Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.04.2020, 09:06   #47
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 34 min 4 s
Domyślnie

Biszkek dobrze mi się kojarzy, to zawsze będzie miejsce, w którym spotykam znajomych, tych których spotykam co roku i takich co nie widziałem od lat. Jest Maja, pozytywna wariatka z Polski. Trochę się włóczyła lokalnymi motorkami po Indiach i Mongolii, aż wreszcie kupiła Deerkę i ruszyła w świat. Przez Maroko, Algierię, Włochy, Grecje, Turcje i inne Gruzje i Irany dobiła się w końcu do Kirgistanu. Wysypuje ze schowka wszystkie swoje narzędzia: kombinerki i jakieś dwa śrubokręty na krzyż.
- A po co mi więcej? I ta nie umiem nic nimi zrobić.
W Tadżykistanie złapała swoją pierwszą w życiu gumę. Deerka zrobiła z nią ponad 40 tys. km.

Chrisa spotkałem ostatnio w Chile w Valparaiso, trochę Anglik, trochę Niemiec. Moto zarejestrowane w USA, mieszka w Bułgarii. Skomplikowane trochę, ale mało tu ludzi całkiem normalnych. Przylatuje też Steven, Australijczyk, z którym mieszkam. Przyleciał właśnie z Islandii i poprowadzi naszą grupę po Tadżykistanie. Za tydzień będzie miał wypadek w Pamirze, złamie miednicę i kolejnych 8 miesięcy spędzi w łóżku. Znają się i lubią z Alkiem, chociaż Młody 8 lat temu niósł przez pół dnia po górach plecak dodatkowo obciążony przez Stevena znalezionym kamieniem.

Są i moi kirgiskoruscy kumple. Denijar, który z oficera politycznego Armii Radzieckiej z czasem przeistoczył się w muzułmanina z aplikacją przypominającą o modlitwie. Jest Stas półkoreańczyk, w dodatku z polskimi korzeniami. Jest Liosza, którego bardzo lubię, nie tylko dlatego, że handluje lodami. Są i dziewczyny z recepcji „naszego” hotelu, które są dla mnie bardzo miłe i mówią. Że świetnie wyglądam. Rok temu zapytany ile mam lat odpowiedziałem, że 64 i od tego czasu moja popularność wzrosła. Jest i stary znajomy Alij, mistrz sportu ZSRR w motokrosie, teraz najlepszy motomechanik w mieście. Są dziesiątki Włochów, Hiszpanów, Niemców. Z każdym trzeba zagadać i czasem wypić.

Zjeżdżają się też uczestnicy mojej imprezy. Większość dobrze znam, kilku gości z którymi jeździłem po Ameryce Południowej, kilku ze mną było tu w Azji, a z niektórymi widzieliśmy się na mało dla mnie szczęśliwej Kubie. Wszyscy się przepakowujemy, szukamy czegoś w kufrach, to będzie chyba mój pierwszy wyjazd motocyklowy bez namiotu. Taki gieesowy bardzo. W Kirgistanie mamy tylko jeden nocleg, w Chinach trochę się pozmieniało od moich poprzednich wyjazdów i teraz campowanie jest zabronione. W Pakistanie i w Indiach z kolei jest tanio bardzo. Jedziemy bez namiotów, materacy, kuchenek etc.

Dobrze się czuję w tym kraju. Pewnie. Idę wymienić kasę na bazarze do gościa, co zawsze mnie próbuje oszukać w ten sam sposób. Śmieję się głośno, gdy dwóch gości podchodzi, macha legitymacją i przedstawiając się jako policja chce sprawdzić czy nie mam narkotyków w portfelu, gdy taksówkarz rzuca mi chorą kwotę za przejazd. Poszli wy na tri bukvy. To jednak też i moje miasto. Nie jestem stąd, ale jestem trochę tutejszy. Nie płacę sztrafów i nie płacę frycowego.

Przylatuje Wojtek z Markiem, którzy pojadą za nami hiluxem. Z Markiem jeździłem już po Maroku, Chinach, Boliwii. Wojtka znam od ponad 20 lat, ale nie byliśmy razem dalej niż w Myślenicach. Ale pamiętam, że pierwszy raz pod tyłkiem miałem Afrykę należącą do niego. Są i moi inastrańcy. Andrej ze Słowenii pojedzie na 701, David, rolnik spod Londynu, wraz z partnerką jada na dużym Triumphie, a Zanas z Atillją dostarczy nam wielu wrażeń. Zresztą zaczyna się już w Biszkeku. Moi hinduscy partnerzy, co mają pomóc w wysyłce motorków do Polski, proszą o przesłanie skanów karnetu CDP.
- Jakiego karnetu? - żartuje Zanas.
Nie kurwa, nie żartuje... Nie ma kurwa karnetu, jedziemy do Indii przez Pakistan, a gość nie ma karnetu! A jutro ruszamy!
- Jak nie było w mailu jak wszyscy mają!
Robi się nerwowo. Na Litwie nikt karnetów nie wystawia. Panie Ewa nie załatwi, Pzmot nie wystawia karnetów obcokrajowcom. W końcu w firmie Zanasa zajmą się tym. Wystawi niemieckie ADAC i wyślą nam skan. Oryginał do polskiej ambasady w Islamabadzie. Jakoś to będę musiał na granicy pakistańskiej wytłumaczyć. Okazało się później, że nie tylko to...

Alka wsadzam do samolotu lecącego do Istambułu, leci z moimi znajomymi - Włochem i Francuzem. Na lotnisku odbierze go mama. To były moje najlepsze trzy tygodnie na kołach. Dzięki chłopaku!

Ruszamy jakoś z rana, kiedyś droga na Torugart, graniczną przełęcz z Chinami, zabierała półtora dnia, droga była straszna, asfalt dziurawy, a w dodatku po drodze jeszcze gruba trzytysięczna przełęcz. Teraz jest droga gładka jak stół, wybudowana za chińskie pieniądze przez chińskie firmy. Umawiamy się na nocleg w jednym z obozów jurtowych pod Tasz Rabat. Nie ma sensu jechać rzem w grupie. Nigdy tak nie prowadzę grupy. Z przodu jedzie mój motocykl, a po godzinie rusza hilux. Jak ktoś chce to się mnie trzyma, jak nie to może sobie jechać sam, byle nie opóźniał samochodu. Nie robimy przedszkola i nie trzymamy się za ręce.

Wieczorem biba na wysokości. Jest ponad 3000 metrów i niektórzy to czują. Dla wielu to pierwsza noc w jurcie, ale dla nikogo alkohol to nowość. Ostrzymy sobie zęby na te Chiny i Pakistan. Rano jedziemy na granicę.
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 23.04.2020 o 09:17
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem