Kiedyś, jak po szkole robiłem na myjni to najczęściej robiliśmy tak, że rozbieraliśmy cały środek, wszystko co dało się wyciągnąć, pryskaliśmy chemią i karcherem, gorącą wodą na wskroś, żeby całość przelać, bo czyszczenie z zewnątrz niewiele daje, cały syf i tak siedzi w gąbce i po czasie znów wyjdzie. Praliśmy tak wszystko, fotele, podłogę, boczki drzwi, co dało się zdemontować. To były czasy kiedy z Niemiec dużo golfów, passatów i innych ludzie sprowadzali i nie jeden po tak praniu wyglądał w środku jak z salonu.
|