Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.03.2020, 02:18   #1
zz44
 
zz44's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2015
Posty: 297
Motocykl: nie mam AT jeszcze
zz44 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 35 min 44 s
Domyślnie Stara Japonia znowu w Dakarze. Senegal styczeń 2020.

Sami nie do końca wiemy, dlaczego zdecydowaliśmy się targać nasze spróchniałe złomy na jakieś afrykańskie zadupie, ale teraz nie ma co się nad tym zastanawiać.
Pojechaliśmy i wróciliśmy, Michał na Hondzie Africa Twin XRV750 RD04 i ja, Wojtas, na Yamaha Super Tenere XTZ750.
Z Trójmiasta samochodem z przyczepką do Genui, z Genui do Tanger Med. w Maroku promem GNV, i stamtąd już na kołach.

Zrzut ekranu (54).png

Przed wyjazdem:
Moja yamaha to właściwie nie XTZ750 lecz 850.
Gdy mój silnik 750 powędrował z Michem (hudecki) i jego tenerą do Azji, moja tenera już czekała na silnik 850 z TDM 3VD.
Z Michem zaczęliśmy przekładkę a potem…..Michu odszedł.
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=35681
Jego ekipa bardzo mnie wsparła i pomogła doszykować moto do wyjazdu, bo sam raczej bym tego nie połapał.
Do tego moja yamaha ma w sobie elementy KTMa, DR650, FJ6 (czy FZ6?), Ducati i inne elementy TDM850. Czyli taki składak.
Afryczka z tego co wiem cała w oryginale.

Przygotowanie motocykla to jedna kobyła, praktycznie wszystko sprawdzone i wymienione, gaźniki wymyte, płyny nowe, zawory, napęd, opony, mocne dętki, uszczelki…
Ale inna sprawa to przygotowanie przyczepki. Pożyczyliśmy golasa od znajomego i dostaliśmy pozwolenie na dostosowanie jej do przewozu motocykli. Nie taka prosta sprawa, ale w końcu metodą prób i błędów wypracowaliśmy system mocowania. Ale o tym może w innym temacie.

W zeszłym roku inny znajomy próbował zrobić tę trasę również Afryką, ale na piachu w południowym Maroku spalił sprzęgło i wrócił na pace.
Miał plan zaatakować znowu w 2020, podczepiliśmy się pod niego, a potem on niestety z przyczyn losowych musiał odpuścić, więc z Michałem sami dalej ciągnęliśmy temat.
I przyznam, że przygotowanie takiego wyjazdu to spore przedsięwzięcie.
Mapy, języki, waluty, dokumenty, ambasady, ubezpieczenia, nawigacje, stan dróg, granice, długość dnia, temperatury, stacje benzynowe, noclegi, realia krajów muzułmańskich, zakup giftów i podarków, zdrowie, szczepienia i zabezpieczenie medyczne…
You tube, gogle maps, czytanie relacji, telefony i Facebook do ludzi, którzy już tam byli, wyklejanie mapy papierowej, kserówki dokumentów, wydruki map, notes z adresami i współrzędnymi…
Przygotowanie stroju, pakowanie, szycie sakw (bo jechałem na Polaka, po taniości i sakwy były z plandeki Tira), części zapasowe, upychanie w zakątkach tenery….

Bardzo nam pomógł Paweł, teraz już nie wiem gdzie go znalazłem, a numeru chyba nie zapisałem. Paweł sam zrobił tę trasę wiele razy i ciąga tam ekipy motocyklowe. Telefoniczna rozmowa z nim otworzyła nam oczy na wiele spraw. Początkowo planowaliśmy na przejazd Tanger-Dakar-Tanger dwa tygodnie. Po rozmowie z Pawłem przebukowaliśmy termin powrotu promem na kilka dni później, i słusznie.
Serdecznie pozdrawiamy Pawła i jeśli jest tu na forum albo ktoś wie o kogo chodzi, to proszę niech mu przekaże nasze podziękowania.

Przygotowywanie motorka, głównie elektryka (ciąganie gniazd na kierownicę, do kufra, przy okazji remont i zrobienie porządku w instalacji), zajmowało całe dnie (czasem i noce) przed wyjazdem. Miałem gotowym przyjechać do Michała 03.01.2020 i u niego spać, ale z uwagi na opóźnienia przyjechałem dopiero 04.01 rano. Wciąganie motorków na przyczepkę, mocowanie, na to folia stretch i ruszamy ok. 11ej.
I co, akurat zaczyna padać śnieg. Naprawdę dużo. Niedobrze, bo tego dnia musimy dojechać aż na południe Niemiec.

DSC02143.JPG

DSC02145.JPG

Jedziemy powoli, bo te dwa kloce trochę ważą i czuć po samochodzie obciążenie.
Piaskarko-solarki. I cały ten drogowy syf idzie na motorki. Stretch już się poszarpał i powiewa na bokach, motorki wyglądają jak Jack Sparrow na dziobie swojego galeonu. Ale nie chcemy być jak Jack Sparrow, ściągamy resztki folii i dawaj na autobahny.

