Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.08.2008, 11:26   #2
don_Pedro
 
don_Pedro's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: EL
Posty: 106
Motocykl: RD04
Przebieg: 4równik
don_Pedro jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 9 godz 52 min 57 s
Domyślnie Wypad w Alpy (2) - Dolomity

Rankiem zwijamy się, machamy Czechom na pożegnanie i wracamy do Bledu obfotografować jezioro. Mimo położenia w centrum miasteczka, jego woda jest kryształowo czysta, pełno w niej ryb, przy tym jest dość ciepła i zachęca do kąpieli (od zachodu jest plaża i kąpielisko). Odchodzi stąd piękna, widokowa droga nr 209 do doliny Bohinjskiej, niestety dolina jest ślepa, a to 50 km w jedną stronę, więc odpuszczamy. Wybieramy za to inną, równie atrakcyjną drogę. Podążamy do Kranjskiej Gory, żeby obejrzeć słynną Velikankę w Planicy. Stamtąd wspinamy się „ścieżką dla kozic” jak to określa przewodnik, uważaną ponoć za najpiękniejszą widokowo drogę w Słowenii. Droga została zbudowana przez jeńców rosyjskich podczas I WŚ, pokonując ok. 1000m wyprowadza na przeł. Vrsic (1612m) i składa się z samych zakrętów. Pełno tu oczywiście samochodów i wlokących się kamperów. Dodatkowym utrudnieniem jest położona na zakrętach granitowa kostka, co powodowało, że niektóre prawe winkle trzeba przechodzić na jedynce. Na przełęczy mnóstwo aut, bowiem jest to dobry punkt wyjściowy na najwyższy szczyt Alp Julijskich oraz Słowenii – Triglav (2864m). W dół już poszło łatwo, bo po południowej stronie nie ma kostki tylko ładny asfalt. Zatrzymujemy się na obiad na Paso di Predil, jeszcze po słoweńskiej stronie granicy. Sporo tu już motocyklistów na włoskich blachach. Za chwilę i my podążamy w stronę Tolmezzo. W Villa Santina konsumujemy lody i ścigając się z burzową chmurą osiągamy Paso di Mauria. Stąd już tylko 50km do Cortiny, nazywanej „Królową Dolomitów”. Wybieramy pierwszy z brzegu kemping Dolomiti z pięknym widokiem na urwiska Sorapis.
Czwartego dnia, by dać wytchnienie naszym obolałym członkom, postanawiamy wyjść w góry. Na słynne ferraty nie mamy sprzętu ni kondycji, ale podchodzimy ponad tysiąc metrów do malowniczego jeziorka Federa i jeszcze trochę na przełęcz Ambrizzola. W kontemplacji krajobrazu z tarasu schroniska G. Palmieri znakomicie pomaga niefiltrowany Ayinger (niestety za 4,50EUR). Piękno Dolomitów rzeczywiście potrafi rzucić na kolana, dumne trzytysięczniki prezentują w słońcu swe urwiska: Tofana di Rose, Tofana di Mezzo, Monte Cristallo, Sorapis, Rochetta – to tylko niektóre wybitne szczyty w otoczeniu Cortiny. Po południu jednak pułap chmur ustala się na ok. 2,5 km i wierzchołki znikają. Wieczorne chmury zwiastują burzę, ale na szczęście jakoś się wszystko rozmywa. Włoskiego piwa nie dane nam było się napić, w kempingowym sklepiku nabywamy jakieś niemieckie, Drehmer chyba, za to w cenie 1,20EUR za 0,66l.
Piąty dzień zapowiada się ambitnie. Najpierw podjazd pod ikony Dolomitów, imponujące skalne wieże: Trzy Ściany (Tre Cime di Lavaedro – Drei Zinnen). Powyżej Misuriny bramka – wjazd 10EUR. Płacimy bez wahania, bo warto. Droga pnie się zakosami coraz wyżej, a widoki coraz bardziej przyciągają uwagę. Wjeżdżamy na najwyższy parking, zostawiamy moto i idziemy łatwym trawersem na pobliską przełęcz Col de Medo (2324m). Zaglądamy do sąsiedniej doliny – debeściarska panoramka, kurczę, połaziłoby się jeszcze po górach, a tu trzeba jechać. No cóż, jeszcze tu wrócimy! Jeszcze motocyklista z Niemiec robi nam pamiątkową fotkę i zjeżdżamy, praktycznie cały czas w dół, aż do Lienzu. Po drodze trzeba co chwilę stawać na fotki, ale za Austriacką granicą krajobraz brzydnie – Lienzer Dolomiten nie robią już takiego wrażenia. Podobnie jest z Hochalpenstrasse – niby ładnie, zieleń i skały, ale wciąż tęsknimy za smukłymi, strzelistymi turniami. W końcu Dolomity to ponoć najpiękniejsze góry Europy. W Heiligenblut kupujemy butan (w cenie niższej niż w Polsce!) i wspinamy się do Kaiser Josefs Hohe. Tu wrażenie robi na nas dopiero lodowiec Pasterze. Wierzchołek Grossglocknera oczywiście w chmurach, ale widzialność ogółem bardzo dobra, tylko wieje. Na myszkowanie po okolicy warto przeznaczyć cały dzień, my tyle czasu nie mamy, więc po godzince jedziemy na Hochtor. Sto metrów poniżej przełęczy wjeżdżamy w gęstą mgłę. Taka sama mgła jest po północnej stronie tunelu, więc zaraz zjeżdżamy niżej: sto metrów–mgła, dwieście–mgła, pięścet–mgła, no to się napatrzyliśmy widoków, w dodatku jezdnia mokra, widoczność słaba, zakrętów bez liku, 40km/h wydaje się rozsądną prędkością. Dopiero jakieś tysiąc metrów poniżej Hochtor mgła zanika. W Bruck jemy pizzę, objeżdżamy Zeller See od wschodu i kierujemy się możliwie blisko Niemiec. Trochę niepokoją słabe stukniecia z okolic tylnego koła przy małych prędkościach – to chyba łańcuch się wyciągnął na Hochalpenstrasse. W Lofer znajdujemy zadbany kemping, położony tuż nad brzegiem Saalach – piękna rzeka o turkusowej wodzie, otoczenie przypomina przełom Dunajca (tylko tak z pięć razy dłuższy), świetna do kajakarstwa i raftingu. W okolicy znana jaskinia Lamprechtsofen i wyzywające Loferer Steinberge – tu z kolei skojarzenia z północną ścianą Giewontu. Wieczorem jeszcze wypad pieszo 10 min na punkt widokowy po drugiej stronie rzeki i ciemny Kaltenberg na dobranoc.

6.Przełęcz Vrsic
7.Tak smakują Dolomity
8.Poranek na kempingu
9.Trzy Cimy widziane z Misuriny
10.U wrót raju
11.Pod Trzema Cimami
12.Zjazd spod schroniska Auronzo
13.Pożegnanie z Dolomitami
14.Trochę zimy w środku lata
15.Hochtor - szkoda że nic nie widać
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 100_1285.jpg (858.5 KB, 6 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1399.jpg (885.6 KB, 20 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1442.jpg (835.9 KB, 17 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1454.jpg (792.7 KB, 18 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1472.jpg (759.8 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1482.jpg (855.7 KB, 8 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1483.jpg (949.3 KB, 3 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1490.jpg (845.1 KB, 17 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1570.jpg (931.3 KB, 18 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 100_1582.jpg (643.6 KB, 2 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez don_Pedro : 16.08.2008 o 13:10
don_Pedro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem