Jedenasty dzień: spotkanie z Dziadkiem
![](https://lh3.googleusercontent.com/pw/ACtC-3eYi8OsTSqDeU7-JT00argbBmVG-900TLqEnmhYlUuKJWcNboWKc8-Mm1_mY72XkEcqnAM_1sTpi4NM4tk4OeTSsYFCoZPaKJboy5KKKKPhpNXfv7zzwaZB2R33REnLCSq1zMlacI5icrDacmeyWe-srA=w757-h427-no?authuser=0)
Poranek na Roztoczu urozmaiciła nam wataha dzików szalejąca w lesie kilkadziesiąt metrów od nas. Pogoda była jak zwykle przepiękna, więc zbieraliśmy się powoli sącząc kawkę i ciesząc się odgłosami lasu. Tego dnia umówiliśmy się na spotkanie z Dziadkiem, więc była fajna motywacja do dalszej jazdy!:-). Po chwili jazdy okazało się, że mimo dobrze przespanej nocy Wojtek postanowił uciąć sobie krótką drzemkę na prostej, równiej polnej drodze...jak on to zrobił
![Pytajnik](/images/smilies/pytajnik.gif)
?:-)
Lubelszczyzna przywitała nas pięknymi rolniczymi krajobrazami bez kropli wody. Podobnie jak wczoraj na Roztoczu również tutaj trudno było znaleźć jakikolwiek ciek wodny, co dla ludzi przyzwyczajonych do jezior i morza było ciekawym doświadczeniem. Rzeźba terenu wypłaszczyła się i jechaliśmy już praktycznie po płaskiej ziemi z rzadka tylko przejeżdżając przez fajne wąwozy.
Najczęściej jednak przemieszczaliśmy się przez obszary rolnicze porośnięte tytoniem lub przez ścierniska. To była piękna, spokojna jazda.
Z Dziadkiem umówiliśmy się w Izbicy wczesnym popołudniem. Próbowaliśmy tam dojechać, jednak wszystko sprzysięgło się przeciwko nam. Byliśmy ok 2 km w linii prostej od Izbicy, ale za choinkę nie mogliśmy dojechać na miejsce spotkania. Najpierw zgubiłem Wojtka przy skręcie na kolejną polną drogę i szukaliśmy się chyba z pół godziny. Potem mój navi telefon się zagotował i zostaliśmy bez nawigacji. A później to już był chaos...:-)
Jeździliśmy jak debile po ścierniskach szukając przejazdu przez lasek mający 100 m szerokości...Nie wiedzieliśmy, że w środku tego lasku było małe bagienko czyniące las nieprzejezdnym:-).
Po kilkudziesięciu minutach rzeźbienia w gównie wpadłem na genialny pomysł aby Wojtek włączył swoje navi...:-)
Tadaaam!:-
![](https://lh3.googleusercontent.com/pw/ACtC-3dM8nshnXCryxm3EzkE_sx1VYqy6s6dt3iFfpuHMLLLhEhIkC64uUEmvsupVfDN1ym_OXT51BFI0Nzvn9SFp6n0SISPJxFW1E2pTj7gpGH0yKs4MvHRVuBwPYbmJfYehVsCyi-KMLpIlf7fRwqdmNEygw=w1168-h657-no?authuser=0)
Spoceni i zmęczeni, ale zadowoleni przywitaliśmy się z Dziadkiem i po wciągnięciu legendarnej osełki śmietankowej ruszyliśmy w dalszą drogę
![](https://lh3.googleusercontent.com/pw/ACtC-3fDqIad3L33CeUiQyjXvyFmHegEHnkt-KtNcuXdtZKwn210SupqXAdnkXFuGs5YlSgMvceom-ZjzGKuRR81aChHU0P0_BzSSZx_OyNnx5NUMg7EpcnkJrYCK3jF5oTnDQFIH_Ml_UuChPsvJYCR07KxMw=w1168-h658-no?authuser=0)
Jazda z Krzyśkiem trochę mnie onieśmielała - jego piękna maszyna i skile jeźdźca były zdecydowanie odróżniały Go od advamatorów takich jak my:-). Jeszcze dobrze nie ruszyliśmy, a ja już zaliczyłem pierwszą glebę tuż przed wieśniakiem...ale wstyd!:-). No nic - jedziemy dalej:-)
Dziadek towarzyszył nam przez około 2 godziny pięknej jazdy po pięknej Lubelszczyźnie. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się dla podziwiania widoków lub na kawę i tak pięknie mijał nam dzień. Pożegnaliśmy się w rejonie Cycowa - Krzysiek wrócił do domu, a my zajechaliśmy do miasta na zakupy uciekając w ten sposób przed ścigającym nas cumulonimbusem. Po zakupach wjechaliśmy na track i wjechaliśmy w Mazowieckie.
Diametralnie zmienił się również krajobraz - mijaliśmy mniej pól tytoniu, więcej natomiast było ściernisk i małych zagajników oddzielających od siebie pola uprawne. Mniej również było wiosek, za to częściej przejeżdżaliśmy przez pojedyncze siedliska oddzielone od siebie polami, zagajnikami i pięknymi szutrami. Na krawędzi jednego z takich zagajników znaleźliśmy piękny nocleg
Była tam cisza, spokój i śpiew ptaków - czego chcieć więcej od życia