 50 lari (za nas dwoje) a Krzysiek cenę tą stargował do 40 lari. Oglądamy pokój i zostajemy tam. Pokój znajduje się w starej kamienicy, na górze mieszkają właściciele a na dole jest ten pokoik. Żaden luksus- stare tapczany, malutki telewizorek, zlew i coś co przypomina blat. Jest też łazienka z prysznicem. Prysznic przypomina mi ten w Turcji, czyli nie ma brodzika, woda ścieka do kratki na podłodze i duży plus- zamiast pasa startowego jest sedes!!!!. W oknach żelazne kraty, drzwi też metalowe i bardzo dużym plusem jest to, że motor parkujemy na podwórzu zamiast na ulicy. Bierzemy prysznic, robimy pranie i idziemy na spacer do miasta. Jest już wieczór i mimo, że cały dzień jechaliśmy idziemy do miasta.
Niespełna 120 tysięczne Batumi jest stolicą Adżarii widać więc zarówno flagi Gruzji jak i Adżarii. XIX wieczna zabudowa przypomina trochę zabudowę kolonialną z elementami wschodu. Kamienice zachwycają a zwłaszcza przepiękne balkony. Nie mamy mapy miasta i idziemy przed siebie rozglądając dookoła. Batumi ma dla mnie dwie a nawet trzy twarze. Pierwszą widziałam jak szukaliśmy noclegu czyli marszrutki zatrzymujące się na poboczu, typowe po sowieckie budynki,g19.jpg
Druga twarz to stare miasto i cudowne kamieniczki.g6.jpg
g11.jpg
Natomiast trzecią twarz widzimy gdy dochodzimy do bulwaru. Bulwar jest typowy dla bogatego kurortu z podświetlaną fontanną, mnóstwem świateł i tłumem ludzi.
No i wszędzie palmy a my szukamy jakiejś knajpy z klimatem i dobrym jedzeniem gdzie możemy się tez napić
g3.jpg
Kolasek:
Taki jakis odwodniony bylem po tej Turcji, ze wydawalo mnie sie zem schudl z 5 kilo ,. Tego wieczoru w centrum odbywal sie koncert jakiejs gwiazdy za wielkiej wody(w sensie niezmiernie popularnej tam ameryki) i normalnie tlumy i szalanstwo wszedzie no tak sobie myslalem, chyba nie tak to mialo byc.
Odnowionej i nowej czesci miasta wszystkie ulice maja nazwe Gruzinska i Angielska, w starej Gruzinska i Rosyjska ot raz e ta raz w tamta taka historyja..
g8.jpg
Byle dalej od starowki wiec w strone portu moze tam nad wode tam chlodniej. Jakos przez przypadek przechodzimy ulica Kutaisi, brzmi znajomo mysle, tylko dlaczego? Nic to w koncu tuz nad woda, gdzie parkuja statki znajdujemy kilka knajp,ogrodki sa milo oswietlone i wyglada bardzo spokojnie,nie widzimy innych turystow sami miejscowi chyba..... ktos gra w szachy jakas rodzina jest wielki obiad, w tle jakas spokojna muzyczka, hmm no to bardziej jak moja wizja tego miasta, sennie i spokojnie...g15.jpg
Dianka:
Znajdujemy małą knajpkę nad morzem i zamawiamy jedzenie, właściciel oferuje nam menu i bezmyślnie wypalam, że może być wszystko byle tylko nie Tureckie… po paru minutach rozmowy wyszło, że właściciel jest Turkiem.
Koalsek:
Doswiadczenia Panienki z kuchnia Turecka; fasola, fasolka,groszki byle z chlebem a najlepiej z fasola etc, nie bardzo mogla sie zdecydowac na eksperymenty.
Dianka:
Krzysiek zamawia też dla siebie miejscowe piwo, dla mnie z uwagi, że nie lubie pić ani piwa ani wina miejscową wódkę. Upijamy się w tej knajpce, kibel znów straszy pasem startowym i niesamowitym smrodem. A sama knajpa wydaje się być bardzo fajna. Decydujemy sie na powrot do naszego pokoju i robię za nawigatora, z moją orientacją słabo to wyszło, w mieście jest koncert bodajże Nory Jones więc wiele ulic w centrum jest zamkniętych. Szwędamy się jeszcze przez chwilę i idziemy spać.
Kolasek:
Wodka sie nazywala Eristoff byla zimna i calkiem smaczna, piwko to Kazbegi bo co ja tam moglem znac, wszedzie Efes Papieroski u ulicznej sprzedawczyni za jakies grosze no zatruwanie na calego odchodzilo.
Bylo smacznie i intensywnie zadowoleni z siebie bylismy jak baczyska co wypily krwi wiadro z wielkiego koniska!! Siedzielismy tam dluugo.
Dianka zna wszystkie skroty swiata wiec prawie skonczylismy na jego koncu!! Jak juz tam bylismy na tym koncu to czym wzielem ja za raczke i pokazalem inna droge. Scieranie trotuaru bylo milutkie i jakies takie cholernie relaksujace.

Dianka:

Rano wstajemy i wita nas tropikalny klimat Batumi – cholernie duszno i gorąco. Na podwórzu na wysoko zawieszonych sznurkach suszy się pranie właścicieli, wyglada to poetycko zwiewnie.
g5.jpg

Rozmawiamy chwilę z właścicielem i zgodnie z zaleceniami wyszukanymi w sieci idziemy załatwiać prom na drogę powrotną. Biuro ukraińskiej agencji mieści się przy ul. Kutaisi i jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Wielkie okno przy którym zmieszczą się maksymalnie 3 osoby, poniżej pokój z pracownikami czyli z wielką ohydną babą, która ma jeszcze bardziej ohydny głos i jej kolegą. Totalni ignoranci, promu nie możemy zarezerwować tylko musimy wrócić do Batumi dwa dni przed odpływem promu czyli 5 sierpnia i dopiero wtedy kupić bilety. Koszt biletu za prom z Batumi do Iłczywojsk za nas dwoje i motor to 650 usd czyli bardzo dużo a obsługa poniżej krytyki. Pan z biura zainteresował się Krzyśka kapeluszem (wyglądał na amerykański) i w końcu zanotował w swoim notatniku, że 7 sierpnia dwie osoby plus motor mają płynąć promem na Ukrainę i zgłosić po bilety 5 sierpnia.
Kolasek:
No na kaca to ja lubie wypic piwko polezec i odpoczaac, nie tym razem podrozniku zaszeptalo licho i juz gnamy do tego biura podrozy,a tam psztyczek w nos. Znaj swoje miejsce mizernoto!!! Jest nas tam kilkoro, Ukrainiec probujacy wrocic do domu, handlarz Rosjanin i my juz po chwili wiedzialem ze on chce byms ie czul jak pyl i brud. Nie niz z tego moi drodzy a my z gory wiemy,ze Damy Rady!!!

Pani w trwalej- tlenionej i z czteroma brodami, udaje ze nas tam nie ma, ze prom nie plywa a jesli juz to tylko z ciezarowkami i wagonami kolejowymi.
Nie ustepuje marudze mowie,ze dzwonilem do siedziby biura na Ukrainie i mowili, ze pasazerow tez zabiera i motocykle tez. Jakies detale fakty chce z Pania w trwalej ustalic i za ch.... idzie to bardzo powoli uparcie jakos tak jakby nie bylo posmarowane cos... Ogolnie to czlowiek musi sie zgiac nawet taki mizerny 173cm tez sie zgiac musi, Biuro jest zrobione w taki sposob, ze sie kark zgina. W pewnym momencie ja czuje,ze ja klecze!! Kleczenie przy tym jebanym okienku mnie irytywalo, ale wiem ze pokazac nie moge i sie usmiecham uparcie i.... w tym momencie kolega Pani trwalej „cwaniak’ nazwijmy go zwraca uwage na moja „Havane”. Jestesmy tam juz 25 minut
Tak obiecalem,ze przy wyjezdzie odam jako prezent. W kajecie zapisal, dane nasze, i ze motor a cene jakos wysoka podal ale juz wiedzialem, ze ewentualnie mozemy negocjowac, i ze mamy jakas droge ewakuacji z wakacji. Zajelo to tylko 30 minut!!!!!!
Kolana mi tak ostatnio tak scierply jak mialem lat 7, biedna Dianka pomyslalem

Dianka:

Wychodzimy z biura i idziemy coś zjeść. Znajdujemy jakąś restaurację z gruzińskim jedzeniem, menu tylko w języku gruzińskim więc nic nie możemy odczytać, nazw potraw też za bardzo nie znamy. Wybieram chaczapuri i zamawiam dwa a kelner patrzy na mnie z wielkim zdziwieniem i pyta czy na pewno chcę dwie, na co ja kiwam twardo głową. Gruzja to raj dla palaczy – można palić wszędzie, w restauracjach, knajpach, hotelach. Nie ma zakazów. Przyzwyczajona do nie palenia w miejscach publicznych mam opory żeby zapalić w restauracji (mimo, że inni palą) i wychodzę przed.
Kolasek:
Ja spedzilem te chwile kontemplujac upaly i obserwujac zycie ulicy. Zboczenie zawodowe bo mimo tego bogactwa i przepychu centrum potencjalnych klientow widzialem absolutnie wszedzie. Niestety.
Panienka D wezwala mnie do srodka oznajmiajac: zamowione!!!
A tam chlodno i przyjemnie i bylo by super zeby nie rodzina Ukraincow obwieszona zlotem i mieszajca z blotem biednego kelnera. Wkorwilo ich Chaczapuri bez ketchupu!!!!!!
Dianka:
I dostajemy też nasze jedzenie. Chaczapuri okazuje się być zapiekanym plackiem z serem wielkości sporej pizzy. Z trudem zjadamy tylko jedno, drugiego nie możemy tknąć i już wiem, że muszę być ostrożna z tym co zamawiam.
Kolasek:
Dla mnie bomba tylko za malo ketchupu!!! Bo ja z zachodu i bez ketchupu ni chujutki!!!!!! Prostack ze mnie yeahhh Hehehe

Dianka:
Włóczymy się po mieście, robię jakieś zdjęcia i wracamy do pokoju. Pakujemy się, żegnamy z gospodarzem i dajemy mu piwo, które przywieźliśmy z Turcji a od gospodarza dostajemy na pamiątkę mały kalendarz z ogrodem botanicznym w Batumi. Nasz gospodarz jak chyba większość Gruzinów kojarzy oczywiście Sp. Prezydenta Bohatera Kaczyńskiego…
Kolasek:
Nawet powiedzial,ze troche podobny jestem!!! A i jeszcze nas poinformowal, ze dzis przylatuje nowy Prezydent Polak, ale on juz nie gieroj!!!
Dianka:
Około 14:00 hrs wyjeżdżamy z Batumii i kierujemy sie na Tbilisi.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg g10.jpg (5.1 KB, 506 wyświetleń)
Typ pliku: jpg g18.jpg (5.3 KB, 506 wyświetleń)
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!!

Ostatnio edytowane przez Boski-Kolasek : 05.01.2012 o 00:14
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem