Teraz jestem w Czarnogórze. Na razie daję sobie radę bez karty lokalnych operatorów. Praktycznie wszędzie udaje się złapać wifi, a do nawigowania wystarczą mapy offline googla i sigic. Na kempingach prawie zawsze jest jakaś sieć, a jak nie ma, to albo mam spokój od netu, albo znajdzie się życzliwy Niemiec, który udostępni swój. Gdybym został na dłużej w jednym kraju, to pewnie decydowałbym się na pakiety lokalnych operatorów. 50 zeta to nie majątek. Takie moje zdanie po tygodniu szwędania się poza UE.
|