IMG_20200104_161508.jpg

DSC02148.JPG

Nudne jak cholera, ciągle krążymy wokół tego samego miasta (Ausfahrt) ale jakoś dojeżdżamy w nocy do klasycznego motelu jak z filmów amerykańskich z lat 70-ych. Auto z motorkami na parkingu i od razu wejście do pokoju. No, z tą różnicą, że tu jest rezerwacja przez Internet, kod do otwarcia drzwi, WIFI w pokoju i brak obsługi.

Zimno to się przytuliły.
IMG_20200104_230039.jpg

Śpi się dobrze, ale rano dalej w trasę. Wychodzę a tu cud. Szprychy przedniego koła tenery w ciągu jednej nocy zaszły piękną, rudziutką rdzą. Rok temu były zaplatane jako nowe, u Pawła Króla, i jak zwykle Paweł zaplótł perfekcyjnie, ale zażyczyłem sobie zmianę fabrycznych na komplet nowych, bo już dwie miałem złamane.
No i mam. Porównanie starej japońskiej stali do współczesnych wyrobów czekoladopodobnych.

DSC02149.JPG

A poza tym każdy odkryty stalowy element też się zażółcił.
Mamy dylemat czy jechać przez Austrię czy Szwajcarię. Wychodzi na to, że szwajcarska winieta starcza na przejazd w obie strony, jest krócej i coś tam jeszcze przemawia na korzyść. Ale trochę się dygamy, bo auto ma pękniętą szybę, już nie zdążyliśmy wymienić przed wyjazdem. Ale jedziemy. Widoczki piękne, zawsze chciałem objechać Szwajcarię motocyklem, ale hamuje mnie restrykcyjne prawo drogowe. Zauważą kapkę oleju i dupa, milion euro mandatu i laweta, o ile nie konfiskata sprzętu. Poza tym drogo, spać nie można na łące tylko w hotelu za 300 euro itp…

DSC02204.JPG

DSC02213.JPG

Ale jedziemy sobie miło, Szwajcaria jest czysta, wręcz sterylna, brak billboardów, nikt nas nie wyprzedza, chociaż czasem na ośnieżonych winklach zjeżdżamy naprawdę wolno.

DSC02215.JPG

DSC02216.JPG

DSC02230.JPG

Stajemy na jakiejś stacji pomiędzy górami. Naprawdę ładne widoki. Wracamy do auta i widzimy że koło motorków kręci się jakiś gość.

DSC02234.JPG

Widzimy, że to nie złodziejaszek, a facet zainteresowany sprzętem. No i nie mylimy się. Nie pamiętam imienia, ale pan jest kierowcą Tira, ma tutaj przerwę przez cały weekend, pochodzi ze Świdnicy, sam również ma Afrykę i synów, z którymi razem jeździ motorkami i renowuje stare samochody. Bardzo sympatyczny człowiek, jeśli ktoś wie o kogo chodzi to proszę przekazać pozdrowienia!
Miło się rozmawia ale czas goni. Aha, i pan również potwierdza wcześniejsze informacje na temat Szwajcarii, że to państwo policyjne. Brrrrr.
Wjeżdżamy do Italii i od razu zmiana klimatu. Dosłownie po kilkuset metrach. Syf, śmieci w rowach, odrapane budynki, architektura śródziemnomorska, poobijane auta, ogólnie pojęty luz.
Mamy upatrzoną agroturystykę gdzieś w górach, La Busala, z 30 km przed Genuą. Ale trzeba tam się wspinać po takich serpentynach, że głowa mała. Dobrze że wjeżdżamy po ciemku to nie widzimy więcej, ale cholera ciężko. Dochodzimy do wniosku że na powrocie chyba motorkami nie damy rady się tu wspiąć.

Jest agroturystyka. Kurcze, prawdziwa agroturystyka, a nie po polsku, gdzie na wiosce stoi hacjenda z basenem, klimatyzacją i cateringiem. A krowy są, owszem, w najbliższej biedronce w zamrażarkach.

Te agroturystykę prowadzi małżeństwo Włochów, Roberto i Barbara. To stara chałupa włoskich górali, Roberto ma dłonie spracowane, uścisk jak niedźwiedź. Barbara mimo wieku niemłodego i roboczej kufajki, nadal jest czarującą i naturalnie piękną kobietą. Ach te Włoszki. W domu pachnie jak dawniej na polskiej wsi, skromnie ale czysto, wiszą robocze ubrania, wszędzie stoją stare meble i sprzęty, ale dalej używane a nie jako element wyposażenia.
W sali jadalnej na dole jest kominek i ciepło. Dostajemy kolację, zupę nietradycyjną, po prostu z ziemniakami i kiełbasą, ale przepyszna. No i deser musi być, po włosku. Talerz słodkości: tiramisu, pocałunek damy (jakieś takie ciasteczko), czekolada z lokalnej wytwórni, biały kawałek ciasta czy czekolady z orzechami. Mniam. Aha, przecież Nutella pochodzi też z tego regionu!
Przychodzi syn państwa, studiuje gdzieś tam ale chyba dobry chłopak. Barbara uczy angielskiego gdzieś we wsi, więc swobodnie rozmawiamy.
Państwo obok przyjmowania gości dalej prowadzą gospodarstwo, więc po przywitaniu nas, nakarmieniu i krótkiej pogadance przepraszają, ale muszą wracać do roboty.
To my też do spania.
zz44 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem