Wykąpani i odsapnięci postanawiamy "pójść w miasto".
Miasteczko jak z hiszpańskiej opowieści:
oj, chciałby się na stare lata usiąść w takim miejscu...
Miejscowi przychodzą po wodę ze źródełka, które wypływa ze ściany:
Czas na zimne piwo na ryneczku, tuż pod naszym hotelem:
podziwiając zachód słońca:
I nagle wchodzi, czekaj, nie, wjeżdża, on, cały na biało...
No dobra, może nie cały na biało, ale...
No w sumie w ogóle nie na biało...
Ale wjeżdża:
Teraz już naprawdę możemy kończyć urlop.