Gorąca prośba - Jeepnąłem się w łeb znowu... i co teraz?
Gorąca Panowie Koledzy prośba - całkowicie poważna:
Od paru konkretnych już tygodni czuję notoryczne swędzenie w wykrzyżu - jednego jeepa miałem, pogoniłem. Cieszyłem się wtedy w sposób widoczny (i chyba huczny bo pamiętam jak przez mgłę), że drogą kupna zanabyć przyjdzie zamiennie coś, czym da się podróżować A->B bez konieczności potwierdzania asistansów, lokacji ludzi dobrej woli i, taktentego, dalej.
Teraz znowu mnie jakby obuchem pierdolnęło: szukam WG, jakiś już czas... V8 raczej nie bo jeszcze tak bardzo ten obuch się nie omsknął; 2.7 albo 4.0 z podtlenkiem cebulianu.
Nie jestem w stanie pomimo szczerych, naprawdę szczerych, chęci wybić sobie tego ze łba.
Wiem, że ludzie tu życzliwi, ciepli i pełni empatii. Proszę - podajcie jakieś druzgocące argumenty żebym się za to nie brał.. Jeździ tu na pewno paru afroamerykańskich braci tym cudeńkiem, bardziej prawdopodobniej jeździło, bo zmądrzeli rychlej ode mnie. Wtryski - wiem, blendorsy - wiem. Pomimo to stękam, szukam.. Może jakiś zamiennik? Coś ciekawego do głowy przychodzi co lepsze niż WG/WJ w piasek delikatny ale w podobnej ilości €..
Boję się, że znowu wdepnę. A z podeszwy schodzi to ciężko bo i za bardzo wycierać się nie chce - jeepy wszak zajebistymi autami są...
Bóg zapłać.
Czuwaj.
__________________
"Co mnie obchodzi gdzie jadę... Grunt, że wiem gdzie byłem!"
|