Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.08.2020, 08:38   #17
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,802
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 15 godz 52 min 52 s
Domyślnie

Rano słońce wygania nas z namiotu. Jest upalnie. Śniadanko i pakowanie kajaka. Procedura znana. Początkowo lecieliśmy w koszulkach i spodenkach ale okazało się że jak dmucha i trzeba wejść do wody (a trzeba) to szybko robi się zimno. Woda w Wieprzy należy raczej do chłodnych. Temperatura wody nie ma nic wspólnego z rzekami nizinnymi więc lecimy w kurtkach, które wyrwałem od kumpla parę lat temu. Okazuje się że mimo że to taka guma (poliuretan) to nie jest w tym gorąco nawet jak się wiosłuje.



Jakiś czas temu odkupiłem worek SW Motech na forumie i powiem że dzięki dodatkowym klamerkom, które zamocowałem do uchwytów pokrywy luku sprawdza się zajebiście. Cztery kliki i spanie wymontowane lub zamontowane. Doskonałe jak podczas przepychania trzeba się szybko pozbyć tego co leży na kokpicie a potem znów szybko to zamocować.

No to w drogę.

Strumyk wypływający z jeziora chyba nie ma nazwy. W przewodniku piszą że ma ok 1,2 km i na moje oko tyle może mieć. Jest płytki, ciasny i wąski. Co do samych przewodników to wyczytałem że tym strumykiem można popłynąć z Wieprzy pod prąd do jeziora. Może to być wykonalne pustą jedynką. Dwójką z bagażem to może być udręka bo trochę można podpłynąć a resztę iść z tym, że to upierdliwe bo na strumyku zdarzają się głęboczki i to zaskakujące. W każdym razie pod prąd nie polecam.
Po wpadnięciu do Wieprzy od razu mamy trochę większych lub mniejszych zwałek ale jakoś sobie z nimi radzimy. Po 2 kilosach mijamy most drogowy w Osieczkach a za kolejny kilometr jest łąka na lewej stronie rzeki. Stamtąd można z buta skoczyć do jeziorka oddalonego o jakieś 500-600 metrów (pożarówka nr 12). My odpuszczamy bowiem mamy dziś w planach dopłynąć do Sławna do stanicy kajakowej i tam gdzieś biwakować. Ewentualnie ciut wcześniej na dziko.
Tutaj wspomnę tylko o tym, że kilometraż w przewodnikach jest wzięty z sufitu. Mierzyłem na Locusie długości poszczególnych śladów od punktów charakterystycznych i są o wiele dłuższe niż te podane w przewodniku. Należy mieć to na uwadze biorąc pod uwagę własne siły i możliwości.
Gonimy więc dalej z planem zatrzymania się w okolicy Korzybia gdzie chcę zrobić zakupy a tam namierzyłem sklep. Dalej ich nie ma aż do Sławna.
Po drodze mijamy jakieś mosty, dalej zdarzają się zwałki ale w okolicy Korzybia jest już spokojnie i nie ma przeszkód. Bardzo trudno znaleźć tam dogodne miejsce do wylądowania i koniec końców staję pod skarpą gdzie po drzewach wyłazimy na brzeg. O tyle szczęśliwie że tuż obok leci leśna ścieżka i nie trzeba się przeciskać przez krzaczory. Biorę plecak i dymam do sklepu. Jestem w połowie drogi , już widzę dworzec kolejowy jak się pokapowałem że nie wziąłem kasy. Odwrót.
W Korzybiu nie ma nic. Nic ciekawego. Na przejściu kolejowym zaczepia mnie bezzębna kobieta prosząc o papierosa i starym zwyczajem żula jak wyciągam do niej paczkę , kolejne pytanie czy może 2. Możesz. Pokaż mi gdzie sklep. Obchodzę remontowany dworzec PKP a wszystkie oczy z różnych zakamarków zawieszają na mnie swój wzrok.
Czuję się dziwnie. Nie po takich zadupiach jeździłem, nie w takie zakamarki się zapuszczałem i z niejednym żulem musiałem się zmierzyć ale tam poczułem się w taki sposób jakby coś mi zagrażało. Poczułem się bardziej niż dziwnie. I dopiero tam po wyjściu z kajaka dostrzegłem jaka tam jest bieda.
Mówi się o biedzie na Podkarpaciu, Podlasiu czy u mnie w Świętokrzyskim ale nigdy nie widziałem czegoś takiego jak w tamtych okolicach. Ogromne walące się chałupy po PGRach w których mieszkają po 2 osoby, brak przemysłu, brak roboty. Walące się piękne budynki, te ceglane poniemieckie i te z muru pruskiego. Próbowałem pogadać z lokalesami ale markotni, mrukliwi, nieufni, zamknięci w sobie. Jedynie Pani w sklepie mega miła, grzeczna i uprzejma. Zeznaje że chłopy tutaj roboty nie mają (a raczej nie chcą jej podejmować) a kobiety jakoś ciągną dorabiając zbieraniem jagód i grzybów. Widać , że słabo się tutaj ludziom wiedzie.
Oto dworzec.

