Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.12.2016, 16:14   #100
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 21 godz 15 min 35 s
Domyślnie

Powrót do jądra chaosu....

Budzimy się późnym porankiem, hotelik jest na uboczu więc nie dociera do nas jazgot ulicy. Na śniadanie jedziemy do centrum miasteczka, w okolicach bazaru zawsze można coś zjeść. Muszę kupić nowy kask, mój stary ktoś buchnął z koszyka, mimo że moto było na terenie hotelu. Finansowo strata żadna, ale drobne ukłucie goryczy poczułem. Przymierzam na bazarze kilka wzorów, makówka europejska jest niestety nad wymiarowa. Pasuje tylko jeden, w kolorze kawy z mlekiem czyli lekkiej sraki. Ma jakiś magiczny certyfikat. Tak na oko - nie wiem czy wytrzyma upadek na asfalt. Mamy przed sobą niecałe 200 km, jest sobota - zostaną nam 2 dni na wędrowanie po Sajgonie.



Jednym z ciekawych zwyczajów jest organizowanie wesel na ulicy. Namioty zawsze mają intensywne kolory, z głośników napiernicza głośna muzyka, a to wszystko na chodniku lub ulicy przed lokalem. Towarzystwo jest ubrane zazwyczaj bardzo elegancko i po europejsku - następnym razem musimy się wprosić na taką imprezę by wczuć się w atmosferę



Aha, zwyczajowo zaglądamy do serwisu, tym razem to ja złapałem gumę - zresztą to nasza pierwsza guma. Nawet nie chce mi się walczyć z naprawianiem, na flaku turlam się do wulkanizatora. W ramach usługi panowie wymieniają dętkę a my zabawiamy ich dziewczyny - dzięki fotom z nami łapią +100 punktów do lansu na fejsie - my pewnie też



Jedziemy do Sajgonu częściowo po wczorajszym śladzie, potem wciskamy się na coraz większe i bardziej tłoczne arterie. Tereny sadów i upraw zajmują przedmieścia. Na 50 km przed miastem jedziemy praktycznie non stop wzdłuż sklepów, przeróżnych warsztacików i fabryczek. Ruch na ulicach narasta, oczki latają nam wokoło głowy.



Akumulator od ciężarówki ? Spoko, zmieści się między kolanami...



Przy jednym ze skrzyżowań, dostrzegamy stację benzynową z myjnią do motocykli. Wow, takie SPA dla pierdzipędów. Parkujemy, zrzucamy bagaże i siadamy w poczekalni. Nasze osiołki wyglądają na naprawdę sterane - takie wiejskie kundle przy eleganckich miejskich skuterach.









Motocykle są tak dokładnie wymyte, że żal nam na nie wsiadać. Wciskam łaziebnemu srogi napiwek - mruga ze zdziwieniem oczkami. Cały cyrk z myciem jest oczywiście po to, by łatwiej było sprzedać żelastwo - nie wiemy czy kupi je jakiś turysta, lokales czy handlarz.



Jedziemy do centrum Sajgonu, poszukać w okolicach ulicy BuiVien jakiegoś hoteliku na dwie noce. Jest środek weekendu, wszystko pozajmowane. Dopiero 8 czy 10 hotel do którego zaglądam ma wolny pokój. Trochę się targuje, ale nie za bardzo bo wiem że alternatywy mogę nie znaleźć. Płacimy 22 USD za noc, bez śniadania. Pokój jest na 3 piętrze, ciasny ale czysty. Wnosimy bagaże, podziwiamy widok z okna i wracamy na dół. Na uliczce nie wolno parkować, musimy przestawić moto na publiczny parking.







Trochę bujamy się ze znalezieniem miejsca na parkingu, większość okolicznych jest zajęta albo najzwyczajniej obsługa nie chce dla nas znaleźć miejsca. No nic, kij im w oko. Odstawiamy graty na publiczny miejski parking, jest trochę dalej ale też strzeżony - jak wszystkie. Sobotni wieczór spędzamy "tradycyjnie" na Bui Vien - żarcie, zimne piwo i patrzenie na przelewający się tłum.

Po 3 tygodniach w Wietnamie, uroda europejek zaczyna być egzotyczna - zapomnieliśmy jakie są "kluskowate i wielgachne" tu disklajmer: oczywiście nie wszystkie Ceny papu i hoteli w Sajgonie - w porównaniu z resztą kraju - wyraźnie wyższe ale to normalne.

Ujechane 181 km.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem