Lubię te Podlaskie grzybobrania.
Bory nieprzebyte, piękne od natury zwłaszcza jesienią. A i ludzie tu z tą piękną przyrodą zżyci i jakby z niej wyrastający- silni i łagodni. I odważni. Bo podlaska ziemia pełna duchów i demonów, które trzeba po swojemu oswoić.
A są różne: taki Borowy, Didko, czy Nocnica, ale największy z nich Duch Puszczy.
To postrach przyjezdnych, bo miejscowe się z nim zaprzyjaźnili, a raczej ciągle mu się wykupują daniną wody i płodów rolnych, co to je w pocie czoła uprawiają. A wszystko w odpowiednich proporcjach. Bo wszystko w życiu zależy od tych proporcji.
Ja się go nie boję, choć wiele widziałem, co z ludźmi wyczynia; co to ich naobraca, powygina, głupkowaty śmiech zada, pamięć odbierze lub fałszywą mądrością obdarzy. Ma on swoje sposoby, a jak się nasyci, daje dopust innym demonom co to z drogi sprowadzą, w mętną wodę popchną, czy jak Sirin za kobiecymi wdziękami pociągną i smutku zadadzą.
IMG_20201025_104920.jpg
Mają one swoje sposoby, ale mam i ja.
Najpierw objawił mi się Piwosznik i do najbliższej gospody zaciągał, ale dałem w gaz...
Dziwożona była brzydsza od mojej i nie miała szans...
Parę Rusałek rozjechałem nad Narwią...
Od dłuższego czasu nad głową przemykał Ażdacha, ale i ten odpadł za jakimś zakrętem,
bo wspomagał mnie Dobrochoczy co rad nie skąpił i dobrą drogą prowadził.
Kiedy to za tymi grzybkami do wieczora się zapędziłem, wiedziałem, że w końcu jakieś licho nadepnę.
Po ciemaku, między starodrzewem zobaczyłem coś jakby świetliki. Droga była jedna, a nie zwykłem zawracać. Wyjechałem na polanę tuż nad rzeczką...
Były tam wszystkie naraz: Strzygi i Poświsty, Topielice i Gadulce i licho wie co jeszcze
IMG_20201023_203929.jpg
Wszystkie w jakimś WIRze zakręcone, pospołu z ludźmi wymieszane i warkoczem cyklonu splecione w jedno zjawisko
Wtedy ukazał mi się ON sam w całej swojej mocy: DUCH PUSZCZY!
IMG_20201023_231128.jpg
Podszedł i zapytał:
-A ty kto?
-Ja syn Henryka!
-A, znaczy się ty swój! Tak ty nie boj sia!
Objął mnie po ojcowsku, przytulił.
Obudziłem się następnego dnia pod wieczór, jak nowo narodzony.
Mogłem wracać do domu.