Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.03.2023, 14:09   #84
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 312
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 10 godz 55 min 7 s
Domyślnie

Jednak to FAT, a nie podróże kształci!
Tyle razy widziałem Tofasy, a aż do tej pory myślałem, że to Talboty

Skoro jednak żyjemy, mogę pisać dalej.
...


Na szczęście prędkość była nieduża…

No tak! Nigdy nie lubiłem ślamazarnej jazdy, a teraz coś mnie podkusiło! I od razu kara!

Próbuję oszacować straty: Ani nic się nie stało, w ostatnim momencie jak gdyby nigdy nic – po prostu zeskoczyła z motocykla Mnie natomiast trochę boli noga, ale chyba tragedii nie ma. Podciągam spodnie…
Jednak nie jest dobrze – z przodu piszczeli mam bulwę wielkości mandarynki. Ponieważ tam nie ma mięśnia, a więc nie mógł napuchnąć. Jedyne co przychodzi do głowy to złamanie. Z drugiej strony – pocieszam się - złamanie powinno solidnie boleć.

W międzyczasie zrobiło się zbiegowisko, przyjechała karetka i policja. Mnie zabrali do szpitala na prześwietlenie, a Ania została z motocyklem.
Podchodzi do niej dwóch policjantów ważących razem może ze 120 kilogramów. Pokazują, żeby dała im kluczyki i mówią, że zaprowadzą Harleya do warsztatu (dało się wychwycić słowo sanayi, co – jak już wiemy – oznacza warsztat).
- O.K. Ale tylko do autoryzowanego warsztatu Harley – Davidson. (Już wiemy, że najbliższy jest w stolicy, czyli jakieś 1000km stąd .)
W takim razie dają do zrozumienia, że chcą zjechać motocyklem z drogi i ponownie proszą o kluczyki.
- Nie mam. Motocykl trzeba zepchnąć.
Pokazują, żeby zepchnęła. Prychnęła tylko i narysowała im w notesiku, który nosi przy sobie na potrzeby „rozmów rysunkowych" dziewczynkę z napisem 50 kg i motocykl z napisem 390 kg. Trochę się zdziwili, ale zabrali się sami do przepychania. Przypilnowała tylko, żeby przy podnoszeniu nie narobili więcej szkód. Motocykl postawili przy chodniku i nie pozostało mojej małżonce nic więcej jak usiąść na krawężniku i poczekać aż wyjaśni się co ze mną. Ponieważ na Harleyu był cały nasz „dobytek” trzeba było go pilnować, zwłaszcza w Diyarbakir – ponoć najniebezpieczniejszym mieście w Turcji. Wbrew oczekiwaniom otaczający gapie byli raczej mili – Ania dostała od kogoś wodę, jabłko, słodycze. Pytali, czy czegoś jej nie potrzeba. Jednak z jakiegoś powodu policjanci nie bardzo dopuszczali do niej osoby postronne.
Kierowca golfa, który wjechał nam w tył zażartował, że nie ma ubezpieczenia, co okazało się ponad jej siły. Wydarła się na niego, że lepiej dla niego, żeby jednak je miał, bo chyba go zabije.

Jeden z policjantów, który właśnie przyjechał lepiej władał angielskim, starał się ją pocieszyć.
- Spokojnie, twój mąż zaraz wróci ze szpitala. Mam żonę Polkę, zobacz – tu w telefonie mam jej zdjęcie.
- Na pewno! Każdy może takie zdjęcie ściągnąć z internetu!
- A powiedziałaś: „kurwa mać”?
Ten argument ją przekonał Gość musiał mówić prawdę!

292.jpg


293.jpg


Po zrobieniu prześwietlenia nogi okazało się, że nie mam żadnego złamania, co bardzo mnie ucieszyło. Jedynym zaleceniem było okładanie nogi czymś zimnym. Wobec tego policja odwiozła mnie ze szpitala do Ani czekającej przy motocyklu.
Pierwszy raz w życiu jechałem samochodem opancerzonym
Jeśli chodzi o wozy policyjne - we wschodniej Turcji jest to normą – albo tankietki, albo samochody opancerzone. Normalnych znanych nam z Polski samochodów policyjnych nie widujemy.

Oglądamy motocykl: z racji skrzywionej kierownicy nie było pełnego skrętu, ale jechać się dało. Harley to twardy sprzęt!


294.jpg


Musieliśmy złożyć zeznania, więc pojechaliśmy na komendę. Tłumaczenia, spisywanie protokołów, etc. Finalnie zeszło do późnego wieczora. Policjanci zaoferowali się, że odwiozą nas do hotelu, a jutro rano zobaczymy co dalej. Harley zostaje na parkingu policyjnym. Tymczasem zaś zapraszają nas na herbatę do siebie!

Zajeżdżamy do ogrodzonego solidnym murem i zasiekami z drutu kolczastego osiedla. Otwiera się brama, zaś po sprawdzeniu tożsamości – chowa się w jezdni zapora przeciwczołgowa. Tak mieszkają policjanci w Diyarbakir. Osiedle to takie „mini miasteczko”: mają coś a’la knajpka na świeżym powietrzu, własną halę sportową.
Siedzimy, pijemy herbatę, śmiejemy się. Super ludzie. Dobrze nam robi, że chwilowo nasze myśli odrywają się od samego wypadku.
Mamy okazję poznać motocyklowy oddział Policji - jeżdżą GS-ami 1200. Wszyscy są dla nas bardzo mili – robimy sobie wszyscy pamiątkowe zdjęcie.


295.jpg


Jednak wszystko co dobre – musi kiedyś się skończyć. Czas udać się na spoczynek – na dziś mieliśmy dość wrażeń. Ponieważ powiedzieliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć rzekę Tygrys, po drodze chłopaki zawożą nas do fajnej knajpki nad samą wodą. Wypijamy po jakimś napoju, czy po prostu czaju.


297.jpg


298.jpg


Mieliśmy namiary na kilka hoteli w centrum, ale policjanci za żadne skarby nie chcieli się zgodzić na żaden z nich.
- To jest niebezpieczne miasto. Codziennie dochodzi tu do zabójstwa. Zawieziemy was do bezpiecznego hotelu.
Niestety, bezpieczny to dobry, a co za tym idzie, także drogi hotel. W pierwszym cena kilkakrotnie przekraczała nasz budżet, więc pojechaliśmy do innego. Także nie był tani. Chłopaki zagadali w recepcji i dostaliśmy taki rabat, że zmieściliśmy się w założonym budżecie
Warunki naprawdę fajne. Normalnie bardzo ucieszylibyśmy się z takiego lokum, ale nastroje – siłą rzeczy - mamy minorowe. Pomimo, że jest już po północy i jesteśmy naprawdę zmęczeni, sen nie przychodzi od razu.
Dredd jest online   Odpowiedź z Cytowaniem