Obecnie w remoncie.

Robię szybko potrzebne zakupy bo mam ochotę stąd uciekać. Wracam do kajaka. Po raz 4 przechodze koło jedynego zabudowania po drodze i po raz kolejny ujadają na mnie sierściuchy. Tym razem jednak ktoś wyszedł. Mężczyzna. Dzień dobry wołam, koleś odprowadza mnie błędnym wzrokiem przy ujadaniu psiarni. Nie odezwał się.
Wracam do Marty pakujemy się do kajaka i spieprzamy stąd jak najdalej. Zjemy obiad po drodze, ma być stanica z pomostem. I jest. Parkujemy.

Cumuję , chłodzę piwko w rzece a Marta próbuje uwiecznić owady, których mnóstwo wokół.

Stanica jest spoko. Miejsce na ognisko, 2 wiaty, słabo z miejscem na namiot ale da się. Znajduję nawet raka w rzece ale próby złapania nieudane. Dziś w menu będzie krem pomidorowo-paprykowy i kluski z gorgonzolą i szpinakiem z sucharów.
Stanica jest po prawej tuż przed pozostałościami drewnianego mostu. Można też zejść z wody po lewej stronie gdzie jest ładna łąka.
Fajne miejsce z dojazdem pożarówką bo w czasie obiadu podjechali ludzie autem.
Mija nas 3 kajakarzy. To pierwsi ludzie spotkani na wodzie od wyruszenia. Jeden z nich wygląda na osiemdziesiąt , drugi na 60 a trzeci gdzieś w moim wieku. Mokrzy, skąpali się pewnie na zwałkach.
Lecimy dalej. Planujemy dotrzeć do przepławki dla ryb – tutaj.
https://www.google.com/maps/place/54....8086925?hl=pl
Do tego miejsca zwałek jest niewiele, i jest średnio ciekawie. Korci mnie biwak na dziko w lesie za przepławką i tam chcemy czegoś poszukać. Docieramy do przepławki i spotykamy tych co nas minęli. Mają dość będą tu biwakować i się suszyć. Miejscówka z doopy. Teren nierówny, zarośnięty. Sugeruję im przemieścić się na drugą stronę bo tam więcej miejsca do biwakowania i lepszy teren .
My gonimy dalej. Niestety im dalej tym gorzej. Las jest ale daleko od rzeki i nie fajny iglasty, mało gęsty tylko mieszany i zakrzaczony. Może dalej będą lepsze miejsca na biwak. Ni chu. Dalej są pastwiska, pogrodzone, prywatne tereny wydeptane przez bydło z wieloma miejscami gdzie krowy się poją. Po prawej mimo kilku prób nie znaleźliśmy nic ciekawego. Przed nami obiekt hydro i przenoska więc może tam.
I tutaj zaczyna się robić ciut dziwnie. Rzeka się rozwidla , w prawo zapora, zakaz pływania a w lewo kanał miejski lecący przez Sławno.
Należy skierować się w ten kanał. Dobić do lewej strony mostu i wydłubać kajaki na brzeg.
Miejsce lądowania.
https://www.google.com/maps/place/54...6.704673?hl=pl
Potem na drugą stronę mostu w kierunku zapory i tam je zwodować ponownie.
Miejsce wodowania.
https://www.google.com/maps/place/54....7051637?hl=pl
Jest już późno, mamy sporo kilosów w ramionach a miejscówki na nocleg nie widać. Po przenosce widać wielu wędkarzy więc podpytujemy o jakieś lokalizacje na nocleg. Nie ma. Stanica w Sławnie. No to płyniemy. Mijamy most na krajówce a potem dalej jest drugi most drogowy. Szlak tutaj w ogóle nie jest oznaczony i dopiero tubylec mówi żeby na połączeniu kanału miejskiego z Wieprzą wpłynąć w ten kanał i po 50 metrach po prawej jest stanica.
Dostrzegam ją w ostatniej chwili. Jest. Miejsce bez sensu, wykonanie znośne, za to jest kibel. Jest to natomiast miejsce spotkań lokalnej młodzieży. Nie ma wyjścia, spokoju raczej nie będzie.
Lądujemy, wyciągamy bety i czując się lekko nieswojo rozbijamy namiot. Kolesia pod wiatami lukają na nas jak na zjawisko więc postanawiamy zagadać. Czy jest tu coś do żarcia. Może zamówimy pizzę.
Młodzież daje szczegółowe instrukcje i zamawiamy paszę z dowozem do stanicy kajakowej.
Stanica jest tutaj.
https://www.google.com/maps/place/54...8!4d16.6875611
Na satelicie w gogle jej nie widać ale jest.


Jest miejsce na ognisko ale opału brak. Po drugiej stronie ulicy jest cmentarz i zaraz po wejściu po lewej jest pusty plac ze sporą ilością opału. Można sobie przyciągnąć (nic nie trzeba łamać ani rąbać, leżą suche konary) co też uczyniłem więc mieliśmy jeszcze ognisko.
Około 23 towarzystwo wiatowe się oddaliło i noc mieliśmy spokojną.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem