Wątek: Iran 2015
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.03.2016, 00:46   #20
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

ze zdjęciami: http://moto.elban.net/2015/08/19/w-iranie/

Obudziłem się chwilę po ósmej, zerwałem na równe nogi, spojrzałem w niebo, wciągnąłem powietrze głęboko do ust i położyłem się spać dalej. Wczoraj powiedziano mi, żebym się zgłosił między ósmą a dziewiątą, przecież wiadomo, że to jest najwcześniej dziewiąta piętnaście.

O 9.15 wyszedł mój brak doświadczenia. W budynku, w którym miałem się stawić był tylko portier, który sugestywnie pokazał mi, że jeszcze nie czas. Urzędników poznałem po reklamówkach ze składnikami na śniadanie, którzy zaczęli się powoli pojawiać. Sala dla interesantów, wyposażona w klimatyzacje, została otwarta. Wypatrzyłem „mojego urzędnika”, poczekałem cierpliwie aż zje i z radości podskoczyłem kiedy okazało się, że pamięta mnie i moja sprawę. Palcem pokazał mi jakiegoś chłopaka, z którym zaraz się zaprzyjaźniłem. Piątka, piątka, dodaj mnie na fejsie (oficjalnie zabronionym w Iranie) i tym podobne. Użyłem drugi raz magicznych sześciu słów:

– no carnet, Armenia, Iran, Turkiye, transit.

– 350 euro, how many days?

– 14

– no, maximum 3.

Zaklęcie przestało działać! Nie tylko cena mało konkurencyjna w stosunku do Husajna (450 euro) to i czas pobytu limitowany do śmiesznej sumy. Mój nowy przyjaciel nie potrafił mi wytłumaczyć o co chodzi, więc wybrał jakiś numer i podał mi słuchawkę. Przez telefon dowiedziałem się, że tranzytowy Carnet de Passage kupiony na granicy musi ograniczoną ważność do kilku dni. Czyli u tego gościa nic nie załatwię, ale jest możliwy wjazd do Iranu na podstawie dokumentu „czasowego wjazdu”. Sprawa wróciła do mojego „macierzystego urzędnika”, który palcem pokazał mi jakiegoś innego gościa.


Po jakimś czasie zrozumiałem jak działa ten system. Na granicy są urzędnicy, siedzący za kontuarem oraz załatwiacze. Urzędnicy głównie jedzą posiłki, palą fajki i piją herbatę. Gdy potrafisz im powiedzieć co chcesz, zapewne Ci pomogą. Problem jest w tym, że nie mówią po angielsku, tak więc odsyłają do załatwiaczy, którzy po angielsku mowią słabo, ale za to mają czas i chęci oraz numer w telefonie do kogoś kto po angielsku mówi fantastycznie. Oraz, mogą legalnie (domniemanie) przyjmować kasę za swoje usługi. Załatwiacze biegają po całym budynku celnym, ciągle gdzieś dzwonią, z kimś gadają, podsuwają jakieś dokumenty do podpisania urzędnikom. Słowem – cały ten burdel wszystkim jest na rękę. Kluczem do samodzielnego sukcesu jest know-how i jakiś phone-friend, który będzie Twoim tłumaczem.

Długo czekałem, aż wskazany gość porozmawia się mną. Gdy już się udało, okazało się, że telefonicznym tłumaczem jest Husajn, czyli pośrednik, którego chciałem ominąć. Podczas nieudanej próby negocjowania ceny, uczciwie mu zapowiedziałem, że spróbuje go ominąć wierząc w swój fart i umiejętności interpersonalne. Z drugiej strony, byłem z nim ugadany na jakaś pomoc przez telefon w razie czego. Byłem w kropce, usługi Husajna rujnowały mój budżet. Gość niby miał się mną zająć, ale nie było wiadomo ani za ile ani kiedy to nastąpi. W związku z tym rozpocząłem walkę z nudą:

– zrobiłem pranie

– wypaliłem masę fajek i wypiłem masę wody

– obciąłem paznokcie u nóg

– naciągnąłem łańcuch.

Poznałem też kilku urzędników, pokazałem zdjęcia tatarskich drewnianych meczetów z naszej ściany wschodniej, wypiłem herbatę. Zamieniłem kilka zdań z innymi zmotoryzowanymi turystami, którzy albo korzystali z usług Husajna, albo po prostu mieli Carnet de Passage.

Czekałem. Czekałem. Czekałem. Czekałem.

Około 16 ktoś przyszedł sprawdzić numery na ramie motocykla. Chwilę później okazało się, że mogę wymienić 500 dolarów na trzy karteczki. Łącznie z taką:

To karteczka, która upoważnia na wyjazd z granicy. Na dzień dobry stargowałem 50 dolarów. Usiadłem smutny na jakiś schodkach i zacząłem zastanawiać się czy 150 dolarów starczy mi na 8-10 dni pobytu w Iranie. Aż pojawił się mój poznany rano przyjaciel, z którym podzieliłem się swoimi wątpliwościami. I chwilę później wrócił z uśmiechem od ucha do ucha

– 400 wystarczy – stargowałem dla Ciebie!

To ja chwile po przekazaniu pieniędzy – jak widać pewności czy to był dobry ruch nie ma. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na granicę:

I ruszyłem żwawo w kierunku wybrzeża jakimiś podrzędnymi drogami.


Na pierwszy nocleg wybrałem sobie takie piękne jeziorko....
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem