Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.04.2024, 18:19   #24
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 186
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 17 godz 56 min 57 s
Domyślnie

Ile są warte moje organy w Maroko...

Zgadza się. Raczej nie za wiele. Po prostu skumplowaliśmy się z Benem. I zacząłem się zastanawiać czy można temu zaufać? Przyjąć to takim jakie jest? A może jednak tego nie robić? Przecież znamy się dopiero od kilku godzin. Tak się zakumplowaliśmy, że Ben mówi "będziesz spał dzisiaj u mnie w apartamencie". Aha... Myślę że moje organy są raczej mało warte. Zatem...

Powoli przybijamy do Tangeru. Ludzie zaczynają kłębić się na schodach, żeby zrobić odprawę paszportową. Na promie trzeba też zrobić odprawę celną motocykla. Jest to import tymczasowy. I ten kwitek który się otrzymuje jest bardzo ważny. Bez niego nie ma wjazdu ani wyjazdu z Maroko. Ben mi to podpowiedział. Powiedział co i jak, wręcz zaprowadził w odpowiednie miejsca.
Ustaliliśmy, że spotykamy się już za bramą wyjazdową. Po całej odprawie celnej.

Moja odprawa motocyklem poszła bardzo szybko. Padło pytanie od celnika, czy mam drona? Spodziewałem się tego pytania. Wiem, że do Maroko nie można wwozić dronów. Jest to zabronione.

Widziałem sporo samochodów, które były rozpakowywane przez celników. Zastanawiałem się więc ile Benowi zajmie przejście przez granicę. Okazało się jednak, że szybko. Z portu do Tngeru hest kilkanaście kilometrów. Wiało znowu. To była niefajna jazda. Przez wzgórza i serpentyny. I znowu w ciemnościach, ale jakoś dojechaliśmy. Wbijamy na garaż przy jego apartamencie Ben jest bardzo otwartym, życzliwym człowiekiem. "Poznaj moją mamę, kuzynkę, córkę." Zrobiło się bardzo przyjemnie i rodzinnie.
Czasami jednak rzeczy, które się zdarzają są takie, jakie są. Nie ma co się doszukiwać drugiego, trzeciego, czy ósmego dna.

To nie koniec jednak. Ben mówi: "To idziemy teraz na miasto i poznam się z moimi znajomymi". I wbijamy do najstarszego angielskiego pubu w Tanger. To było piękne spotkanie. Bardzo ciekawi i otwarci ludzie. Pomyślałem, że posiedzimy tam z godzinkę i idziemy z powrotem na miejscówkę żeby się kimnąć. Nic z tego jednak. Absolutnie nikt nie pozwolił mi stamtąd wyjść.
"Poznaj marokańską gościnność".

Rzeczywiście było bardzo gościnnie. Widać że Ben jest tutaj bardzo lubiany i znany. Po jakimś czasie stwierdziliśmy że już czas opuścić ten pub. Tymczasem kolega Bena mówi: "No to jeszcze musicie mnie teraz odwiedzić". Ben spojrzał na mnie i stwierdził: "Skoro jest takie zaproszenie to nie można odmówić koledze". Już wychodzimy od kolegi. Telefon.
"Dzwoni szef wszystkich szefów. Zaprasza. Jemu absolutnie nie możemy odmówić".

To pojechaliśmy jeszcze do szefa. A szef to rzeczywiście szef. Okazuje się, że on zarządza tutaj służbami ogólnie. Policja, celnicy i takie tam ogólnie służby. Zaczęły się dość fajne żarciki.
"Rafa zostań z nami jeszcze dwa, trzy dni".
"Bardzo dziękuję, natomiast no nie dam rady, bo jadę dalej. Do Cape Town".
Na to szef wszystkich szefów mówi: "Mam go zamknąć tutaj na dwa trzy dni w areszcie"?

Allle beka. Boki zrywać. To naprawdę były żarty. Żadnych tutaj dziwnych zamiarów nikt nie miał. Cała ta ekipa to są świetni kumple. Przyjaciele. Było naprawdę śmiesznie. Nawet jeśli nic nie rozumiałem z tego o czym mówią to i tak czułem się świetnie z nimi razem. Wieczór był po prostu fantastyczny. Tylko nieco długi. A na drugi dzień już start.

Trochę inaczej sobie wyobrażałem Afrykę. Ale cała podróż jeszcze przede mną
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem